19. Obiecuję, że cię stąd wyciągnę, choćbym miał zginąć

299 10 12
                                    

Powoli uchyliłam powieki i ujrzałam pokój. Ciemny, bez okien, bez niczego oprócz krzesła, do którego byłam przywiązana i fotela naprzeciw mnie gdzie siedziała poznana mi wcześniej kobieta, Bellatriks Lestrange.

Szarpnęłam rękami, ale nic to nie dało bo były związane, tak samo jak nogi.

- Widzę, że królewna się obudziła - usłyszałam ten znienawidzony, szyderczy głos.

Miałam już jej odpowiedzieć, ale miałam tak zaschnięte gardło, że wyleciało z niego ledwo dosłyszalny szmer.

- Mówiłaś coś? Wybacz nie dosłyszałam - zaśmiała się i wstała z fotela. - Dostaniesz pić kiedy trochę mi o sobie opowiesz

Z trudem przełknęłam ślinę, która ledwo przecisnęła się przez gule stojącą w moim gardle i odsunęłam głowę do tyłu gdyż kobieta zbliżyła się niebezpiecznie blisko.

- Czego chcesz? - udało mi się szepnąć.

- Wystarczy, że odpowiesz na moje pytania i wszystko będzie dobrze - odparła z tym jej uśmiechem. - Za każdą prawdziwą odpowiedź, usunę jeden sznurek z twojej kończyny, a za każdą złą odpowiedź... no cóż, powiem tyle, że będzie bolało... - zaśmiała się szyderczo i lekko się oddaliła.

Wyciągnęła różdżkę i wymierzyła ją we mnie. Powiedziała coś pod nosem, a ja poczułam ogromny ból nie do zniesienia, zacisnęłam powieki, zagryzłam zęby i zacisnęłam ręce ale nie zmniejszyło to bólu. Miałam ochotę krzyczeć ale nagle wszystko ustało, męczarnia z rąk Bellatriks zniknęła chociaż wciąż dało się ją czuć. Uchyliłam powieki i za nim zdążyłam się zorientować poczułam mocne uderzenie w policzek, w głowie mi zawirowało, przed oczami mi pociemniało, ale nie zemdlałam. Doszłoby do tego, ale kobieta miała inne plany i wylała na mnie zimną ciecz, która obudziła moje omdlałe komórki.

- To była tylko rozgrzewka - znów się zaśmiała - pora na prawdziwą zabawę.

POV Theodore

- To wszystko moja wina - zadręczała się dziewczyna biegnąc ze mną do dyrektora - gdybym od razu ruszyła z nią do środka nie porwaliby jej, a ja nie miałabym wyrzutów sumienia.

- Tin, gdyby nie ty to porwaliby i ją i mnie - zatrzymałem się i zacząłem ją uspokajać - wszystko się ułoży, zobaczysz... - sam próbowałem się do tego przekonać - ...nim się obejrzysz, Ashley będzie z powrotem w szkole i  uśmiechnięta od ucha do ucha spacerować będzie z  Draco albo z Potterem, Weasley'em i Granger.

- Obyś miał rację - uśmiechnęła się i ruszyliśmy biegiem do gabinetu dyrektora.

~

- ...i w ten sposób porwali ją, a my nie wiemy gdzie jest. - skończyłem swoją wypowiedź i popatrzyłem na Dumbledore'a, ale jak zwykle nic nie odczytałem z jego wyrazu twarzy.

- Mamy poważne problemy, jeśli nie znajdziemy Ashley w przeciągu kilkunastu dni, będzie oznaczało to koniec dobra na całym świecie. 

POV Ashley

Szłam korytarzem, opaska zawiązana wokół mojej głowy zasłaniała mi całą twarz przez co wiele razy się przewracałam gdy był stopień w górę albo w dół. Tyle, że kobieta trzymająca mnie mocno za włosy nie miała zamiaru ostrzegać mnie przed takiego typu rzeczami. 

Nie minęła chwila i znowu poczułam jak przewracam się na podłogę i gdyby nie czyjeś ramiona leżałabym pewnie z zakrwawioną głową na schodach, a czarownica śmiałaby się ze mnie bez przerwy.

- Co ty tu robisz? - zapytała, ale nieznajomy nic nie odpowiedział. 

Najprawdopodobniej rozmawiali telepatycznie, gdyż po chwili usłyszałam jak głuchy tupot obcasów oddala się i po chwili nastała cisza co spowodowało, że odetchnęłam z ulgą. Wstałam z pomocą chłopaka i ruszyliśmy w dalszą drogę tym razem za każdym razem gdy przed nami była jakaś przeszkoda, zatrzymywał mnie i bezpiecznie przez nią przeprowadzał czasem nawet mnie podnosząc. 

- Dlaczego to robisz, Draco? - odezwałam się lekko zachrypniętym głosem.

Poczułam jak wciąga głęboko powietrze, ale gdy dalej nic się nie odzywał postanowiłam bardziej rozwinąć rozmowę:

- Domyślam się, że zastanawiasz się skąd wiem, że to ty, no więc to proste... znam twoje ramiona tak dobrze jak znam ciebie - odparłam.

Chłopak zatrzymał mnie i otwierając drzwi wszedł do środka razem ze mną. W tym momencie mogłam ściągnąć opaskę - ale po ostatniej kłótni i po fakcie, że jest pewną częścią stowarzyszenia, które po części ma zamiar mnie zabić - nie chciałam widzieć jego twarzy, dlatego tego nie zrobiłam.

- Nie znasz mnie... - odparł blondyn.

- Fakt, znałam starego Draco, tego już nie znam... - głowę miałam ustawioną w jego kierunku chociaż i tak nic nie widziałam. - Chciałam tylko wyjaśnienia...

Nastała cisza, znowu ta sama drażniąca cisza, ale po chwili kilka słów wyleciało z jego ust.

- Jedyne co mnie z nimi łączy to korzenie i mieszkanie.

Coś co chciałam usłyszeć od tych dni, nie byłam pewna czy to prawda, ale postanowiłam mu uwierzyć, nie okłamałby mnie.

Zbliżyłam się do niego i położyłam mu ręce na ramionach, chłopak złapał za opaskę i za moim pozwoleniem ściągnął ją. Chociaż był już wieczór to i tak jasność lampy spowodowała lekkie zawirowanie głowy i ciemne plamy przed oczami. Gdy wzrok już się przyzwyczaił spojrzałam na blondyna. Nic się nie zmienił, idealnie nieidealny pod każdym względem, tyle że miał jakieś powiększone, jakby przerażone oczy.

- Co ona ci zrobiła... - szepnął chłopak, lekko masując mój zakrwawiony policzek.

- To nic - uśmiechnęłam się ukrywając swój ból, ale nie nabrał się na to tylko pociągnął mnie do łazienki i zaczął szukać apteczki. 

Ściągnęłam ubrania zostając w samej bieliźnie i powoli usiadłam na szafce przyglądając się swoim ranom. Były naprawdę poważne i okropnie krwawiły, dopiero teraz poczułam jak robi mi się słabo. 

- Straciłaś sporo krwi - mówił i zaczął od opatrywania tych gorszych ran.

Syczałam, a czasami nawet krzyczałam gdy oczyszczał głębsze rozcięcia na skórze. 

Po upływie godziny, chłopak wyleczył całe moje nogi, ręce i brzuch. Zmył zaschniętą krew z włosów, czoła i policzków, zszył rozcięcia, na podbite oko założył zimny okład i gdy skończył wyglądałam znacznie lepiej niż wcześniej. 

- Nie mogłeś tego zrobić różdżką? - zapytałam kładąc się do łóżka.

- Będziesz jutro w lepszej formie niż gdybym użył magii, a teraz musisz iść spać - odparł.

- Dziękuję Draco - szepnęłam.

- Obiecuję, że cię stąd wyciągnę, choćbym miał zginąć - powiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi na klucz.

Nie przejmując się tym faktem, ponieważ był on oczywisty pogrążyłam się w głębokim śnie.

yyyyyyyyyyy

............................

no comment

love_angel_official

Cruel love |Draco Malfoy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz