Rozdział dwudziesty trzeci

318 37 5
                                    

Miłego czytania :) 

Poranki niosły ze sobą nadzieję na zmianę, poprawę losu na coś lepszego. Każdy nowy dzień był szansą, początkiem, tak przynajmniej sądził Harry. Gdy przebudził się i otworzył oczy po burzliwej, pełnej napięcia nocy miał nadzieję, że wszystko jeszcze można zmienić i uratować. Wiedział, że był za dobry, Louis nie zasługiwał na kolejne szanse, ale raz za razem dawał mu je, licząc, że może teraz coś ulegnie zmianie. Podczas ślubnych przygotowań zapomniał o nocy poślubnej i kiedy zorientował się, że przecież coś takiego miało mieć miejsce, Louis pokazał swoją prawdziwą twarz. Jego arogancja, małostkowość i pycha ujawniły się w jednej chwili, gdy tylko drzwi zamknęły się za służbą. Nie tak wyobrażał sobie pierwszą noc ze swoim mężem, ale pewnie powinien w końcu zrozumieć, że w sprawie Louisa nie powinien mieć żadnych oczekiwań i założeń. Tej nocy ledwo zmrużył oko, a gdy udało mu się zasnąć, nadszedł poranek i drzwi otworzyły się wcale nie tak cicho, by można było to uznać za dyskretne.

– Dzień dobry Wasza Wysokość – pokojówka weszła do pokoju odsłaniając ciemne zasłony, a za nią w sypialni pojawiła się kolejna kobieta, ubrana w ciemny strój. Zmierzała w stronę łóżka ze srogą miną.

– Wasza Wysokość – dygnęła krótko, z wyraźnie niezadowoloną miną. Gdyby Louis był w tym pokoju z pewnością pomyślałby, że kobiety zwróciły się do niego. Teraz był pewien, że ten tytuł należał również do niego. To było boleśnie niewygodne. Usiadł gwałtownie, poprawiając poduszki. Najchętniej wstałby, ale nie chciał paradować w bieliźnie przed tymi kobietami, które chyba nie darzyły go zbyt dużą sympatią. – Jego Wysokość Król Louis przesyła prezent – kobieta wyciągnęła w jego stronę dłonie, w których trzymała ozdobne puzderko.

– Prezent? – zmarszczył brwi, zastanawiając się, dlaczego Louis miałby dać mu prezent. Może to była forma przeprosin za podłe zachowanie ubiegłej nocy albo jego nieobecność tego ranka. Uśmiechnął się delikatnie, odbierając od kobiety podarunek.

– Tak Panie, jest to dar poranny. Tradycja sięgająca dawnego świata i wielu stuleci.

– Dar poranny? Chyba nie rozumiem – poczuł, że coś jest nie w porządku i nie powinien się uśmiechać. Teraz chłód bijący od tej kobiety był zrozumiały. To nie był żaden prezent na przeprosiny.

– Król wyraża w ten sposób, jak bardzo został zadowolony w czasie pierwszej, wspólnej nocy. Gdyby Jego Wysokość nie był usatysfakcjonowany, nie utrzymałby pan żadnego prezentu – kobieta wyjaśniła to krótko i oschle, nie patrząc mu w oczy. – Życzeniem króla jest, by założył pan prezent na wspólne śniadanie, na którym jest pan oczekiwany.

Zamarł i gdy tylko kobiety opuściła sypialnię, otworzył puzderko, by zobaczyć, jak bardzo Louis postanowił go ośmieszyć. Czuł gorąco na swoich policzkach, wywołane dużo mocniej przez złość niż wstyd. Jego oczom ukazał się delikatny łańcuszek, z którego zwisała mała zawieszka. Pochylił się, chcąc przyjrzeć się dokładniej biżuterii. Sapnął ze złości, gdy dostrzegł zawieszkę, przypominającą swoim wyglądem róże.

– Co za palant – poderwał się z łóżka, szukając gorączkowo swoich ubrań.

Rozglądał się nerwowo po sypialni, ale przecież to nie był jego pokój, więc nie miał tu żadnych swoich rzeczy. Niczym burza przeszedł przez wspólny salon i dotarł do swojej sypialni, pospiesznie nasunął na siebie ubrania i dzierżąc w dłoniach biżuterię niczym miecz, skierował się w stronę jadalni, gdzie z pewnością czekał na niego Louis. Zignorował służbę i wpadł do pokoju, w którym, tak jak oczekiwał, zastał mężczyznę, który spokojnie jadł śniadanie, przeglądając przy tym gazetę.

– Mam nadzieję, że udławisz się następnym kęsem, ty chodząca definicjo dupka – powiedział głośno, nie przejmując się tym, jak wiele osób może go usłyszeć. – Coś ty sobie myślał? – rzucił w niego łańcuszkiem, który uderzył go w policzek i spadł prosto na talerz.

The Royal Highness / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz