Rozdział dziewiętnasty
Siedział na swoim stałym miejscu i patrzył na rozmówcę, który gorączkowo gratulował mu koronacji. Podziękował za pierwszym razem, teraz nie miał zamiaru się powtarzać. Zastanawiał się, kiedy w końcu zostanie dopuszczony do głosu, w końcu to on był tutaj gospodarzem. Odchrząknął cicho, acz znacząco, by zwrócić na siebie uwagę. Milczenie zdecydowanie było cnotą, którą cenił sobie najbardziej.
– Lordzie Goodwin – wtrącił, gdy starszy mężczyzna chciał zaczerpnąć tchu. – Czy są jakieś ważne sprawy, o którym powinienem zostać poinformowany przez Pana osobiście?
– Cóż – Przewodniczący Rady Królewskiej speszył się i chyba w końcu zrozumiał, że jego żałosna paplanina nie była godna osoby piastującej tak ważne stanowisko. – Miałem przekazać Waszej Wysokości najszczersze życzenia z powodu koronacji i zapewnić pełne wsparcie Rady Królewskiej.
Gdyby mógł, prychnąłby wzgardliwie na te słowa. Lord Goodwin i cała rada nie potrafiłaby zachowywać się szczerze, nawet gdyby ktoś groził im śmiercią. Te podstępne żmije były zbyt cwane i za mocno troszczyły się tylko o swój dobrobyt, by zainteresować się kimkolwiek innym, nawet jeżeli w tym wypadku chodziło o króla. Wiedział, że mężczyzna chce dodać coś jeszcze, ponieważ jego zaczerwieniona, pomarszczona twarz z pewnością zwiastowała kolejną, irytującą informację, jaka miała nadejść.
– Czy coś jeszcze? Jak mniemam, Rada Królewska ma bardzo dużo pracy i nasze spotkanie powinno dotyczyć jakiejś istotnej kwestii – wiedział, że wszyscy traktują go jak rozkapryszonego dzieciaka, który nagle dostał od losu trochę władzy. Koronacja niczego w tym względzie nie zmieniła, a on nadal miał zamiar kontynuować swoją grę w głupiutkiego króla. W ten sposób mógł dowiedzieć się dużo więcej na temat funkcjonowania królestwa i jego najważniejszych organów.
– Rada chciałaby dowiedzieć się, jak radzi sobie Pan Styles i czy jego wybór jest aby słuszny.
– Lordzie Goodwin stąpa Pan po niezwykle cienkim lodzie – ostrzegł, patrząc beznamiętnie na mężczyznę. – Myślałem, że wybór małżonka należy do mnie. Podjąłem już decyzję, więc doprawdy nie rozumiem, dlaczego po raz kolejny chce Pan odwieźć mnie od małżeństwa z Panem Stylesem, który radzi sobie doskonale.
– Wszyscy wiemy, że Królowa matka...
– Nie chce Pan kończyć tego zdania, zapewniam Pana – przerwał mu niekulturalnie, ale nie chciał wysłuchiwać, jak to jego matka dokonała wyboru, a on się dostosował, ponieważ taka była jego rola. Tym, co wywoływało największą złość, był sam fakt, że musiał bronić Harry'ego, udawać, że jest zadowolony z tego, że zostaną małżeństwem i że brunet radził sobie dobrze z nową rolą. To wszystko było stekiem kłamstw, które ciążyły mu coraz bardziej, a przecież miało być tylko gorzej.
– Panie nie to miałem na myśli. Cała Rada szanuje Pana Stylesa i aprobuje jego wybór na królewskiego małżonka, po prostu obawiamy się jego pochodzenia i rodzinnych koneksji, które mogą mieć wpływ na Królestwo i Waszą Wysokość.
– Te obawy są bezpodstawne, mogę zapewnić Pana i całą Radę, że Pan Styles jest naszym sprzymierzeńcem i poprze każdą sprawę. Radzę też nie zapominać, że to ja jestem królem i to ja będę podejmował decyzję, a nie Pan Styles czy Królowa matka. Właśnie to proszę przekazać wszystkim członkom Rady. A teraz myślę, że spotkanie dobiegło końca – drzwi otworzyły się i to był wyraźny znak, by polityk opuścił salę audiencyjną.
– Wasza Wysokość – ukłon, trzy kroki w tył, a po chwili mężczyzny już nie było.
– Lord Horan – drzwi otworzyły się i do środka wszedł Niall. Wyjątkowo nie uśmiechał się, więc coś musiało się wydarzyć. Tak jakby jedno okropne spotkanie nie było wystarczające.
CZYTASZ
The Royal Highness / Larry
FanfictionGdy dawny świat przestał istnieć, wrócili oni - królowie. Gdy nikt nie chciał wziąć na siebie ciężaru podejmowania decyzji, gdy rozpadły się wszystkie znane państwowe struktury, oczy wszystkich zwróciły się w stronę przeszłości. Słowo monarchia sta...