– Dobrze wiesz, jakim cudem! – Powiedziałam sama do siebie, chowając ze złością telefon do torebki.Po dotarciu do biurowca. Windą pojechałam na dwudzieste piąte piętro, ostatnie w naszym wieżowcu. Byłam pewna, że Callum jest na mnie wkurwiony, mimo to zamiast do sali konferencyjnej skierowałam się w stronę mojego biura. Stukot moich czerwonych szpilek słychać było w całym korytarzu jak nie na piętrze. Nie zwracałam uwagi na ludzi mijających mnie po drodze, cała gotowałam się w środku. Z daleka dostrzegłam swoją sekretarkę - asystentkę. Siedziała przy biurku z telefonem w nosie. Co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. Moja torebka z hukiem wylądowała na jej biurku. Dziewczyna, aż podskoczyła.
– Kiedy wrócę ze spotkania, o którym zapomniałaś mnie poinformować. Ciebie ma tu już nie być. – Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, miała dosłownie łzy w oczach. Nie robiły one na mnie wrażenia. Chwyciłam w dłoń torebkę. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę sali konferencyjnej.
– Ale... – usłyszałam za sobą. Stanęłam i się do niej odwróciłam.
– Nie ma żadnego, ale. Słyszałaś, co powiedziałam. Jeśli nie to radzę umówić się na wizytę do laryngologa. Karta, klucze, identyfikator, wszystko zostawiasz w recepcji. Coś jeszcze? – Uniosłam brew. Nie odpowiedziała, wiedziała, że ze mną nie ma dyskusji. Jeśli raz podejmę decyzję, jest ona nie odwołalna.
Kilka kroków przed salą konferencyjną, stanęłam na chwilę, by unormować oddech. Poprawiłam włosy i ubranie. Ruszyłam dalej. Przez szklaną ścianę widziałam wszystkie osoby czekające na mnie siedzące przy stole. Popchnęłam szklane drzwi przed siebie, jak na komendę dziesięciu facetów odwróciło się w moją stronę. Testosteron unosił się w powietrzu. Pewnym, powolnym krokiem podeszłam do wielkiego prostokątnego szklanego stołu. Postawiłam na nim czarną torebkę.
– Najmocniej przepraszam. Poprzednie spotkanie się nieco przedłużyło. Dziękuję, że zechcieli panowie poczekać. – Powiedziałam, spokojnym profesjonalnym tonem.
– Sama przyjemność na panią czekać. – Odezwał się jeden z nich, siedzący po mojej lewej stronie. Nie powiem, było na czym zawiesić oko. Nic na to nie odpowiedziałam, jedynie posłałam mu szeroki uśmiech. Jeden z tych, po którym robiło im się ciasno w spodniach. O tak miałam rację poprawił się na krześle.
– Pozwolą panowie, że się rozbiorę. – Słowo rozbiorę zadziałało na nich jak magnez. Już wyobrażali sobie mnie nago. Żadna nowość. Miałam świadomość jak wyglądam.
Naturalna blondynka o wzroście metr sześćdziesiąt pięć i niebieskich oczach. Wszystkie te atuty odziedziczyłam po mamie. Byłam jej wierną kopią, nie raz mylili nas z siostrami. Do tego naturalnie wypukłe usta, lubiące ssać takie przystojne kutaski jak wy. Zaśmiałam się w duchu. Każdy z nich ślinił się na mój widok, włącznie z moimi pracownikami. Uwielbiałam być w centrum uwagi i patrzeć, jak pożądliwie na mnie spoglądali. Świadomość, że pragną mnie, lecz nie mogą mnie mieć, była czymś niezwykle satysfakcjonującym. Ta moc, ta kontrola nad ich pragnieniami, dawała mi poczucie pewności siebie i władzy. Byłam niczym zakazany owoc, który każdy chciałby skosztować, ale tylko nieliczni mieli na to odwagę i to szczęście.
– Strasznie tu gorąco. – Zdjęłam z siebie czarną marynarkę, powiesiłam ją na szarym fotelu. Zostałam w białej satynowej koszuli z długim rękawkiem. Rozpięłam kilka górnych guzików. Poruszyłam kołnierzykiem by się ochłodzić. Po czym założyłam włosy za ucho. Wczoraj dałam się namówić Ianowi, mojemu drugiemu bratu na ich skrócenie. Moje blond włosy zostały podcięte do ramion. Efekt końcowy był zajebisty. Włosy były lśniące, miękkie i lekko pofalowane.
CZYTASZ
Niegrzeczna Pani Prezes Zakończone.
RomanceNiegrzeczna Pani Prezes, od kilku miesięcy zarządza największą firmą produkującą samoloty w Europie jak i na całym świecie. Kobieta mocno stąpająca po ziemi, która dokładnie wie czego chce i dostaje zawsze to na co ma ochotę. Nie wierzy w miłość...