Rozdział dwudziesty szósty

326 36 19
                                    

Niebo przysłonięte ciemnymi chmurami nie pozwoliło, by promienie słońca przedarły się przez nie choć na chwilę. Poranek nie różnił się niczym od wieczora, zarówno pierwszy, jak i drugi był ponury, chłodny i deszczowy. Krople uderzały o dach samochodu, w którym samotna postać siedziała w ciszy, oczekując na swojego towarzysza, który maszerował szybko w stronę samochodu, osłaniając głowę ciemną aktówką. Zapukał cicho w szybę i otworzył drzwi, wsuwając się na siedzenie obok kobiety, która popatrzyła na niego z pogardą graniczącą obrzydzeniem, gdy woda z przemoczonego ubrania zaczęła spływać na wycieraczkę i skórzany fotel.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, nie mogłem wyjść wcześniej – przeprosił, spoglądając na drobną brunetkę, która obserwowała go w ciszy. – Nie mam za dużo czasu.

- Świetnie, ja również, więc przejdźmy do rzeczy – powiedziała, niedbałym gestem poprawiając niewidoczną zmarszczkę na swojej kremowej spódnicy. – Jak mają się sprawy? Powinniśmy się niepokoić czy wszystko idzie po naszej myśli?

- Wszystko jest pod naszą kontrolą, zapewniam, że nie musisz się obawiać – stwierdził, a uśmiech zadowolenia pojawił się na jego przystojnej twarzy.

- Pozwól, że to ja ocenię, czy powinnam się niepokoić czy też nie. Czy król ma romans?

- Nie, zapewniam, że nie. Król jest nieczułym, pozbawionym emocji gburem, który przeważnie zajmuje się pracą i spędza czas w swoim gabinecie. Nie przepada za publicznymi wystąpieniami, spotkaniami towarzyskimi i prowadzeniem rozmów na błahe tematy. Dość często jest zirytowany, chyba nie czuje się za dobrze, ale nie odkryłem jeszcze co dokładnie mu dolega. W istocie spędzał czas z Andrew, jednym z kandydatów. Myślę, że mężczyzna chciałby zbliżyć się do króla, ale ten albo nie dostrzega flirtu albo po prostu nie jest zainteresowany.

- Czy to oznacza, że zbliżył się do księcia? – teraz uwaga kobiety była w pełni skierowana na rozmówcę.

- Nie do końca, pomiędzy nimi nadal panuje chłód i oziębłość. Nie spędzają ze sobą czasu, a jeśli już to kłócą się i obrzucają inwektywami. W pałacu wszyscy plotkują, a książę wydaje się obcy i nieprzystępny nawet bardziej niż sam król.

- To brzmi niemal idealnie, ale zapewniałeś, że nie muszę się obawiać – wytknęła oschle, odwracając od niego swój wzrok. – Więc mam jeszcze jedno pytanie, na które mam nadzieję usłyszeć odpowiedź.

- Tak?

-Czy doszło do pierwszej nocy? – kobieta wpatrywała się w krople spływające po szybie, niemal odwracając się do rozmówcy plecami.

-Z tego, co wiem, niestety nie – szatyn spuścił wzrok, wpatrując się w małą kałużę u swoich stóp. Zapewne prezentował dość żałosny, pełen pożałowania widok.

- Chyba nie muszę mówić, co masz robić prawda?

- Oczywiście, nie musisz się martwić, wszystko pójdzie po twojej myśli ciociu – ostatnie słowo wymsknęło się niepostrzeżenie, chociaż absolutnie nie powinno.

-Daruj sobie i nie nazywaj mnie tak, masz określone zadanie do wykonania i tego się trzymajmy, a kiedy zatriumfujemy wtedy ponownie będę twoją ciotką. A teraz wyjdź, nie powinniśmy być razem widywani i na miłość boską, kup sobie jakiś parasol – zganiła go i niedbałym ruchem dłoni wyprosiła z samochodu.

Deszcz nie osłabł, zimne krople nadal spadały z nieba prosto na ciemny garnitur mężczyzny. Biegł w stronę pałacu, starając się ominąć kałuże, ale co kilka kroków jego stopa trafiała prosto w wodę, która rozbryzgiwała się na wszystkie strony, plamiąc ciemne nogawki już przemoczonych spodni. Przemierzał doskonale sobie znaną drogę, przeklinając w duchu miejsce, w którym zdecydowali się spotkać. Wiedział, że wróci kompletnie przemoczony i krótki prysznic, na który będzie skazany, nie zdoła go odpowiednio rozgrzać. Myślał o przeprowadzonej rozmowie, miał tak wiele do zrobienia i nie wiedział, jak zdoła zrealizować ich plan. Usłyszał grzmot, a po chwili w oddali niebo rozbłysło.

The Royal Highness / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz