19. spacer

104 5 1
                                    

PRZYPOMINAJKA
~~~

Szczęśliwy Wilbur pomachał do przyjaciół którzy najwidoczniej grali w karty na zewnątrz.
-Hej Fundy! -krzyknęła cała gromadka przyjaciół. Wilbur wiedział jedno.

"To nie koniec"
~~~

<Pov trzecia osoba>

Po przywitaniu się zaczęła się impreza. Wszyscy świetnie się bawili. Wilbur bardzo dobrze dogadywał się z synem.

Wszyscy byli najebani w trzy dupy. Bo inaczej nazwać się tego nie da niestety.

<pov Quackity>

Te wszystkie rzeczy które zrobił Schlatt są już przesadnie. No nie powiem, na początku jego rządów było fajnie. Tyle że nie zabardzo chciał słuchać rad swoich 'poddanych'. Właśnie idę sobie z nim o tym pogadać. Mam nadzieję że mu nie odwali do końca.

Przekroczyłem drzwi do pomieszczenia w którym aktualnie się znajdował owy król.
-To już nawet zapukać nie można?! -wykrzyczał zdenerwowany.
-Dobra Schlatt. Mamy do pogadania.
-NIE. NIE MAMY. GDZIE JEST KURWA FUNDY! Nie mogę go nigdzie znaleźć. -a ten znów swoje.
-nie mam pojęcia! A teraz słuchaj. -podszedłem do jego biurka a ten wyciągnął z niego butlę alkoholu.
-a ty co? -spytałem dość obojętnie na co ten tylko wzruszył ramionami.
-To już przesada. Ty chciałeś zabić Tubbo! I na dodatek wszyscy na to patrzyli. Doskonale wiesz że Ranboo jest wrażliwy. A Toby i Boo są najlepszymi przyjaciółmi nie włączając Tommy'ego.
-ALE MNIE TO NIE OBCHODZI.
-No właśnie. W tym jest problem. Na co ty w ogóle chciałeś zostać królem skoro cię nic nie obchodzi!? -Jschlatt wstał z krzesła. Podszedł do mnie na co zrobiłem kilka kroków w tył. Zrobił szybki zamach rozbijają butelkę o ściane.

-A kim ty w ogóle jesteś żeby mi zwracać uwagę co? -i w tym momencie się zlękłem. Spojrzał na mnie cwanym uśmiechem i uderzył mnie rozciętą butelką w twarz. Poczułem przeszywający ból na lewym policzku. Krew się lała a mężczyzna się ze mnie śmiał. Był bardzo pijany i chyba nie utrzymał równowagi i upadł. Ja za to trzymałem się mocno za twarz i wybiegłem z całego Manburgu. To koniec. Nie będe już z nim współpracował.

Rana była bardzo głęboka i przechodziła od lewego oka aż do połowy policzka. Szedłem przed siebie przykładając do twarzy moją czapkę, która była już prawie całkowicie przesiąknięta krwią. Idąc tak usłyszałem głośne krzyki. Spojrzałem w ich stronę. Ah tak Pogtopia! Słyszałem coś o niej już wcześniej od Niki. Ale co się tam tak właściwie dzieję? Podbiegłem ostatnimi siłami do jaskini. Zapukałem do wielkich drzwi.
-hm, trudno. -powiedziałem do siebie gdy nikt nie otworzył mi drzwi i sam wszedłem do środka. Moim oczom ukazali się wszyscy którzy stoją za L'manburgiem. Co gdyby do nich dołączyć?

-HeEJ Quuackityy. Co cię do NAs SPrOwADzaaa?
-Czy ty Wilbur jesteś pijany?
-Ja? Nie!
-a co wy świętujecie? -chłopak spojrzał się na mnie z zamyśloną miną.
-nie pamiętam. Ale świętuj z nami! -jak Will tak mówił zobaczyłem Fundy'ego.
-Świętujecie to że Fundy do was dołączył?
-TAK! Przypomniałeś mi. -odezwał się łapiąc mnie za ramię. Nikt nie zwrócił na mnie największej uwagi więc podszedłem do jednej butelki alkoholu. I tak jakoś mi zeszło. Urwał mi się film, nic więcej nie pamiętałem.

<Pov Tommy>

Wstałem rano z obolałą głową. Przez chwilę nie wiedziałem gdzie jestem ale gdy się rozejrzałem przypomniało mi się że się upiłem. Nie chcieli mi dać alkoholu to sam go sobie wziąłem. Pokrzyczeli, pokrzyczeli i przestali. W końcu jest co świętować.

A Niby Zwykłe Koty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz