P. IV / LUDZKIE JEDZENIE

530 64 12
                                    

Xiao nie skupiał się zbytnio na historii, którą opowiadał mu Aether. I to bynajmniej nie dlatego, że nie chciał czy nie zależało mu na tym, by dowiedzieć się jak największej ilości szczegółów z dnia Travelera. W innych okolicznościach słuchałby go jak zaczarowany. Tym razem jednak zwyczajnie nie potrafił skoncentrować się na tyle, by zrozumieć sens choćby jednego zdania. Idąc z opuszczoną głową, wbijał mocne spojrzenie w ich złączone dłonie marszcząc nieznacznie brwi i bijąc się z myślami. 

Bo czyż tak bliski kontakt fizyczny nie oznaczał według ludzkich zwyczajów jakiegoś stopnia znajomości? Czyż to nie przyjaciele pozwalali sobie na takie gesty? Oczywiście, Xiao rozumiał, że przelotny dotyk zdarzał się większości ludzi. Otarcie ramion, gdy przeciskali się przez tłum albo przywitanie czy pożegnanie się były pierwszymi sytuacjami, o których Yaksha pomyślał, gdy szukał przykładów dla usprawiedliwienia swojej tezy. W jego życiu oczywiście nic takiego się nie zdarzyło. Jedyny fizyczny kontakt, jaki znał i rozumiał, dotyczył pola bitwy czy po prostu samej walki. Ludzie mieli tendencję do unikania go, do rozchodzenia się na boki, gdy się go zauważało, do gwarantowania mu tej przestrzeni dookoła jego osoby.

Yaksha szczerze nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy ostatnio czuł czyjś tak delikatny dotyk. I cholernie żałował, że dłoń jego i Aethera dzieliły dodatkowo dwie warstwy rękawiczek, ale przecież nie mógł odezwać się i poprosić, by je zdjęli. To musiałoby Travelerowi wydać się co najmniej dziwne. I z pewnością wyrażenie takiej prośby na głos spowodowałoby ich odsunięcie się od siebie. Przerwanie kontaktu, który mieli w tamtym momencie. Dlatego Xiao się nie odzywał. Cieszył się chwilą. Cieszył się delikatnością Aethera. I z całych sił starał się ignorować swój szósty zmysł, który mówił mu, że coś było absolutnie nie tak. Nie musiał nawet patrzeć w stronę tłumu żeby wiedzieć co dokładnie mu nie pasowało. Wcześniej, gdy Aether był sam, ludzie pochodzili do niego, witali się z nim, zagadywali go czy wykonywali najróżniejsze, ogólnie uznawane za przyjacielskie, gesty. Traveler wręcz nie mógł się od nich odpędzić. Ale gdy szedł w jego towarzystwie, nagle dookoła nich tworzyła się ta niewidzialna granica. Ta bańka dookoła nich. Nawet jeśli ktoś chciał podejść do Aethera, nawet jeśli uczynił już pierwszy krok, dosłownie zamierał w miejscu uświadamiając sobie, w czyim towarzystwie chłopak się porusza po czym nagle porzucał swój pierwotny zamiar.

Dlatego spokojny zazwyczaj umysł Xiao pracował na najwyższych obrotach. Bo z jednej strony oczywiście, że chciał móc trzymać Aethera za rękę przez cały festiwal, ba, przez cały dzień i całą wieczność nawet. Oczywiście, że chciał spędzić z nim ten czas. I oczywiście, że był nawet w stanie dać się przeciągnąć, również w fizycznym znaczeniu tego słowa, przez wszystkie atrakcje, które mieli przed sobą. Ale reakcje ludzi, których mijali, tylko budowały stabilniejszy fundament pod jego lęki. Co jeśli swoją obecnością pozbawi Aethera interakcji, do których ten zdążył przywyknąć? Co jeśli ludzie zaczną gorzej myśleć o blondynie tylko dlatego, że zechciał zadawać się z kimś o tak niechlubnej sławie, jak on? Lub, co najgorsze, co jeśli będą patrzyli na Travelera z politowaniem i współczuciem, z góry zakładając, że spędzanie z Xiao wolnego czasu jest dla Aethera wypełnieniem poczucia obowiązku? Że chłopak czuje się zmuszony do użyczenia swojej uwagi komuś, kto oficjalnie i powszechnie został uznany za społecznego wyrzutka? Że dla blondyna to tylko kolejny projekt, kolejny sposób na udowodnienie, jak wspaniałym bohaterem to on nie jest.

A jednak wystarczyło jedno spojrzenie na roześmianą twarz Aethera, który opowiadał mu kolejną historię o upartym kupcu, który koniecznie uparł się na najbardziej idiotyczną trasę przewozu, na to, jak chłopak bogato gestykuluje wolną ręką, ani o centymetr nie ruszając tej, za którą trzymał Xiao i na to, jak dziwaczne miny robi, by oddać powagę i emocje całej sytuacji, by wszystkie te lęki wyparowywały z duszy Yakshy. Przynajmniej na krótką chwilę. Bo Adeptus zaczynał przeczuwać, że jeśli ich relacja jakkolwiek się rozwinie czy chociaż utrzyma na tym samym poziomie, bo Xiao miał wrażenie, że proszenie bogów o to, by dali im spędzić razem tyle czasu, że ich relacja mogłaby się realnie rozwinąć wydawało się Yakshy proszeniem o zbyt wiele, martwienie się o Travelera stanie się dla niego stałą emocją. A martwienie się o jego reputację zawsze będzie wyrzucało znaki ostrzegawcze na granicy myśli Adeptusa.

Genshin Impact - Call Me By Your NameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz