♡8♡

120 7 0
                                    

Cały dzisiejszy dzień spędziłam w łóżku. Po wczorajszej wizycie w skrzydle szpitalnym pani Pompy kazała mi zostać w łóżku, na szczęście po zapewnieniu Samanthy, że mnie przypilnuje żebym zażywała eliksir, pozwoliła mi zostać w łóżku w dormitorium.

Sam już dzisiaj parę razy przyniosła mi herbatkę, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Na szczęście już mi lepiej i jutro normalnie mogę już iść na lekcje.

Dzięki czemu po praktycznie dwóch dniach w praktycznie tylko własnym towarzystwie zobaczę niektóre osoby i pogadam z chłopakami.

Muszę pamiętać, że jak będę w bibliotece to muszę znaleźć kolejną część powieści, oczywiście tej którą polecił mi Remus, niezwykle mnie zaintrygowała. W niektórych momentach wydawała się niezwykle fantastyczna pomimo, że uczę się zaklęć i mam świadomość, że magia i smoki istnieją.

Biegnę przez las, gwiazdy błyszczą się w złotych odcieniach układając się w niezliczone konstelacje na spowitym mrokiem niebie. Najwięcej światła rzuca na ziemię połówka księżyca, która w rzeczywistości jedynie je odbija.
Las jest mroczny. Dookoła otaczają mnie gałęzie z liśćmi jak i igłami. W koronach drzew znajdują się liczne gniazda ptaków. Gdzieś z oddali dobiegają do moich uszu odgłosy zwierząt żyjących nocą. Połamane gałęzie i liście opadłe na ściółkę skrzypią pod moimi stopami. Słyszę szelest gdzieś za mną. Pomimo to dalej biegnę. Cichy stukot wydawany przez łapy jakiegoś zwierzęcia przeszywa mnie na wskroś. Czuję jak moje serce przyśpiesza. Zaczyna mnie ogarniać panika. Dlaczego biegnę? To pytanie odbija się w mojej głowie pozostawione bez odpowiedzi. Pomimo to coraz szybciej na przemian stąpam obiema nogami po głębie. Chcę się odwrócić, ale cichy głosik w mojej głowie każe mi się nie zatrzymywać. Nie zaprzestając wykonywane przeze mnie czynności odwracam delikatnie głowę. Widząc szare zwierzę z wielkimi ślepiami podążające za mną dostaje ataku paniki. Już nie słyszę odgłosów z otoczenia, jedynie moje bijące niemiłosiernie szybko serce. Boję się. Staram się biec szybciej jednocześnie rozglądam się dookoła w poszukiwaniu pomocy ale mój wzrok nie natyka się na nic co mogłoby pomóc. Jestem przerażona. Stworzenie za mną może w każdej chwili mnie zaatakować, a w tedy ze mną koniec. Chcę biec szybciej. Czuję jak adrenalina buzuje w moich żyłach. Ja... Już w sumie nie wiem jak się oddycha. Z nerwów i emocji nie mogę złapać oddechu. Rozglądam się w poszukiwaniu pomocy, ale już nic nie widzę. Łzy gromadzące się w moich oczach tylko to utrudniają. Naprawdę nie chce umierać. Ja...
Nie chce, nie mogę, nie mogę jest jeszcze tyle rzeczy których nie zrobiłam, tyle emocji, których nie doświadczyłam, tyle słów których nie powiedziałam...
Proszę ją nie chce. Łapy dużego zwierzęcia odbijają się od powierzchni wydając dźwięk który potęguje moje przerażenie. Bestia jest coraz bliżej, ja to czuje. Boję się. Tracę siły. Ogarnia mnie przerażenie. Już nic nie widzę. Łzy leją się z moich oczu. Już nie daje rady biec, ale wiem że muszę. Nie chcę umierać. Przecież jeszcze tyle życia przede mną.
Już nie czuje nóg. Tracę grunt pod nogami.
Upadam.
Nie, nie, nie, tak nie może być ja nie chcę. Staram się podnieść, ale przerażenie i zmęczenie mi na to nie pozwalają. Jedynie przekręcam się i widzę okrutne stworzenie które jest coraz bliżej. Nie mam już siły. Przerażenie ogarnia mnie do reszty. Chciałabym wierzyć w cud, ale on się nie zdarzy. Nikt mnie nie uratuje, jestem sama. Wilk wykonuje wyskok aby zaatakować swoją ofiarę. To ja jestem tą ofiarą. Trzęsę się cała. Zakrywam rękoma twarz całą zalaną łzami. Zaciskam mocno oczy czekając na ból. Ja nie chcę umierać. Nie mogę. Boję się. Muszę walczyć nie mogę zginąć. Moje ciało drży. Próbuję otworzyć oczy ale jedynie uchylam jedno oko. Jedyne co widzę to pazury i ostre kły tuż nade mną na co zaciskam oczy i próbuję się skulić ale już jest za późno. Czuję ostre części kości zwierzęcia przebijające się przez moją skórę. Ból jest niemiłosierny. Do moich nozdrzy dociera metaliczny zapach krwi.

Zaciskam oczy z całych sił, przerażenie ogarnia mnie do takiego stopnia, że aż otwieram gwałtownie oczy. Nie widząc już przerażającego wilka zrywam się z miejsca. Nie czując już bólu dotykam rękoma mokrej od łez twarzy. Rozglądam się dookoła ale nic nie widzę. Nic do mnie nie dociera. Czy ja jeszcze żyje?
Co się na Merlina dzieje?
Wiem tylko że siedzę. Więc szybko wstaje i próbuje się zorientować gdzie jestem. Moja głowa natrafią na jakiś opór przez co czuje narastające automatycznie w niej ciśnienie. Spadam. Upadam. Przeszywa mnie zimno posadzki, ale jest dziwnie znajome. Mój wzrok jest zamglony przez co źle widzę. Natrafiam rękoma na coś ciepłego. To... to chyba mój kocyk. Tak, to mój miękki kocyk. Od razu ogarnia mnie lekki spokój. Jestem w dormitorium. To był koszmar. Żyje, jestem cała i zdrowa. To był tylko koszmar. Uspokajam oddech i siadam na łóżku. Od razu wskakuje pod milutki kocyk i okrywam się nim szczelnie.

To był tylko głupi koszmar z strasznym wilkiem, którego się tak cholernie boję.

Urocza Puchonka || Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz