Rozdział Dwudziesty Siódmy

296 28 12
                                    

Naprawdę zbliżamy się do końca, to nie są żarty :) Myślę, że zostało nam jeszcze siedem rozdziałów. Życzę wam miłego czytania i przy okazji jeśli ktoś wybiera się na koncert Nialla - udanego koncertu, bawcie się dobrze :)

Rozdział dwudziesty siódmy

Czasami, na pojedyncze, bardzo krótkie momenty Louis zapominał, że poza skomplikowanym życiem prywatnym, musi również radzić sobie z opinią publiczną, polityką i urzędnikami pracującymi dla Królestwa. Od kilku dni zastanawiał się, co powiedzieć Harry'emu, jak przeprowadzić rozmowę z po tym, co się stało, ale jak na złość nie potrafił znaleźć żadnych odpowiednich słów, które mogłyby wyjaśnić tą pogmatwaną i skomplikowaną sytuację. Głowa bolała go również w nocy i obiecał sobie, że jutro odwiedzi królewskiego lekarza, ponieważ nie był w stanie funkcjonować w ten sposób ani chwili dłużej. Przyglądał się członkom rady królewskiej i jednym uchem słuchał tego, co mieli do powiedzenia. Spotkanie trwało od trzech godzin i atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Żałował, że musi podejmować decyzję, wolałby cofnąć się w czasie do lat, kiedy król nie rządził, a tylko panował. To musiało być dużo łatwiejsze, nie chciał czuć tej presji i ciężaru decyzji na swoich ramionach. Wolałby tylko uśmiechać się i przytakiwać, a to, co najgorsze zostawić komuś innemu, ale niestety nie mógł zrezygnować, nie mógł uciec.

- Panie, sytuacja jest napięta, trzeba coś zrobić. Zespół doradza, by wyjść do ludzi, odbyć kilka spotkań może z młodzieżą i dziećmi, pokazać ludzką stronę monarchii - powiedziała Amelia, szefowa zespołu PR. Nie miał z nią kontaktu, współpracowała z Matthew, a on przekazywał mu najważniejsze informacje. Wolał ten sposób kontaktu.

- A monarchia ma taką stronę? - zapytał z żartobliwą nutą w głosie.

- Panie, wybacz, ale to nie pora na żarty - kobieta najwyraźniej nie miała za grosz poczucia humoru. - W tym tygodniu ma się odbyć wielki protest przeciwko rodzinie królewskiej, media przewidują, że zbierze się ogromny tłum. Poza tym, że ludzie sprzeciwiają się monarchii, nie podoba im się obecna polityk królestwa.

- Czego ode mnie oczekujecie? - warknął z rosnącą irytacją. - Polityka nie zmieniła się od lat, nie wprowadziłem niczego nowego, co mogłoby nie spodobać się poddanym.

- Tu nie chodzi o to, ludzie chcą zmian, tego oczekują od młodego króla, a jeśli tego nie dostaną będą żądać zmiany władzy - głos kobiety był poważny, nie żartowała, mówiła śmiertelnie poważnie i to go zaniepokoiło.

- Co im się tak nie podoba? Przecież wszystkim teraz żyje się lepiej - wiedział, że nie zna swoich poddanych, nie żył tak jak oni, był uprzywilejowany, ale przecież nie trzeba było być przeciętnym mieszkańcem królestwa, by wiedzieć, że teraz poziom życia był dużo wyższy.

- Panie, ludzie wiedzą jak było dawniej, czytają książki, oglądają filmy, są świadomi nałożonych ograniczeń. Chcą podróżować, bawić się, mieć zwierzęta, nie martwić się o oszczędzanie wody i prądu.

- Uważacie, że powinniśmy zmienić prawo? - popatrzył na resztę zgromadzonych osób. Zauważył, jak jeden po drugim opuszczali wzrok, unikając odpowiedzi na zadane pytanie. Miał ich wszystkich dość, zaczynał sądzić, że są bandą kretynów, którzy nie potrafią mu kompetentnie doradzać.

- Panie, myślę, że powinniśmy poważnie zastanowić się nad prawem i poprawkami, które można wprowadzić. Wszystko dla dobra panowania waszej wysokości - powiedział minister obrony, który do tej pory milczał jak zaklęty.

- Dobrze, spotkajmy się za tydzień, proszę żeby każdy przedstawił mi wtedy pomysły na reformy, które możemy wprowadzić, a teraz koniec spotkania - wstał i oczywiście wszyscy poderwali się ze swoich miejsc. Nie musiał przebywać z nimi dłużej niż to konieczne. Wypracowanie nowych rozwiązań to było ich zadanie, on musiał zająć się innymi sprawami. Musiał porozmawiać z Harrym, unikać Andrew i starać się nie dopuścić do katastrofy.

The Royal Highness / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz