♡17♡

28 2 0
                                    

Minął tydzień, a ja chociaż bardzo się starałam to dalej nie napisałam listu do Remusa. Co prawda zabierałam się do tego już parę razy, czyli codziennie, ale jakoś nie umiem napisać nic sensownego.

Albo inaczej nie umiem napisać nic co nie brzmiałoby jak istne głupoty, bym nie wyszła na zdesperowaną, zakochaną idiotkę.

No bo co mam napisać?

To jest aż dziwne, ale moja głowa świeci pustkami, a przecież jest tyle rzeczy, które chciałabym mu powiedzieć i tyle tematów do omówienia, ale pisane to całkiem inna sztuka. To powinno być chociaż odrobinę przemyślane nie to co rozmowa gdy mówi się to co ślina na język przyniesie.

Wiem, że powinnam napisać bo przecież on przez tą głupią karteczkę którą dał mi w pociągu tak jakby napisał pierwszy. Chociaż swoją drogą skąd mógł wiedzieć, że mnie spotka? Wsensie mógł też liczyć na szczęście, ale mniejsza z tym.

Tak naprawdę nie mogłabym mu wysłać listu już po jednym czy dwóch dniach bo to było by dziwne. Tylko z drugiej strony skoro mam wrażenie, że on zemną flirtował to czy to wszystko nie zmierz w jednym kierunku?

Z trzeciej strony średnio znam się na relacjach romantycznych chociaż rodzice dawali mi świetny przykład to jako małe dziecko, nie zwracałam na to uwagi jak na coś nieoczywistego. I chociaż gadam z mamą o prawie wszystkim to trochę głupio mi na takie tematy wchodzić.

Achhhhh...
Z frustracji moja głowa opada na pergamin leżący na biurku. Czysty tak na marginesie.

Czy relacje między ludzkie zawsze są aż tak złożone? Czy poprostu komplikują się gdy nie są strefą czysto przyjacielską? Czemu dopiero teraz mam z tym jakiś problem. Naprawdę czuje istny chaos we mnie.

Ewidentnie jak tak dalej pójdzie to będę potrzebować pomocy.

Dźwięki, które kiedyś były dziwne, a teraz stały się prawie normą odciągają moje myśli i przywracają mnie do realnego świata.

To sowa. Skrobie o szybę zaznaczając swoją obecność.

Właśnie to sowa. List przyszedł. Tylko od kogo? Sam miała mi odpisać.

Oscar też tak naprawdę, tylko do niego pisałam zaledwie wczoraj.

Bo oczywiście do przyjaciół łatwiej pisze się listy niż do Remusa. Bo Remus to Remus.

Szybko podchodzę do okna i wpuszczam zwierzę do środka. Jej okazałe skrzydła trzepoczą dzięki czemu więcej powietrza dostaje się do mojego pokoju. Czuć w nim wilgoć więc pewnie za niedługo będzie padać. Teraz ma pewność, to sowa Samanthy. Jest szara, a jej kolor naprawdę kojarzy się z włosami jej właścicielki, ale to mały nieistotny szczegół.

Zabieram od niej list napisany przez moją drogą przyjaciółkę.
Ofiaruje jej ciasteczko i zamykam okno. Sowa zostaje w środku i nauczona już czeka. Chociaż może ona nie jest aż taka mądra i poprostu potrzebuje odpocząć? Niestety tego się chyba nigdy nie dowiem chyba, że magicznie nauczę się rozmawiać z zwierzętami, ale nawet w magicznym świecie takie rzeczy są raczej niespotykane.

Tak się stało, że zawsze podrzucam Sam jakieś smakołyki i jej sowa już jest przyzwyczajona, że musi chwileczkę poczekać i zwyczajnie odpoczywa sobie tą chwilkę. Wiem dziwne trochę to wszystko.

Mniejsza z tym.

Biegnę po schodach by dopaść jakiegoś smakołyka dla przyjaciółki.

- Gdzie tak pędzisz Nora? - słyszę głos dziadka na co automatycznie zwalniam i zatrzymuje się, aby na nic nie wpaść.

Co z moją niezdarnością może się zawsze różnie skończyć.

- Do kawiarni by zgarnąć coś dla Samanthy - tłumaczę szybko i idę dalej.

Jednak zatrzymuje się i cofam.

- Przynieść ci coś dziadiu? - szybko pytam bo trochę zależy mi na czasie ale nie zapominajmy o wychowaniu.

On jednak tylko macha ręką, więc ja podążam do kawiarni i słyszę tylko za sobą jego głos.

- Innym razem, leć bo sowa nie może za długo czekać.

Mój i jego śmiech wypełnia wnętrze.

Trasa pokonana. Dotarłam do celu wędrówki. Uwielbiam to miejsce. I ten zapach. Tylko nie mam na to teraz czasu.

- Cześć mamuś co mogę zgarnąć dla Samanthy? - pytam mojej mamy jednocześnie trzymając już w ręce gotowe pudełko kartonowe do zapakowania drobnych wypieków.

Jej uśmiech sprawia, że mój się powiększa.

- Co tylko chcesz. I możesz zaprosić ją do nas.

- Dziękuję.

Szybki tulas zaliczony. Teraz pakujemy smakołyki. Padło na babeczki: truskawkowa, waniliowa, czekoladowa, karmelowa i cynamonowa. I jeszcze bułeczką cynamonowa. Tak żeby parzyście było.

- Przyjdę o trzynastej i zmienię cię - wołam jeszcze do mamy wychodząc już do góry.

Drogę pokonałam równie szybko co poprzednio. Tym razem już bez przystanków.

Sowa na szczęście nie próbowała wylecieć za wszelką cenę tylko siedzi sobie na moim biurku. Chociaż sowy chyba nie siedzą. Nie no nie wiem. Mniejsza z tym.

Daje jej karton i głaskam delikatnie po brzuszku. Mam wrażenie że ona to lubi. Jej piórka są miękkie i przyjemne w dotyku.

- Wracaj do domu ptaszyno i nie zgób paczki - zwracam się do sowy.

Otwieram okno na oścież, aby nie miała żadnego problemu z opuszczeniem mojego pokoju.

Zabieram list który zostawiłam na biurku wraz z ołówkiem i po chwili leżę już na łóżku z wiadomością czekającą na otwarcie.
Ostrożnie otwieram kopertę z pomocą ołówka. Tak swoją drogą bardzo lubię ołówki, są naprawdę przydatne i nie brudzą rąk podczas pisania. Tylko nie wiem czy są legalne w hogwarcie. Chociaż to będzie ostatni rok więc mogę zaryzykować.

Ciekawe czy ktoś kiedyś zastanawiał się czy ołówki są legalne w hogwarcie?
Mniejsza z tym.

Wyciągam list z koperty i rozprostowuje kartkę w dłoniach aby było lepiej ją czytać. Po chwili litery całkowicie pochłaniają mój umysł.

°°°°°°°°°°°

Kochana Noro!

Nareszcie mam chwilę by Ci odpisać. To był intensywny tydzień i dosłownie padam na głowę. Jak tak dale pójdzie to życie mnie wykończy. Gdybym tylko mogła to zostałabym w łóżku na dobry tydzień, ale ty wiesz jak jest. Postaram się za dużo nie narzekać. U mnie wszystko po staremu.

I teraz ważniejsza sprawa. Napisałaś już do Remusa? Bo jak mam nadzieję, że tak. Chociaż jak ciebie znam to za to akurat się jeszcze dobrze nie zabrałaś więc chciałam cię pogonić i przypomnieć, że chce znać bieg wydarzeń z waszego romansowania. Bo Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi. I nie, nie przesadzam. Więc pamiętaj, że ja ci zawsze pomogę i to ja będę matką chrzestną waszych dzieci.

Więc najpierw napisz do niego a potem streść mi co napisałaś. Muszę być na bieżąco.

Tak więc trzymaj się kochana i jesteśmy w kontakcie.

Ciocia twoich małych Remusków, Samantha.

PS: Dziękuję za ostatnie smakołyki i każde następne. Spodziewaj się częstych listów. Uwielbiam jak mnie tak rozpieszczasz. Dobrze, że ćwiczę bo inaczej bym się roztyła przez CIEBIE i pamiętaj, że cię uwielbiam mimo wszytko.

°°°°°°°°°°

To jest takie wspaniałe uczucie, gdy zna się kogoś na tyle dobrze, że czytając list słyszy się w głowie głos tej osoby.

Urocza Puchonka || Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz