P. XV / PRZYJACIELSKIE SZACHRAJSTWA VERR GOLDET

40 4 0
                                    

Verr nie potrafiła nie zauważyć coraz wyraźniejszej zmiany w zachowaniu swojego ulubionego rezydenta. Chwilę po powrocie z Inazumy Yaksha naprawdę wydawał się nieco bardziej ludzki. Jakby nie patrzeć Verr dała radę wydusić z niego w końcu konwersację, która nie była jednostronna poza kilkoma mruknięciami czy jednosylabowymi odpowiedziami. Przez krótką chwilę Xiao wyglądał jakby nie mógł doczekać się następnego dnia. Jakby niemalże z radością witał nowy poranek i spodziewał się po następnych godzinach czegoś naprawdę miłego. Co u Yakshy, który do tej pory zakładał zawsze to, co tylko najgorsze i co mogło pójść w najmniej optymalny sposób było ogromnym przeskokiem.

W żadnym momencie nie można było też powiedzieć, że Yaksha zaniedbał przez to swoje obowiązki, czy że jego wizerunek zimnokrwistego obrońcy Liyue jakkolwiek na tej niewielkiej zmianie ucierpiał. Xiao dalej patrolował miasto i jego okolice wyłapując przestępców i rzezimieszków z dokładnie taką samą skutecznością, jak wcześniej. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że z większą. A Verr nie zamierzała pytać skąd wzięła się ta zmiana, bo podobną zawziętość wywodzącą się z wewnętrznych pokładów dobra i chęci pomocy widziała w niewielu ludziach. Miała wrażenie, że mogłaby ich wszystkich wymienić na palcach obu rąk. A tylko z jedną z tych osób Xiao spędził ostatnio trochę nadprogramowego czasu.

Goldet znalazła Yakshę parokrotnie w jego ulubionym miejscu, gdy nosiła mu posiłki i nawet usłyszała komentarz od kucharza, że świat się musi kończyć, bo Xiao naprawdę poświęcił czas żeby do niego zejść i personalnie podziękować mu za stworzenie jedzenia, które było smaczne i które był on w ogóle w stanie zjeść bez większych komplikacji dla własnego zdrowia. Za każdym razem Xiao krótko z nią rozmawiał, jednak tak, jak upływały dni, tak rozmowy te stawały się coraz krótsze i coraz podobniejsze do tych, do których Verr tak niechętnie przywykła.

 Właścicielce najlepszego przybytku w całym Liyue nie umknął też fakt, że Xiao z festiwalu powrócił z nowym biżuteryjnym nabytkiem. Tak, jak zauważyła też to, że ręka chłopaka mimowolnie i bez zastanowienie zawsze prędzej czy później wędrowała do nowego wisiora, jakby to w nim Xiao szukał siły na przeżycie kolejnego dnia. Kobieta nie zamierzała tego komentować w żaden sposób na głos. Wiedziała, że Yaksha nie znosił, gdy inni zauważali w jego osobie jakichkolwiek drobnostek czy nawyków. Sądził, że to tylko bardziej wystawiało go na atak i sprawiało, że był niepotrzebnie bezbronniejszy. Dlatego nie chcąc go speszyć i zniszczyć tego nowego, nieszkodliwego nawyku, Goldet tylko odnotowała go w swoim mentalnym notesiku i nie mruknęła ani słowa.

Należało też pamiętać, że Verr była najlepszą gospodynią w całym Liyue. O ile nie w całym Tevyacie. Nie mogła więc pozwolić by ktoś tak bliski jej sercu spędzał swoje dni w izolacji, osamotnieniu i bezmiarze smutku. Dlatego sięgnęła po najlepsze lekarstwo, jakie tylko istniało na tę pełną marazmu chorobę. Żwawym krokiem i zadzierając nieco spódnicę w dłoniach popędziła do przybytku, w którym przebywała Katheryn. 

Katheryn natomiast wystarczyło jedno spojrzenie w niezwykle zawzięte oczy przyjaciółki by z cichym westchnięciem przeprosiła wszystkich i na chwilę zamknęła swoje stoisko. Chwilę po tym, jak na wystawie zatrzaśnięte zostały drewniane okiennice, Verr usłyszała chrobot klucza w drzwiach i wejście na zaplecze stanęło przed nią otworem. Bez większego ociągania czy ceregieli skorzystała z zaproszenia, od razu kierując swoje kroki ku niewielkiemu aneksowi kuchennemu.

- Czuj się jak u siebie - rzuciła z lekkim przekąsem Katheryn, choć szczery i szeroki uśmiech na jej twarzy zaprzeczał udawanej goryczy jej słów.

- Zamierzam, dziękuję. Tak, ja ty czujesz się u mnie - odbiła piłeczkę Goldet z cichym śmiechem po czym zamilkła by obserwować jak przyjaciółka zaparza im po kubku herbaty.

Genshin Impact - Call Me By Your NameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz