Rozdział piętnasty

408 39 5
                                    


Ten koszmar nie różnił się w niczym od poprzednich, które nawiedzały go każdej nocy, gdy tylko zapadał w sen. Na początku odczuwał spokój, wydawało mu się, że dryfował w poczuciu szczęścia i bezpieczeństwa, uczuciach tak obcych i nieznanych mu obecnie. Uwielbiał ten początek snu, który przypominał bajkę, wydawało mu się, że słyszy jednostajny szum wydawany przez przejeżdżające samochody, dźwięki miasta, których przecież nigdy wcześniej nie słyszał. Nie widział niczego, wszystko było zamazane, tak jakby uczestniczył w tym wydarzeniu, ale od najważniejszego obrazu odgradzała go jakaś zasłona, uniemożliwiająca mu zobaczenie tego, co najważniejsze. Czuł się zrelaksowany, nie mógł tego wiedzieć, ale był przekonany, że na jego twarzy znajduje się lekki uśmiech. To zawsze wyglądało w ten sam sposób, ale to przerażenie i ból, który odczuwał, nie potrafił się do tego przyzwyczaić, nie mógł uporać się z emocjami, które kroczyły za nim niczym upiorny cień, wieczny towarzysz. To uderzyło w niego nagle, rozdzierający huk, oślepiający błysk i przeraźliwa cisza. Czuł, że nie może złapać oddechu, jego płuca starały się pracować normalnie, ale jakaś niewidzialna dłoń zaciskała się na jego szyi, odcinając dopływ tlenu, dusząc go. Jednak nie to było najgorsze, nagle znikał cały spokój i radość, czuł tylko ból, pustkę i smutek. Nie wiedział, dlaczego jest tak źle, dlaczego odczuwa to wszystko, ale nie potrafił odrzucić tych emocji, wiedział, że należą do niego i musi je odczuwać. Zazwyczaj wtedy otwierał oczy i podrywał się z łóżka.

Tak było i tej nocy. Kilka godzin później po zjedzonym śniadaniu ślęczał nad raportami, które przysłała Organizacja Zjednoczonych Królestw i nie potrafił przestać myśleć o koszmarze, który dręczył go od lat. Nigdy nie zdradził się przed matką czy królewskim lekarzem. Wolał, by nikt nie dowiedział się o tym, co działo się w nocy, gdy zapadał w sen. Nieświadomie obracał sygnet, który po śmierci ojca znalazł swoje miejsce na jego palcu. Chciał odkryć prawdę, zrozumieć w końcu, o czym śni, ale równie mocno bał się. Nie okazywał słabości, jak ognia wystrzegał się okazywania emocji, zarówno radości jak i smutku, ale nie potrafił już zliczyć, jak wiele razy budził się ze łzami spływającymi po policzkach. Nienawidził tego, czego nie rozumiał, a teraz w jego poukładanym świecie najbardziej zagadkową sprawą były te koszmary, które czyniły z niego głupca i szaleńca. Był jeszcze Harry, druga najgorsza po koszmarach sprawa, z którą musiał sobie radzić. Po wyborze pierścionka zaręczynowego zmagał się z kilkudniowym bólem głowy, nie mógł się go pozbyć nawet najmocniejszymi lekami. Jeżeli życie z Harrym miało oznaczać codzienne migreny, obawiał się, że zacznie poważnie myśleć o abdykacji. Oczywiście żartował w ten sposób, za żadne skarby świata nie oddałby korony. Wiedział, że był głupcem, już teraz poświęciłby swoje całe życie dla czegoś, co formalnie nie należało jeszcze do niego. Potarł klatkę piersiową w miejscu, które bolało go najbardziej po dzisiejszym śnie. Nie mógł czuć tego bólu, wiedział, że to ból kogoś innego, ale musiał go zaakceptować.

Cały czas myślał o pierścieniu, który wybrał Harry. Wiedział, że widział go już wcześniej, ale nie potrafił przypomnieć sobie gdzie. Królewski złotnik nie potrafił wyjaśnić pochodzenia tej ozdoby, rozmawiał z nim na ten temat, ale mężczyzna tłumaczył, że wszystko co wiedział, powiedział podczas spotkania z Harrym. Był pewny, że nie uroił sobie tego i naprawdę widział wcześniej ten pierścionek. Od razu gdy tylko na niego popatrzył, poczuł, że jest znajomy. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Harry odrzucił tyle drogocennej biżuterii rodowej na rzecz czegoś takiego, co nie znaczyło przecież zupełnie nic. To potwierdzało tylko to, co wywnioskował już wcześniej, ten chłopak był nieprzewidywalny, a on najbardziej na świecie nienawidził każdej nawet najmniej nieprzewidywalnej rzeczy. Jeżeli nie można było przygotować się na coś, jakieś wydarzenie, słowo czy gest oznaczało to niebezpieczeństwo, a on unikał wszystkiego, co niebezpieczne. Usłyszał pukanie do drzwi, a chwilę później w środku pojawiła się jego matka z całą swoją siłą i chłodem, którego starał się od niej nauczyć.

The Royal Highness / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz