Rozdział2

5 2 8
                                    

Minęło kilka dni, odkąd uciekła. Nikt się jej nie pytał, dokąd jedzie, a nawet jeśli, nie zwracała na to uwagi. Miała tylko jeden cel, dotrzeć jak najdalej.

Jechała dziedzińcem, dziedziniec był pusty, dookoła rósł gęsty i nieprzenikniony las. Tak, najlepsze miejsca na zasadzkę na wędrownych, lecz rabusie nie wiedzieli na co się piszą.

Wtem z lasu wyskoczył mężczyzna, prawie wpadła pod końskie kopyta. Za nim wyskoczyli inni, jeden wyskoki, jeden niski, jeden krzywy oraz jeden wyglądający na nieszczęśliwego.

- Stój podróżna dziewucho, dokąd to się wybierasz? - zawołał skrzekliwym głosem wysoki- Jakież to skarby w tych bagażach ukrywasz? Może zechcesz się z nami biednymi podzielić!?- znowu zakrzyknął ironicznym tonem.

- Podziękuję drodzy panowie, celu podróży jeszcze nie znam. Ale młody mężczyzno, tak ty smutniejszy, podejdź do mnie, dołącz do mnie. Wyglądasz na takiego co podoła zadaniu jakie chcę przyjąć.

Tak więc młodzieniec podszedł do Saliny, a ona natychmiast wyjęła łuk i wcelowała w ramiona pozostałych, zsiadła z konia i weszła do lasu, po chwili wyprowadzając następnego wierzchowca z niego wyszła. I w ten sposób, po dziedzińcu jechały już dwie postacie, dwie, które zaczynają życie od początku.

-_-_-_-_-_-_-

- Ojcze, nie siedź nad tymi papierami, raduj się, twój najmłodszy syn ma urodziny. - woła księżniczka Evenlyn do ojca- Wszyscy dworzanie się zamartwiają, całymi dniami tu siedzisz, całymi dniami rozmyślasz. Czy możemy wiedzieć nad czym?

Odpowiedziała jej jak zawsze głucha cisza, lecz tym razem po dłuższej chwili, podniósł się na nią jak zwykle rozgoryczony wzrok. Któżby pomyślał, że niegdyś ten sam mężczyzna był wielkim, rozradowanym z każdej chwili życia wojownikiem, a teraz? To wrak człowieka, odkąd jego najstarsza córka zniknęła, odkąd jego ostatnie dziecko zmarło przy narodzinach, odkąd jego żona zmarła przy tymże porodzie, nie ma on ani chwili radości w życiu. Brak mu tego, co mu dała na początku, brak mu spełnienia przepowiedni z czasów narodzin jego pierwszej córki. Cały czas rozmyśla nad jej sensem, cały czas myśli co ona ma oznaczać, cały czas myśli czemu akurat on, musiał być nieszczęśliwy.

- Usiądź droga córko- w końcu zasmucony król się odezwał- usiądź i zechciej posłuchać.

Gdy usiadła, ojciec zaczął opowiadać jej historię swojego żywota, w końcu doszedł do chwil, których nigdy nie zapomni:

- W dniu swej koronacji, jak każdy władca tego pięknego królestwa, otrzymałem przepowiednię. Brzmiała ona tajemniczo, ale jakaż to przepowiednia nie brzmi tajemniczo?

_-_-_-_-_-

„Niech żyje król Eredur! Niech żyje król" skandował tłum poddanych.

- Wasza miłość, wszyscy tu zabrani. Oto przepowiednia dla władcy, króla Eredura, syna Mesesa oraz Astry.

Król będzie to wielki.

Wiele dokona, on jak i jego

Dziecię prawowite.

Miesiąc po pierwszym jego ujrzeniu

Zniknie ono na lat siedemnaście

A gdy powróci, ojciec go nie pozna.

Będzie odmienione przez życie na wsi

Lecz będzie mieć lwie serce.

Wiele wspaniałych zmian władca dokona,

A w łożu śmierci spocznie, dopiero jak dokończy swe dzieło życia.

- Ludu królestwa Oramme, cieszcie się i radujcie, oto król, potężny, oto król wspaniały.

Wszyscy się radowali, prócz jednego wojownika, prócz nowego władcy kraju.

-_-_-_-_-

- A więc dlatego smutny jesteś ojcze? Oczekujesz przybycia mej siostry zaginionej przed laty? Przysięgam tobie, będę obok, aż do momentu rozpoznania jej.


___________________________________________

I kolejny rozdział :)

Idę pisać ff, podczas tego projektu

Strażnicy KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz