Rozdział pierwszy

465 44 32
                                    



Louis, idąc w stronę gabinetu ojca, poprawił ciemną marynarkę. Tam zapewne czekała na niego matka, królowa wdowa poprawił się szybko w myślach. Nie miał pojęcia, o czym chciała z nim pomówić, ale podświadomie czuł, że to nie będzie przyjemna rozmowa. W ostatnim czasie wydarzyło się zbyt wiele złego, by teraz mogło czekać go coś dobrego. Matka od jakiegoś czasu unikała go i spędzała cały czas w gabinecie z Tajną Radą Jej Majestatu. O czym rozmawiali, nie wiedział nikt w pałacu. On nawet nie próbował się dowiedzieć, ponieważ wiedział, że nikt nie zdradzi mu chociażby jednego słowa, jakie padło za ciężkimi, dębowymi drzwiami, przed którymi się właśnie zatrzymał.

Czasami zastanawiał się, czy Arthur też odczuwał taki lęk, gdy miał zmierzyć się z królem lub królową. Czy gdy dowiedział się, że urodził się po to, by w przyszłości zasiąść na tronie, przestał myśleć o rodzicach jak o mamie i tacie, mając w głowie tylko króla i królową. Wiedział, że nie, on i Arthur różnili się we wszystkim, a już na pewno w podejściu do tronu i korony. Jeden z nich był wychowywany na króla, a drugi urodził się jako zastępstwo w razie wypadku. Całe życie znosił musztrę, naukę etykiety, poniżenia, by być tym drugim, który nikogo nie obchodził. Nie narzekał na to, cieszył się, że to nie on będzie władał królestwem. Nigdy nie chciał zostać królem i współczuł bratu tej roli. Chyba nikt nie spodziewał się tego, co wydarzyło się niespodziewanie pewnego mżystego dnia, gdy słońce nie miało szans przebić się swoimi promieniami przez ciemnoszare chmury.

Potrząsnął szybko głową, nie chciał teraz o tym myśleć. Minęło zbyt wiele dni, a zarazem tak niewiele. Nikt w tym pałacu nie otrzymał wystarczająco dużo czasu na żałobę, chociaż już dawno temu w szkole nauczył się, że książęta nie płaczą, nie czują smutku, nie czują w ogóle. Umarł król, niech żyje król. Po raz ostatni poprawił zapięte złotą spinką mankiety koszuli i pozwolił, by służba otworzyła przed nim drzwi.

– Wasza Wysokość – zatrzymał się i opuścił głowę, kłaniając się. Chciał czy nie, na początek była królową, dopiero później jego matką. Wyprostował się i starał wyglądać na zrelaksowanego, gdy spojrzał na matkę. – Dzień dobry mamo – podszedł bliżej i zatrzymał się przed biurkiem, za którym siedziała.

– Louis, usiądź proszę – wskazała dłonią fotel umiejscowiony dokładnie naprzeciw niej. – Musisz pewnie zastanawiać się, dlaczego zostałeś wezwany – zaczęła chłodnym głosem, nie posyłając w jego stronę nawet jednego uśmiechu, który mógłby rozświetlić jej posępną twarz.

– Domyślam się, że to coś ważnego, mam nadzieję, że nie stało się nic złego – powiedział lakonicznie, wiedząc, że tego od niego oczekiwała. Nie było potrzeby mówić zbyt wiele, gdy słowa nie niosły za sobą żadnych decyzji i informacji.

– Wystarczająco już się stało – położyła na biurku śnieżnobiałą kopertę z błękitnym symbolem rodziny królewskiej. – Teraz czas w końcu na coś dobrego dla naszej rodziny i królestwa. Trzeba pozwolić ludziom żyć czymś innym.

– Co mam zrobić? – to było idealne pytanie, wiedział, że matka ma dla niego jakieś zadanie. Wydawało mu się, że koronacja będzie wystarczającym wydarzeniem dla poddanych, ale najwidoczniej był w błędzie. Gdyby ktoś pytał go o zdanie, chciałby jeszcze poczekać, matka doskonale nadawała się do pełnienia roli królowej wdowy, nie musieli tego zmieniać. Niestety królowa i rada królewska uważali inaczej. Za dwa miesiące miała mieć miejsce koronacja, do której przygotowania już się rozpoczęły.

– Koronacja coraz bliżej, masz już dwadzieścia osiem lat, nawet gdyby twój brat żył, naciskalibyśmy na twoje ustatkowanie się, a w tym wypadku, kiedy masz zostać królem, to już najwyższy czas, by wziąć ślub – jej słowa były dobrane idealnie, podkreślały to, co musiało się stać, od czego nie było odwrotu. – Razem z radą królewską podjęliśmy decyzję, by przyspieszyć ten proces i rozpocząć go jeszcze przed koronacją, tak by twój małżonek mógł uklęknąć i złożyć odpowiednią przysięgę.

The Royal Highness / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz