♡11♡

63 6 0
                                    

Wkurzony Samuel poszedł w stronę szkoły, ale tylko on wie co teraz zamierza.

Nawet najlepszym zdarzają się spory i nieporozumienia z najbardziej błachych powodów. Tak też zdarzało się i będzie zdarzać się w naszym przypadku, bo są rzeczy których nie da się przeskoczyć.

Nastała dziwna atmosfera.

- No to co teraz? - Spoglądam na resztę przyjaciół.

- Ja idę spotkać się z Sarą bo miałem jej pomóc w nauce dziś, więc życzę wam miłego dnia. - Mówi z lekkim przekąsem w głosi Oliver i odchodzi do zamku.

Patrzę wyczekująco na pozostałych.

- Ja zostaje. Nie mam nic lepszego do roboty a po za tym rozmowa jest bardzo przyjemna o ile nie przemienia się w kłótnie. - Uśmiecha się Oscar.

- Nie mam już siły. - Samantha kładzie się na trawie. - Nie wiem co się z nim ostatnio dzieje. Nabuzowany ciągle jakiś. Co nie powiem to on swoje kontra od razu stawia. Może głupio to zabrzmi zwłaszcza po tym jak sama się z nim pokłuciłam, ale martwię się o niego. Od tygodnia skoro świt biega do upadłego a potem śpi jak zabity. Zamęcza się ćwicząc a potem humor mu szwankuje?

- Biega rano? - Zdziwił się Oscar.

- No a potem wraca zdyszany gorzej niż pies na saharze i musi odsypiać bo tak się zamęcza. Nie zauważyłeś? - Zdziwiła się blondynka.

- Nie miałem bladego pojęcia a w jednym pokoju z nim ciągle mieszkam. Musi przychodzić wcześniej niż się budzę bo naprawdę nie zauważyłem, że go nie ma.

- To się porobiło, ale może pogadamy o czymś innym. - Proponuje. - Wakacje za niedługo, macie jakieś konkretne plany poza sierpniem u Samuela jeśli dalej będzie nas tam chciał?

- Raczej nie, z rodziną będę odwiedzał familię. Tydzień u jednych dziadków, potem do drugich na chwilę. Wszystko po staremu.- Oscar spogląda na mnie z uśmiechem.

- Achhhh. - Samantha wzdycha ciężko. - U mnie kwiaciarnia rodziców jak zawsze i opieka nad młodszą siostrą, która dla innych jest miła ale dla mnie upierdliwa. Oddałabym wszystko żeby uwolnić się od kwiaciarni. Rodzice liczą, że przejmę interes. - Dziewczyna smutnie spogląda nie niebo.

- Ale ty wiążesz przyszłość z Quiddichem. Dalej nie powiedziałaś rodzicom? - Pytam się jej zdziwiona bo obiecał, że porozmawia o tym w końcu z rodzicami.

- Według mojego taty to głupi sport, dziecinna zabawa. kiedyś mu powiem, ale to jeszcze nie ten czas. A twoje plany? - Sam patrzy na mnie wyczekująco.

- Pomogę pewnie mamie w piekarni, ale znając życie ciągle będzie mnie z tamtąd wyganiać i mówić, żebym więcej przebywała na świeżym powietrzu i nie marnowała czasu na monotonność. Zrobimy sobie wieczory filmowe i dziadziu znów będzie narzekał na sztuczność komedii romantycznych. Od tamtego lata zrobił się bardziej zrzędliwy, ale nareszcie pogodził się z odejściem babci. Tęsknie za nimi i naprawdę czasami mi szkoda, że moja mama nie przepada za sowią pocztą.

- Pamiętam jak na początku szkoły przysyłała ci malinowe drożdżówki. Po prostu niebo w gębie. - Rozmarzył się Oscar.- Ale może uda mi się wpaść do piekarni odwiedzić was. - proponuje rozpromieniony chłopak.

- Jak zawsze zapraszam, ale wiedz, że szybko nie wrócisz do domu wtedy. Wiesz jaka jest moja mama.

- Jest najmilszą i najsympatyczniejsza kobieta pod słońcem, oczywiście za raz po tobie. Wychowała ona najwspanialszą marzycielkę świata.- Oscar śmieje się do mnie i szturcha mnie łokciem.

- Weź ty się już tak nie podlizuj, zresztą i tak tego nie usłyszy. Jeszcze z miłego chłopaka staniesz się podlizusem. - Samantha śmieje się z niego.

- Aj, aj, aj. - Kręcę głową z niedowierzaniem. - Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że was mam.

Uśmiecham się do nich promiennie i dołączam do Sam, kładąc się na trawie. W tak pięknym, słonecznym dniu delikatny puch chmur rozciągający się na nieboskłonie przeobraża się w rozmaite kształty i działa niezwykle pobudzająco na wyobraźnie. Jedna część chmur tworzy jakby serce, niedoskonałe, lecz wielkie i piękne. Automatycznie mój uśmiech wzrasta, przed oczami pojawia mi się zniewalający, lecz nieśmiały uśmiech Remusa. Oczyma wyobraźni dostrzegam jego mądre zielonkawe tęczówki, twarz okalaną zagojonymi bliznami, które dodają mu uroku i charakteru, i te miodowe włosy opadające mu delikatnie do oczu, które co jakiś czas musi odgarniać. Mieliśmy się spotkać kiedyś, ale narazie ja jedynie posyłam mu drobne uśmiechy na lekcjach, a w momencie gdy on je odwzajemnia moje serce rozpływa się w błogim uczuciu wszemogarniającej radości.

Urocza Puchonka || Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz