Miłego czytania :)
Czas mijał zbyt szybko, z przygotowaniami do ceremonii, spacerowaniu z koroną po gabinecie i długich rozmowach z matką. Nie miał czasu zupełnie na nic. Czytał kolejne dokumenty przynoszone każdego dnia do gabinetu, składał swoje podpisy w wyznaczonych miejscach i starał się nie wyglądać na zbyt zagubionego przed starymi członkami rady królewskiej. Pamiętał ten czas, gdy był małym chłopcem, któremu wydawało się, że jest taki sam jak inne dzieci w jego wieku. Nie bardzo interesowało go to, że jego tata od czasu do czasu nosi koronę, jest nazywany królem i większość czasu spędza w podróżach po całym świecie. Nianie czasami opowiadały mu, czym zajmuje się król, jak ważną jest osobą i że kiedyś jego starszy brat będzie zajmował dokładnie to samo miejsce. A on jako książę musiał być godnym reprezentantem korony.
Cały czas to sobie przypominał, nie był tylko Louisem, był koroną, był królem. Dlatego nie krzywił się, gdy sekretarz przypomniał, że za dwa dni odbędzie się pierwsze spotkanie z kandydatami. To była farsa, nie rozumiał, dlaczego nie mogli po prostu przywieźć tego mężczyzny i postawić ich przed ślubnym kobiercem z dala od całego zainteresowania mediów i obcych ludzi, którzy wtrącali się w nie swoje sprawy. Słyszał po kątach, jak wszyscy plotkują i szeptają, oczywiście milkli za każdym razem, gdy tylko pojawiał się na horyzoncie. Wszyscy żyli koronacją i ślubem, który przecież nie był nawet omawiany na żadnym ze spotkań. Nie wiedział, dlaczego nie mógł po prostu samodzielnie wybrać przyszłego męża, albo jeśli nie dawali mu aż takiej wolności, to chociaż mogli oszczędzić upokorzeń. Tak właśnie czuł, rozmowy z tymi kandydatami będą nieustającym poniżeniem i upokorzeniem. Był królem, mógł decydować o wszystkim, ale nie o swoim życiu. W tym tkwił cały paradoks tej sytuacji.
Gdy w końcu myślał, że będzie miał chwilę odpoczynku, drzwi otworzyły się i tylko siłą opanowania powstrzymał jęk. Prawie zapomniałby o wizycie królewskiego krawca. Musiał dopasować strój, który miał założyć na powitanie kandydatów. Normalnie miałby na sobie coś błękitnego, ale nadal obowiązywał go żałobny strój i pewnie dopiero w dniu koronacji założy swój błękitny mundur galowy.
– Wasza Wysokość – krawiec skłonił się, a za nim wszedł jego asystent i garderobiany, który miał pomóc mu się ubrać. – Panie, czy jesteś gotów przymierzyć swój strój?
– Tak, zróbmy to jak najszybciej – wstał zza biurka i pozwolił, by zdjęto z niego ubrania i założono nowe, przygotowane specjalnie na tej wyjątkowy dzień. Stał w miejscu i pozwolił, by krawiec nałożył ostatnie poprawki.
Myślał o królestwie, o tym, co czeka mieszkańców w czasie jego rządów i panowania. Ten świat przeszedł wystarczająco dużo złego, zbyt wiele przemian, do których trzeba było się dostosować i zmienić całe życie. Znał te historie z książek i opowieści historyków, którzy mówili o dawnym świecie, który musiał upaść, by odrodzić się na nowo. Zapiski i kroniki zawierały informacje o powolnym umieraniu gatunków zwierząt, które nie miały już gdzie żyć, ponieważ człowiek zagarnął całą ich ziemię, zniszczył ich dom. Niektóre jeziora wysychały, a inne miejsca zostały zalane przez wodę. Pożary i susza ogarnęły ziemię, zapanował głód. Zginęły miliony ludzi, z map zniknęły znane państwa, świat zmienił swoje oblicze. Pogrążył się w pustce, chaosie, mroku i nic ani nikt nie był w stanie tego zmienić. Historycy opowiadali o politykach, którzy odrzucili władzę przerażeni skalą zniszczeń i świata, dla którego nie było nadziei. Ludzie bez rządzących, bez prawa i władzy stali się dzicy, pragnący tylko przeżyć i uratować siebie i bliskich. Właśnie wtedy pojawiła się myśl, by oddać władze tym, którzy rządzili setki lat temu, by oddać rządy władcom, którzy rządziliby niepodzielnie, mając władzę całkowitą, wspierani radą królewską i urzędnikami, którzy byliby jedynie doradcami. To nie była wspaniałomyślność, a jedynie chęć zrzucenia całej odpowiedzialności na jedną osobę, by w razie potrzeby tylko władca poniósł całą odpowiedzialność za upadek cywilizacji.
CZYTASZ
The Royal Highness / Larry
FanfictionGdy dawny świat przestał istnieć, wrócili oni - królowie. Gdy nikt nie chciał wziąć na siebie ciężaru podejmowania decyzji, gdy rozpadły się wszystkie znane państwowe struktury, oczy wszystkich zwróciły się w stronę przeszłości. Słowo monarchia sta...