♡16♡

31 1 0
                                    

Uwielbiam pomagać mamie w naszej kawiarni. Chociaż ona zawsze powtarza, że i tak da sobie z wszystkim rady i bez mojej pomocy. Tylko ja naprawdę lubię spędzać tutaj czas. Nie istotne czy pomagam przy robieniu kawy, herbaty, gorącej czekolady czy po prostu stoję za ladą. Ten spokój i ciepło bijące z tego miejsca pochłania całkowicie moje serduszko. Wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem sprawiają, że uśmiech automatycznie pojawia się na mojej twarzy. Lokal nie jest szczególnie duży, ale za to nadrabia ciepłem i przytulnym wystrojem. Ciepłe brązy i beże na ścianach koją dusze. Urocze białe stoliki przy których można siedzieć cały dzień na mięciutkich krzesłach z beżowym obszyciem. Dodatki dobrane w sposób aby idealnie oddać charakter tego miejsca, zmieniające się w zależności od sezonu. Unoszący się wszędzie zapach czekolady i cynamonu. To wszystko sprawia, że mały lokal na obrzeżach Londynu rzadko kiedy świeci pustkami. Dzięki temu wszystkiemu to miejsce jest wyjątkowe. Jakby nie był to tutaj się wychowałam.

Co prawda prawdziwy dom znajduje się tylko piętro wyżej, ale dla mnie kawiarnia też jest domem.  Moja mama może nie potrzebuje pomocy, ale przebywanie tutaj to dla mnie jedynie przyjemność. Jeśli w moim życiu nie pojawią się nieoczekiwane zmiany to w przyszłości to właśnie ja będę prowadzić tą kawiarnie. Zresztą mama zawsze powtarza że jest to nasza kawiarnia. 

Największym fenomenem wszystkiego jest to, że chociaż z ręką na sercu mogę pochłonąć kilkanaście herbat lub gorących czekolad dziennie to kawa nie jest dla mnie. Najzwyczajniej w świecie nie lubię kawy. Może nie ma najgorszego zapachu, w sensie nie śmierdzi. Po pewnym czasie nawet ładnie pachnie. Tylko to już kwestia przyzwyczajenia. Kiedyś jeszcze spróbuje kawy tylko potrzebuję aby ktoś zmienił moje kubki smakowe.

Oprócz napoi tradycyjnie serwowanych w takich miejscach gorąca czekolada jest głównym czynnikiem przyciągającym klientów w okresie zimowym. 

Moja mama jest mistrzynią wypieków, podobno mam to w genach, ale uważam to za wątpliwą sprawę. Ważne jest to, że jej cynamonowe bułeczki i babeczki czekoladowe rozchodzą się szybciej niż przysłowiowe gorące bułeczki. Jeśli chodzi o mnie to ta kawiarnia powinna być bardziej cukiernią, ale moja mama powtarza, że do cukierni ludzie tylko wchodzą aby kupić wypieki i znikają, a kawiarnia jest miejscem w którym chętnie spędzają czas. Dlatego jest to kawiarnia.

Ale już mniejsza z tym.

Wakacje zaczęły się tydzień temu a mi jest tutaj tak dobrze, że mogłabym już nie wychodzić z tąd tylko zostać tu na zawsze. Lubię ten Londyński gwara. Co prawda, że obrzeża nie są aż tak zaludnione jak centrum, ale i tak jest więcej ludzi niż w Hogsmeade. Chociaż miasto czarodziei ma swój własny urok to właśnie tutaj jest moje miejsce na ziemi. 

Uwielbiam spędzać czas w naszym malutkim rodzinnym gronie. Prawie każdy wieczór z mamą i dziadkiem spędzamy na grach planszowych. Trenujemy nasze zagonione umysły i spędzamy wspólnie czas. W porywach zajmujemy się filmami lub serialami, tylko raczej w tedy dziadziu idzie do siebie i zostaje tylko z mamą. Spędzamy bardzo dużo czasu gdy oczywiście nie jestem w szkole. Jesteśmy z sobą bardzo ale to bardzo blisko.

Czasami jednak nas obie dopada nostalgia na myśl, że taty już nie ma z nami. Wtedy mama wyciąga ciasteczkowy słoik i robi gorącą czekoladę, albo razem pieczemy ciasteczka. Zawsze w takich chwilach powtarzamy sobie, że trzeba się cieszyć tym co jest teraz.

Pomińmy kontekst, który brzmi: bo wszystko można nieoczekiwanie stracić. 

Ale mniejsza z tym.

Po prostu we wszystkim chodzi o to, że śmierć mojego taty była bardzo nieoczekiwana. Pamiętam ten ranek, tata nie wrócił na noc do domu, a mama przez cały dzień nie mogła się do niego dodzwonić, miałam dziesięć lat i bardzo natrętne przeczucie że coś jest nie tak. Była sobota, mama pracowała, a ja siedziałam w kawiarni. Pierwsze tłumy klientów już się przewinęły aż przez drzwi wszedł funkcjonariusz i spokojnym tonem zaczął tłumaczyć coś mamie.

Nie pamiętam słów, nie wiem nawet czy nawet je słyszałam. W mojej pamięci zachował się tylko zdruzgotany wyraz twarzy mojej mamy i łzy płynące po jej policzkach. Moment w którym obieła się jedną ręką, a drugą zakryła usta na zawsze zostanie ze mną.

Pamiętam jak mężczyzna grzecznie przeprosił klientów i poprosił ich o opuszczenie lokalu. Najcichsze słowo dziękuję jakie wydobyło się z ust mojej mamy i to jak spojrzała na mnie później. Funkcjonariusz rozłożył na ladzie jakieś zdjęcia. Mam łamiącym się głosem prosiła żebym nie patrzyła. Teraz wiem, że pokazał jej zdjęcia taty, aby ostatecznie potwierdzić jego tożsamość.

To był najgorszy dzień w naszym życiu, a później cały tydzień. Pogrzeb odbył się prawie tydzień później, bo dopiero w tedy policja wydała ciało taty.

Pamiętam jak poszłam się z nim pożegnać, pomimo że mama mówiła, że nie muszę, tylko ja naprawdę chciałam zobaczyć go po raz ostatni. Jego ciało było pokryte bliznami. Widziałam taknapradę tylko jego spokojną, martwą twarz z wielką rysą biegnącą przez cała wysokość twarzy ciągnącą się nie wiem dokąd.

Pamiętam jego lodowata skórę pod moimi palcami. Tak bardzo pozbawioną życia i ten smutek pomieszany z rozpaczą który kotłował się we mnie, i wręcz unosił się w powietrzu. Ten żal, że już nigdy nie spędzimy nawet jednej chwili razem, że już nigdy nie przytuli mnie na dobranoc, że już nigdy nie będziemy się razem śmiać, że teraz w każdej następnej chwili będzie mi go brakowało.

To właśnie dlatego mama zawsze mi powtarza, że trzeba doceniać życie i się nim cieszyć.

To właśnie dlatego mocno staram się cieszyć nawet najdrobniejszymi chwilami i szerzyć radość w około, bo taki właśnie był mój tata. I wiem, że tego by chciał. Mojego szczęścia. 

Urocza Puchonka || Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz