♡7♡

127 7 1
                                    

Po śniadaniu pełnym emocji. Udałam się do dormitorium. Postanowiłam, że jak katar nie minie do obiadu, to jeszcze przed nim udam się do skrzydła szpitalnego.

Póki co siedzę na łóżku z rozłożonymi książkami. Odrabiam zadania, których wczoraj nie zrobiłam, bo wolałam spędzić czas w deszczu.
Niestety książkę będę musiała odłożyć na później.

Zaraz, zaraz. A co z Samanthą? Rano jak wychodziłam to jeszcze spała, a jak wróciłam to już jej nie było. W pokoju wspólnym też jej nie widziałam. W sumie może być na błoniach, albo sama nie wiem. Ale raczej wszystko z nią w porządku.

Chociaż sama już nie wiem. Może jednak nie jestem tak spostrzegawcza jak mi się wydawało. Nie zauważyłam, że Oscar jest po części nieszczęśliwy. Przyjaźnimy się od dawna a ja nie zauważyłam nic innego w jego zachowaniu niż to, że bywa częściej zamyślony.

Co jeśli tak naprawdę jestem beznadziejną przyjaciółką, a mój optymizm jest do bani. A co jeśli....

Dobra, myśl pozytywnie. Będzie lepiej, jakoś się ułoży. Nie ma co martwić się na zapas.

To nie jest tak, że wiecznie tylko się uśmiecham i cieszę, ale po prostu muszę cieszyć się życiem, póki są jeszcze przy mnie ludzie na których mi zależy.
Wiem, że tak naprawdę każdy dzień może być kogoś ostatnim. Dlatego trzeba być miłym dla innych, szanować ludzi, pomagać, wspierać i uszczęśliwiać. Samemu trzeba żyć na miarę swoich możliwości i zwyczajnie cieszyć się dniem i chwilą.

Bo wspomnienia się tworzy każdego dnia.

Muszę bardziej zwracać uwagę na szczegóły, może w tedy będzie lepiej.
Na razie póki co to muszę skończyć zadania.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

- Tu jesteś. - Mówi Samanta z wyrzutem i wchodzi do pokoju.

Leżę pod cienkim kocykiem z książką w ręku i spoglądam w jej stronę z niezrozumiałym wyrazem twarzy.

- Szukałam cię dosłownie wszędzie. Gdzieś tu była?

- Yyyy. Byłam w kuchni na śniadaniu, ale ty spałaś, a jak wróciłam to ciebie już nie było i w sumie to siedziałam potem cały czas tutaj.

- A wiesz, że dziś była wycieczka do Hogsmeade? Miałyśmy iść we dwie, a ty mówiłaś, że rano odrobisz zadania a potem spotkamy się na dziedzińcu. To miał być wypad bez chłopaków, a skończyło się na tym, że byłam tylko z nimi a Watson mi ciągle tylko dogryzał. Miałam nadzieję że się porostu zakręciłaś i poszłaś sama, ale ciebie nie było nigdzie. - Mówi podniesionym głosem gestykulując.

- Przepraszam cię. Naprawdę na śmierć o tym zapomniałam. Do tego mam katar i cały dzień już tu jestem.

- Nie wiesz jak bardzo się martwiłam, a jak Oscar powiedział, że masz katar to byłam zła bo myślałam, że się gdzieś szwędasz. - Mówi już łagodniej i siada na moim łóżku.

- No przepraszam, naprawę nie chciałam żeby tak wyszło. - Spuszczam głowę zmieszana.

Czuje dłonie Samanthy obejmujące mnie w szczelnym uścisku, który odwzajemniam.
Nieumyślnie kicham, na co przyjaciółka odsuwa się lekko.

-  Jednak się przeziębiłaś.

- Nieprawda, po prostu mam katar. - Szczerze się do niej.

- Tak na pewno bo kichanie oznacza katar. Już w to wierzę, od razu. - Mówi z wyczuwalną ironią w głosie moja przyjaciółka.

Ja co ja uśmiecham się niewinnie i delikatnie drapie się po głowie.

- A byłaś chociaż w skrzydle szpitalnym?

-Yyy no teoretycznie to miałam zamiar iść tam przed obiadem, ale nie poszłam na niego i wyszło jak wyszło.

- Oj Nora, Nora co z ciebie wyrośnie?- Śmieje się Sam perliście, a ja po chwili dołączam do niej.

- No to opowiadaj jak było w wiosce?

Dziewczyna patrzy na mnie z ukosa.

- Poza tym, że martwiłam się, zachodziłam w głowę i niepokoiłam się o pewną niedokońca odpowiedzialną puchonkę z przeróżnymi pomysłami. Pomijając upierdliwego Samuela, Oscara, który był duszą i umysłem nieobecny. To zostaje zwyczajna pogawędka z Oliverem, który dzisiaj był wyjątkowo radosny po spotkaniu z prawie dziewczyną. Nie było tragedii skrótem mówiąc- kończy swoją wypowiedź Samantha.

- Jeszcze raz cię przepraszam.

- Już się nie gniewam, ale nie wystawiaj mnie i nie zapominaj na przyszłość- grozi mi palcem.

Podnoszę ręce do góry w geście poddania się.

- A tak w ogóle zauważyłaś, że Oscar od pewnego czasu się dziwnie zachowuje?- Delikatnie zaczynam temat.

- Niby tak, ale nie masz co się przejmować, minie mu z czasem. - Zbywa mnie ręką.

- Weź posłuchaj chwilkę proszę.

Wzdycham nie wiedząc jak delikatnie ugryźć to wszystko.

- Dziś na śniadaniu byłam w kuchni. Oscar z Oliverem też tam byli, no to wiadomo po prostu rozmawialiśmy. Oliver mówił coś o Sarze. A ja zapytałam się Oscara, czy ma kogoś na oku. Niby zaprzeczał, ale wyszło że jednak. Potem oboje gadali, że to skomplikowana sprawa. Oscar się dziwnie zachowywał, później Oliver też i już nie wiem co mam myśleć. Z jednej strony głupio mi że nie zwróciłam na to większej uwagi, a z drugiej nie rozumiem czemu mi nie zaufał. Wiesz może coś?

Samanta patrzy na mnie wyraźnie zmieszana.

-Yyy, nie, chyba nie, nie wiem...

- Czyli coś wiesz. Nie żeby coś ale myślałam, że mam z nim lepszy kontakt. - Wzdycham.

- Naprawdę nie wiem, to znaczy nic mi nie mówił.

- Ale wiesz... - Ciągnę dalej.

- No właśnie nie do końca. Achh po prostu coś zauważyłam i chyba się domyślam, ale to nic pewnego i obawiam się, że muszę zachować to dla siebie. Nie przejmuj się z czasem na pewno coś powie. - Uśmiecha się pokrzepiająco.

- A teraz koniec tematu, ruszasz tyłek i idziemy do pielęgniarki, żebyś całkiem się nie rozłożyła. Ruchy, ruchy. No już wstajesz.

Urocza Puchonka || Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz