VI

6 1 0
                                    

Wstałam o czternastej bo jest sobota i z uśmiechem poszłam się ogarnąć do toalety. Zeszłam radośnie na śniadanie które robiła moja mama. Postanowiłam wyjść z psem na spacer w parku, więc wzięłam obrożę fafika i zapięłam mu pod szyję.

-No chodź fafik. Czas się przewietrzyć

wyszłam z nim na spacer i udaliśmy się do parku. Było trochę ciemno

-ale jesteś mądra idiotko jest ciemno zimno i nikogo nie ma żeby cię uratował - powiedziałam sama do siebie a później usłyszałam jakieś szelest. Odrazu przyśpieszyłam i skręciłam w jakąś obcą mi uliczkę, oczywiście na moje szczęście musiała to być ślepa uliczka więc chciałam już wracać aż nagle poczułam obleśną dłoń na ustach które mi zakazywały mówienia czego kolwiek

O Boże. Czyli to tak się skończy. Zostanę zgwałcona i kto wie może nawet zabita?   

Kurwa.

„Mój zazdrośnik"Where stories live. Discover now