Rozdział trzydziesty trzeci

232 25 16
                                    


Przedostatni rozdział przed wami. Jesteśmy już niemal na końcu tej historii. Dziękuję za to, że nadal tu jesteście. Dajcie znać jak wrażenia. Miłego czytania :)

Kiedy był dzieckiem, jego ojciec zwykle siadał na jednym z tych eleganckich, majestatycznych foteli ustawionych w pobliżu stolika. Wysokie oparcie i drewniane podłokietniki sprawiały, że zazwyczaj cały obraz prezentował się dość wyjątkowo, szczególnie dla dzieciaka, jakim wtedy był. Fotel należał do ojca i nawet teraz nie czuł się komfortowo z myślą, że ktoś inny mógłby zajęć te miejsce. Jednak nie sam fotel był najważniejszy, król uwielbiał snuć ciekawe historie, dawać im rady i mówić słowa, które zapadły w pamięci Louisa na długie lata, chociaż był pewien, że wszystko co słyszał było raczej przeznaczone dla uszu Arthura, w końcu to on miał skorzystać ze zdobytej wiedzy w przyszłości. Teraz, gdy stał w szafirowym pokoju, wpatrując się w tak znajomy mebel, przypomniał sobie coś, co teraz było dla niego tak ważne. Nawet będąc królem, trzeba podejmować decyzje, które sprawiają ból. Te krótkie zdanie wracało dziś do niego wielokrotnie i był pewien, że nie opuści go przez długi czas. 

Ostatnie dni spędzone z Harrym były cudowne, chociaż bał się wspomnień, które wracały do niego nieustannie i wydawały się obce i znajome równocześnie. Bał się tych obrazów, które pojawiały się przed jego oczami i uczuć, które były jeszcze bardziej bolesne. Nie chciał wspominać ich ostatniego dnia w tamtym życiu, bojąc się, jak może wyglądać ich ostatni wspólny dzień teraz. Czuł się jak szaleniec, który nagle stracił zmysły, ale jednocześnie nareszcie wszystko układało się w zrozumiałą całość, a sny, które nawiedzały go od długiego czasu, nagle były zrozumiałe i jasne, jak nic innego na świecie. Dziwnym zrządzeniem losu koszmary przestały się pojawiać, a ból głowy ustał. Może to po prostu jego drugie ja walczyło o ujawnienie się i kiedy nareszcie stał się całością, niezależnie od tego jak absurdalnie to brzmiało, wszystko było w końcu w porządku. Wiedział jednak, że musiał zacząć działać, ponieważ mijające dni zbliżały ich do nieubłagalnego końca, a on nie mógł pozwolić, by ktoś jeszcze ucierpiał w tej chorej walce o władzę i tron. Od kilku godzin siedział w swoim gabinecie, obmyślając swój każdy kolejny krok. Nie chciał wtajemniczać nikogo poza Matthew. Ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu, teraz ufał Harry’emu, ale wolał, by mężczyzna został nieświadomy, wtedy nie był powiązany z całą sprawą, a to oznaczało bezpieczeństwo. 

- Jesteś pewien, panie? – rzadko zdarzało się, by ktokolwiek kwestionował jego polecenia, a już na pewno nigdy nie robił tego sekretarz, który zawsze służył mu dobrą radą i wsparciem, ale jednak wykonywał wszystkie powierzone zadania bez zawahania. Teraz Matthew patrzył na niego zaniepokojony i z pewnością nie podobało mu się to, co usłyszał. 

- Tak, najpierw przekaż wiadomość Philipowi, ma dwa dni na spakowanie się i opuszczenie królestwa. Z pewnością będzie zadawał dużo pytań, ale nie musisz na nie odpowiadać, powiedz po prostu, że otrzymałeś tylko polecenie, by przekazać mu stosowne informacje i nic więcej nie wiesz. To Philip, z pewnością będzie dociekliwy, ale nie zaatakuje cię w żaden sposób, kiedy nie uzyska odpowiedzi – złożył zamaszysty podpis na kolejnym dokumencie, który podsunęła mu dziś rada. – Słyszałeś coś o tym polowaniu? – Wskazał brodą na kopertę, do której wkładał śnieżnobiałą kartkę. 

- Podobno Lord Goodwin wyszedł z propozycją, by zorganizować wielkie królewskie polowanie z okazji rocznicy objęcia przez waszą wysokość tronu. Cała rada ochoczo na to przystała, czekają tylko na zgodę waszej królewskiej mości, zaproszenia zostaną natychmiast rozesłane do wszystkich gości. 

- Chcą obchodzić taką rocznicę, a chwilę później odebrać mi to wszystko, ukraść całe moje dziedzictwo i pozbyć się mojej rodziny – prychnął, kręcąc głową ze złością. – To cholerny absurd, ale niech im będzie. Niech zorganizują mi te wielkie pożegnanie, by pławić się swoim pyrrusowym zwycięstwem. Żałosne jest przekonanie, że ich władza będzie trwała wiecznie i nie pojawi się ktoś, kto uzna, że zasługuje na nią bardziej. Myślałem, że czasy, w których ludzie roszczą sobie prawo do cudzej własności minęły bezpowrotnie, ale jednak jak widać ludzkość ma nieustany pociąg do tego, co zakazane. Wiesz Matthew – spojrzał na swojego asystenta, który ostatnio miał zbyt dużo na głowie, wyglądał na wykończonego, może powinien odesłać również i jego.  – Naprawdę nie sądziłem, że to się wydarzy, a przecież król Aleksy stracił władzę równie szybko, niemal z dnia na dzień. Okazuje się, że naiwnością wykazuje się każdy, kto wierzy, że rodzina, władza, miłość, a nawet korona jest dana na zawsze. 

The Royal Highness / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz