Rozdział dziewiąty

363 42 6
                                    


Wiem, że akcja rozwija się dość wolno, ale mam nadzieję, że nie jesteście jeszcze znudzeni tą historią, ponieważ jeszcze bardzo dużo rozdziałów przed wami :) Miłego czytania! 

Zdjął słuchawki i z głośnym westchnieniem przeciągnął się na krześle, które zdecydowanie nie było przystosowane do wielogodzinnego siedzenia. Rozmawiał już o tym z Jo i poparła jego wniosek o natychmiastową zmianę krzeseł na wygodne fotele, ale najwidoczniej Max nie wierzył w ich narzekania i uznał, że ich kręgosłupy nadal mogą znosić te tortury. Jeden rzut oka na zegarek uświadomił mu, że jego dyżur skończył się jakiś kwadrans temu i gdyby nie uciążliwe burczenie w brzuchu nie zorientowałby się, że czas na powrót do domu.

Z przyjemnością wróciłby do swojego przytulnego, ciasnego mieszkanka, które wynajmował, usytuowanego niedaleko siedziby fundacji, ale jego rodzicom od jakiegoś czasu zdecydowanie się pogorszyło, oczywiście w sensie umysłowym i zadecydowali, że ma wrócić do domu rodzinnego na jakiś czas. Nie miał zamiaru przeprowadzać się tam na stałe, nie wytrzymałby z rodzicami dłużej, nic byłoby to konieczne. Cały czas podziwiał swoją starszą siostrę, potrafiła dostosować się do tego żenującego arystokratycznego życia, a przecież już od dawna nie posiadali żadnego tytułu. Nigdy nie zagłębiał się w tę historię, trzymał się z dala od tytułów, sztywnych zasad i wymuszonej grzeczności, z której kompletnie nic nie wynikało. Gemma była w tym dużo lepsza, potrafiła dostosować się do zasad i panującej etykiety, a przecież nie żyli w średniowieczu, nie musieli kłaniać się w pas jakimś obcym ludziom, którym ktoś wcisnął na głowę koronę i dał im prawo rządzić. Czasem żałował, że ta cała planeta po prostu nie uległa samozniszczeniu, że nagłe coś obudziło się w ludzkich egoistycznych umysłach i postanowili zawalczyć o tę Ziemię, którą doszczętnie niszczyli przez stulecia.

– Wynoś się w końcu do domu! – Jo uderzyła go w głowę, śmiejąc się skrzekliwie z tego, jak wzdrygnął się wystraszony jej nieoczekiwanym ruchem. – Przestań w końcu knuć, jak podbijesz świat i zmienisz jego oblicze. Ile razy mam ci powtarzać, pomagamy i wspieramy, ale nie uratujemy całego świata od tego ...

– Tak, tak wiem, od tego mamy króla, który został nam zesłany przez niebiosa – przerwał jej, wiedząc, jak dokończyć za nią zdanie, które powtarzała tak wiele razy w żartobliwych słownych przepychankach.

– Doprawdy Harry, nie mam pojęcia, jak można być aż takim antymonarchistą i wywodzić się z arystokratycznej rodziny – powiedziała z przesadnym, udawanym oburzeniem. Łączyły ich poglądy i niechęć do kierunku, w którym zmierzał świat, chociaż negatywne nastroje krążące wokół monarchii były im jak najbardziej na rękę. – Nie wiem, jak mogłeś zostać wybrany na jednego z kandydatów, wiesz? Wystarczy przecież, że otworzysz usta i zaczniesz mówić, cały twój urok znika w jednej chwili, żaden z ciebie książę czaruś – zażartowała i wybuchła śmiechem, widząc jego oburzoną minę. – Nawet król nie jest na tyle głupi, by brać sobie na głowę taki problem.

– Hej, teraz jesteś już niesprawiedliwa – zaprotestował, narzucając na ramiona jasną kurtkę. – To ja nie chciałbym brać sobie na głowę takiego problemu, jakim jest niańczenie króla, jego apodyktycznej matki i całej tej parszywej rodzinki z piekła rodem – chwycił plecak, z którym się nie rozstawał i ruszył w stronę drzwi, ignorując śmiech współpracowników.

– Kiedy dowiemy się, kto zostanie królem? – zawołał za nim Mark.

– Nie mam pojęcia, z pewnością wiecie, kto nim nie zostanie – wskazał na siebie i wyszedł w towarzystwie oklasków i głośnych śmiechów.

Tym czego nie lubił najbardziej w tymczasowym mieszkaniu z rodzicami, były dojazdy do domu. Starał się jeździć tylko na swoim ukochanym rowerze, ewentualnie korzystając z komunikacji miejskiej. Odkąd na każdą rodzinę przypadał tylko jeden samochód życie wszystkich uległo zmianie, ale to prawo zostało wprowadzone tak dawno, że nie pamiętał już, jak można żyć inaczej. Miał zamiar oznajmić rodzicom, że codzienne korzystanie z kierowcy doprowadzi ich chyba do finansowej ruiny i on nie ma zamiaru brać w tym udziału. Westchnął, gdy zauważył kierowcę czekającego przed samochodem. Mężczyzna otworzył drzwi, kiedy tylko zbliżył się do niego i jak zwykle z miną nie wyrażającą zupełnie niczego, przywitał go uprzejmie.

The Royal Highness / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz