P. IX / DOBROĆ

465 65 22
                                    

Xiao zamarł w każdym znaczeniu tego słowa. Sam nie potrafiłby stwierdzić, kiedy ostatni zdarzyło mu się czuć coś podobnego czy chociażby znaleźć się  w sytuacji choć minimalnie, czy też skrajnie, przypominającej tę, w której znajdował się obecnie. Choć, może nawet gdyby Yaksha pamiętał taki moment, nie potrafiłby skupić się na nim w tamtej chwili. Jego mózg zamienił się w białą, nietkniętą myślą kartkę, gdy tylko zorientował się, jak blisko Travelera się znalazł. Logiczna, próbująca jakkolwiek działać, część jego mózgu, doskonale rozumiała, że cała ta sytuacja była czystym przypadkiem. Aether zwyczajnie dostrzegł kogoś, kto mógłby zakłócić dynamikę ich wieczoru i próbował ich przed tym uchronić. Ot, taktyczne posunięcie bez ukrytych intencji. Xiao wiedział, że powinien się opanować. Że jego serce i mózg zaczynają skupiać się na detalach, na których nie miały prawa. Na detalach, które mogły przerodzić się w jego myślach w nierealną fantazję, która tylko zrujnowałaby ich relację. Nawet przeżyte lata, szkolenia i walki, które tak dobrze nauczyły go ukrywać choć skrawki emocji, nie zdały się zupełnie na nic w tej jednej sytuacji. Xiao próbował z całych sił utrzymać pozory spokoju, ale prawda była taka, że praktycznie topniał w towarzystwie Aethera nie potrafiąc powstrzymać rumieńca, który na dobre rozgościł się na jego twarzy.

Yaksha naprawdę starał się znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia. Cokolwiek, na czym dałby radę skoncentrować myśli, byleby nie skupiać się na znajdującym się przed nim blondynie. Szorstkość bijąca od kamienia, z którego zbudowano znajdujący się za nim dom, a którą tak wyraźnie czuł na swoich gołych plecach. Chłód nocnego powietrza. Stałość gruntu pod jego nogami. Blask księżyca, który oświetlał okolicę. Cień, w którym byli ukryci. Szmer rozmów, który słyszeli jeszcze z obszaru Festiwalu, ale też dźwięki konwersacji, która miała miejsce tuż obok nich, gdy dwoje ludzi przeszło obok uliczki, w której się chowali. Yakshy nie umknął też fakt, że jego serce zdawało się ominąć kilka uderzeń, że poczuł na policzkach nagłe ciepło tak, jak zauważył, że zaschło mu w gardle. Żaden z tych czynników nie wygrywał jednak z widokiem, który Xiao miał przed sobą. Nie, od tego widoku Adeptus nie potrafił oderwać ani spojrzenia, ani myśli.

Aether stanął tak blisko niego, że stykali się ze sobą torsami. Jedną rękę blondyn oparł o ścianę na wysokości głowy Yakshy, zaś drugą zakrył usta Xiao na wszelki wypadek, by ten nie wydał z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Traveler nie patrzył na niego, ale uważnie obserwował ulicę, z której słyszeli konwersację. Dzięki temu Adeptus miał idealny kąt do patrzenia na profil chłopaka, samemu pozostając przy tym w pewien sposób niezauważonym. To skupienie na jego twarzy, delikatne zmarszczenie brwi, oczy, które z tak bliska i w tym świetle przypominały ciemny bursztyn. Xiao był daleki od narzekania i chętnie spędziłby jeszcze więcej czasu na podziwianiu wszystkich cech Travelera, gdyby nie to, że blondyn odetchnął z ulgą, gdy nie zostali nakryci i zorientował się w sytuacji, w którą sam ich popchnął. I to dosłownie. 

- Przepraszam za to - oznajmił Aether odsuwając się nagle jak poparzony, jednak wciąż o dziwo nie puszczając dłoni Yakshy. - Nie powinienem był cię tak popychać ani tak bardzo naruszać twojej strefy komfortu i przestrzeni osobistej. Po prostu wydawało mi się, że widziałem kogoś znajomego i wolałem uniknąć przerywania nam wieczoru. Stąd to nagłe schowanie się w cieniu. Naprawdę przepraszam. Mam nadzieję, że nie sprawiłem, że poczułeś się niekomfortowo. Znaczy wiem, że pewnie tak się poczułeś, ale wiesz, nie w za dużym stopniu - chłopak z nerwów zaczynał wyrzucać z siebie słowa, które tylko cudem składały się jeszcze w zdania, dlatego Xiao postanowił mu przerwać. To, jak poczuł się przez tę sytuację, było rozmową na inny termin. Na świętego nigdy chociażby.

- Nic się nie stało - oznajmił Adeptus względnie spokojnie, choć musiał kilkukrotnie przełknąć ślinę i odchrząknąć, nim odzyskał pełnię władzy nad własnym głosem. Żeby nie wzbudzić większych podejrzeń, skupił rozmowę na możliwie najbardziej błahym temacie. Nie chciał żeby Aether dojrzał rozczarowanie malujące się na jego twarzy od momentu, w którym jego nagłe odsunięcie się odpowiedzialne było za falę chłodu, którą poczuł Yaksha. - Co to była za znajoma? Ta, której towarzyszył strażnik?

Genshin Impact - Call Me By Your NameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz