I jeździli tak od miasta do miasta, od wsi do wsi. Po trzech miesiącach od ucieczki Saliny zgromadzili już szesnaście osób zainteresowanych staniem się strażnikami królestwa. Już nie idzie im dobrze, idzie im coraz gorzej. Są coraz lepiej wytrenowani, są coraz silniejsi, szybsi. Jednego tylko nie osiągnęli, nikogo jeszcze nie uratowali.
Załamani swoim brakiem użyteczności zaczęli ćwiczyć więcej i więcej. Zawsze przed i po kolacji strzelali z łuków i rzucali nożami, zawsze przed śniadaniem biegali. W pewnym momencie zaczęli z nudów bawić się w chowanego i odkryli, że można wiele zdziałać z ukrycia pośród gęstwin zarośli, także od tego momentu, to są już nie tylko strzelcy, ale też ukryci w cieniu.
Podczas pewnej kolacji usłyszeli szelest. Jeden z nowych uczestników wyprawy – Pietre Merti – postanowił to sprawdzić. To, co zobaczył tak go zaalarmowało, że od razu krzyknął do towarzyszy by łapali za broń. Sam wyjął nóż, który dostał na początku swojego treningu.
Pierwsza w zarośla wskoczyła Salina z naciągniętym już łukiem, za nią był Airem, a potem Tatiana. Od razu, gdy zobaczyli uzbrojonych po zęby w noże i kosy. Było ich ze dwadzieścia, niestety, na złych podróżnych trafili.
- Patrzcie jakie dzieciaki! Łatwo to z takimi młokosami! Ha- zaczyna śmiać się w głos najstarszy z mężczyzn – Odłóżże dziewczynko ten łuczek, nawet nie umiesz go nacią...-zaniemówił, spojrzał na swoje ramię, wrzasnął z bólu.
- Następna będzie pośrodku twej piersi- odrzekła Salina- Radzę ci więc uważać na słowa.
Nikt z napadających ich mężczyzn już nic nie powiedział. Widzieli z jaką szybkością i wprawą strzała wylądowała w ramieniu ich przywódcy, słyszeli tę pewność siebie w głosie dziewczyny. Nie chcieli ryzykować utraty życia. Jak też uznali, że to właśnie ta dziewczyna jest ich największym zagrożeniem, że to ona wydaje rozkazy.
Lecz się mylili, każdy miał równe prawa, decyzje podejmowali razem, sposobem demokracji. Nie było wśród nich zbyt wielu kłótni i sprzeciwów co do tego. Jednak, tylko jedna osoba nie wiedziała, że zyskała sobie ich autorytet, była to właśnie Salina, która powołała strażników Oramme do działania, która ich wyszkoliła, która jest ich przyjaciółką oraz pełni niewypowiedzianą rolę dowódcy.
- Co z nimi zrobimy? - spytał się Airem po fakcie przy ognisku, wszyscy natychmiast spojrzeli na Salinę- Masz jakiś pomysł?
-Tak, jak przystało na strażników królestwa odstawimy ich do najbliższego zamku, tam się nimi zajmą. Oczywiście, jeśli ktoś ma lepszy pomysł, niech się wypowie. - nastała cisza, której nikt nie śmiał przerwać- Zatem postanowione, odstawiamy ich do zamku pobliskiego lorda.
- Stój! Nie! Nie wysyłaj nas do lorda Arnolda! On to drań! Zabrał nam wszystko! - krzyczał najmłodszy więzień. Ubrany w łachmany chłopiec zaczął płakać i błagać o litość. Salina podeszła do niego i wytarła mu czule twarz chusteczką oraz uspokajając go, mówiąc, że wszystko będzie dobrze.
Wszyscy patrzyli na tę scenę jak zamurowani tylko Tatiana, Elaiza, Mili, Pelia oraz Ligia -jedyne dziewczyny w zespole- patrzyły na tą scenę tak, jakby wszystko rozumiały.
Noc była gwieździsta, ognisko przyjemnie trzaskało oraz się dopalało. Równomierny oddech towarzyszy uspokajał Salinę. W pewnym momencie zasnęła, śniła. A sen był najdziwniejszy jaki miała w życiu, tak jakby przeszłość króla nagle ją naszła.
_-_-_-_-_-_-_
- Królu Eredurze, oto twa przepowiednia synu Mesesa oraz Astry:
Król będzie to wielki.
Wiele dokona, on jak i jego
Dziecię prawowite.
CZYTASZ
Strażnicy Królestwa
AléatoireŚwiat jest pełen zagadek i niespodzianek. Przekonała się o tym pewna rodzina królewska, której córka, zaginęła niedługo po narodzinach Czy zaginiona księżniczka się odnajdzie? Jaką zagadkę kryje główna bohaterka? Czy wszystkie tajemnice zostaną rozw...