Rozdział piąty

396 46 23
                                    


Miłego czytania. Dajcie znać, jak odbieracie ten tekst:) 

To, co rządzący prezentowali swoim poddanym, ich twarze z uprzejmym uśmiechem, czy też srogim spojrzeniem, zależnie od tego, czego wymagał sytuacja, było zaledwie ułamkiem tego, kim byli w rzeczywistości. To jak prezentowali się na pierwszych stronach, jakich słów używali w swoich przemowach, było elementem większej układanki, gry, która toczyła się za kulisami. Zależnie od tego, kto tym razem wygrał w gabinetowych potyczkach, podjęte zostały konkretne decyzje, które miały zaważyć na losach całego królestwa. Za pałacowymi murami, które oddzielały ludzi zwykłych od niezwykłych, szczęśliwych od nieszczęśliwych, złożone podpisy były na wagę złota, a zawarte umowy traktowano jak największy skarb. Wszakże od wieków znane były słowa, które wyraźnie mówiły przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej.

Królowa weszła do gabinetu, w którym miało odbyć się spotkanie z Tajną Królewską Radą. Zostało zwołane nagle, bez wcześniejszej zapowiedzi i z tego co zdążyła zauważyć, przybyli wszyscy członkowie Rady, co nie zdarzało się aż tak często. Tym co dziwiło ją jeszcze bardziej, było to, że to nie ona zwołała spotkanie, a przewodniczący. Nie wiedziała, co było tak naglące i istotne, by wzywać ją tutaj, jak uczennicę na dywanik do dyrektora. Poczekała, aż drzwi zamkną się za nią cicho i przeszła przez gabinet, zajmując swoje miejsce, chociaż przecież nie należało już do niej, a do jej syna.

– Czy ktoś powie mi, dlaczego zwołano to spotkanie? – nie siliła się na uprzejmości, ponieważ ich prośba o spotkanie również nie należała do takich. – I czy może zapomnieli Lordowie, że spotkaniami z Radą zajmuje się już Królewska Mość, Król Louis.

– Pani, przepraszamy za tak nagłe spotkanie, ale wynika to tylko z naszej troski o dobro królestwa i samego króla – powiedział Lord Goodwin, utrzymując wzrok wbity w podłogę.

– Dobro Króla? Dlaczego w takim razie nie ma tu samego króla, jeśli to o jego dobro tak się troszczycie? – zapytała, nie kryjąc irytacji w głosie.

– Jest to kwestia bardzo delikatna i woleliśmy omówić ją z Panią, a nie z Królem – odezwał się kolejny z Lordów, zasiadający tuż obok przewodniczącego.

– Cóż więc jest tak delikatne i ważne? Pośpieszcie się proszę, za godzinę w pałacu pojawi się kolejny kandydat i obiecałam, że powitam go, gdy mój nieodpowiedzialny i nierozważny syn postanowił wybrać się dziś na polowanie.

– Właśnie o tym chcielibyśmy porozmawiać królowo.

–O polowaniu, na które wybrał się król? – zaśmiała się sztucznie, ale spoważniała w jednej chwili, gdy dotarło do niej, że to nie pora na żarty. – Co się dzieje?

– Pani, wiesz dobrze, że jako jedyna poparłaś wybór kandydata i że rada sprzeciwiała się temu do samego końca – powiedział Lord Goodwin, w końcu patrząc jej prosto w oczy.

– Nie jestem jeszcze tak stara Lordzie, by nie pamiętać, jakie decyzje podjęłam i kogo zdecydowałam się poprzeć – jej głos był zimny i oschły. Nie uśmiechała się już, a jej oczy wpatrywały się w przewodniczącego, który miał choć tyle wstydu, by spuścić oczy i nie patrzeć na nią chociaż przez chwilę.

– Oczywiście Pani, wybacz. Nie chciałem urazić Pani w żaden sposób.

– Potrzeba czegoś więcej, by mnie urazić – przerwała mu szybko, nie chcąc wysłuchiwać tych sztucznych przeprosin. – Przejdźmy do rzeczy i nie marnujmy naszego czasu.

– Dobrze więc, Pani cała rada chciałaby jeszcze raz poprosić o przemyślenie tej decyzji. Nikt z nas nie poparł wyboru i doszły nas słuchy, że sam król również nie jest zadowolony z tego, kto zostanie jego mężem i królem. Może warto przeanalizować jeszcze raz innych kandydatów i ...

The Royal Highness / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz