Rozdział ósmy

360 41 2
                                    


Miłego czytania :) 

Słyszał rozdzierający serce huk, widział blask świateł, a potem nastała martwa cisza, która przerażała go najbardziej. Szamotał się, walcząc z pościelą, która teraz wydawała się największym zagrożeniem. Przebudził się z głośnym krzykiem na ustach i szybko poderwał się, siadając na łóżku. Oddychał ciężko, starając się uspokoić i wytłumaczyć sobie, że to był tylko sen, ten sam co zawsze. Nie rozumiał, dlaczego był tak przerażony za każdym razem, gdy śnił. W sypialni panowała ciemność, a granatowe zasłony skutecznie tłumiły nawet najmniejsze oznaki nadchodzącego poranka. Oparł się o poduszki, wiedząc, że nie zmruży już oka. Zresztą niedługo i tak zostałby obudzony. Włączył lampkę rozświetlając choć trochę wnętrze i spojrzał na drzwi znajdujące się dokładnie naprzeciw łóżka, prowadzące do saloniku połączonego z garderobą. Wiedział, że dalej znajdowały się kolejne drzwi, prowadzące do sypialni, tej którą już niedługo miał zająć jego małżonek. Nie wiedział, co czuć na samą myśl o tej sytuacji. Z pewnością był zniesmaczony wizją dzielenia swojej prywatnej przestrzeni z kimś zupełnie obcym, więc cieszył się z tej specyficznej zasady oddzielnych sypialni.

Wiedział, że musiał ogłosić swój wybór już na dniach. Matka patrzyła na niego znacząco od jakiegoś czasu, więc pewnie była już świadoma, że stara się jak najbardziej przeciągnąć dzień ostatecznego wyboru. Korona na jego głowie nie wydawała się już tak obca, przyzwyczaił się do jej specyficznego ciężaru, który stawał mu się coraz bliższy. Musiał poćwiczyć jeszcze poruszanie się w płaszczu koronacyjnym, który miał mieć na ramionach. Pamiętał opowieści swojego ojca, który wspominał, że najbardziej bał się spaceru z koroną na głowie do momentu, gdy nałożono na niego długi płaszcz. Wtedy słuchał tych historii i spoglądał na brata, który przecież miał być tym, który zasiądzie na tronie po ich ojcu. Arthur zawsze był spokojny i opanowany, miał w sobie coś, co wskazywało, jak dobrym władcą będzie.

Czasami zastanawiał się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby świat całkowicie się nie stoczył i nie upadł. Może wtedy byłby zwykłym dzieciakiem z rodzicami, którzy poza wymaganiami potrafili też spędzać czas ze swoimi dziećmi. Wyobrażał sobie wspólne wycieczki na plażę, wizyty w parkach rozrywki, popołudnia spędzone na piknikach. Wiedział, że tak wyglądało życie zwyczajnych ludzi, ale on znał to tylko z filmów. Przyzwyczaił się do swojego życia i doceniał to, co posiadał. Teraz nie chciał już tego, czego pragnął w dzieciństwie, bo to właśnie jego dzieciństwo go ukształtowało i uczyniło z niego człowieka, jakim był w tej chwili. Niemniej jednak czasami odzywała się w nim ta tęskna strona, której nie udało mu się jeszcze skutecznie uśmiercić, chociaż bardzo się starał.

Usłyszał ciche kroki, gdy służący wszedł do środka i skierował się w stronę okna, by odsłonić zasłony i wpuścić do pokoju trochę świeżego powietrza i promieni słonecznych. Obserwował go ze znudzeniem, zastanawiając się, jak wiele zadań dziś na niego czekało.

– Wasza Wysokość – służący popatrzył na niego zszokowany. – Nie śpisz już Panie?

– Przebudziłem się niedawno – wyjaśnił krótko, odwracając wzrok od mężczyzny.

– Zaraz przyniosę herbatę Panie.

To był taki sam poranek, jak każdy inny, herbata wypita w łóżku, ubranie się z pomocą garderobianych, śniadanie w towarzystwie całkowitej ciszy i pustki. A później spotkanie z sekretarzem i rozpoczęcie dnia pełnego pracy.

– Dzisiejsza prasa – Matthew położył na biurku pokaźny stos gazet, które powinien przejrzeć.

– Co też dziś ciekawego pojawiło się w tych pisemkach? – zapytał, patrząc na swojego sekretarza, który z pewnością był już doskonale poinformowany o najważniejszych informacjach i plotkach.

The Royal Highness / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz