Trzymałeś moje dłonie powtarzając, że nigdy ich nie puścisz. Patrzyłeś na mnie powtarzając, że nigdy nie odwrócisz wzroku. Ale teraz moje dłonie są zimne, a twoje oczy od dawna nie spotkały się z moimi.
Śnieg powoli topniał pozostawiając po sobie wielkie kałuże błota, na moje nieszczęście właśnie aportowałem się w jedną z nich. Rozejrzałem się dookoła próbując przypomnieć sobie drogę do kryjówki grupy pewnych wilkołaków. Było późne popołudnie więc nie tracąc czasu ruszyłem ściskając w dłoni swoją różdżkę.
Gdy się zbliżałem coraz wyraźniej czułem nieprzyjemny zapach, który drażnił moje nozdrza. W chwili gdy usłyszałem przerażający śmiech po moich plecach przeszedł zimny dreszcz. Nie przemyślałem tego jak chce się dostać do śródka, a nie mogę tam tak po prostu wejść. Dumbledore powiedział mi, że najważniejszy z wilkołaków to Fenrir, przywódca. Oczywiście był to ten sam, który piętnaście lat temu zakradł się do mojego domu by zemścić się na moim ojcu. Jednak, póki co musiałem o tym zapomnieć i skupić się na swoim zadaniu. Pomoc wilkołaków była nam na prawdę potrzebna i musiałem zrobić wszystko co w mojej mocy by ich do tego przekonać. Jak najciszej stawiałem kolejne kroki zbliżając się do wejścia jaskini. Byłem tak skupiony na pozostaniu niezauważonym i jak najszybszym dotarciu do celu, że nie zauważyłem jak ktoś łapie mnie od tyłu i zarzuca mi coś na głowę. Zacząłem się wyrywać, ale wtedy postać szorstko podniosła mnie wbijając przy tym swoje ostre paznokcie w moją skórę. Postać zaczęła iść w nieznanym mi kierunku, a z każdym jej krokiem słyszałem coraz więcej różnych głosów. Temperatura wokół mnie coraz bardziej spadała powodując ciarki na moich przedramionach. W chwili gdy wilkołak bez zastanowienia rzucił mnie na twarde podłoże, głosy na krótką chwilę ucichły. Nie wiedziałem co jeszcze mogę zrobić więc zdjąłem materiał z mojej twarzy i ignorując ból w kolanach wstałem, wciąż ściskając różdżkę w prawej dłoni. Dookoła mnie zebrało się całe stado, wszyscy pochylali się do przodu na ugiętych nogach gotowi się na mnie w każdej chwili rzucić. Po środku stał jeden wilkołak na którego twarzy znajdował się niewielki uśmiech, zobaczyłem jak lekko poruszył ręką i wtedy dwójka wściekłych wilków skoczyła do przodu przyciskając mnie do zimnej skały. Chciałem rzucić zaklęcie żeby się od nich uwolnić, ale gdy tylko zobaczyli różdżkę od razu mi ją wyrwali. Jeden z nich zacisnął dłoń na moim gardle sprawiając, że obraz przed moimi oczami stał się niewyraźny. Widziałem tylko kolejnego wilkołaka podchodzącego do nas niechlujnym krokiem.
-Remus Lupin- wypluł moje imię jakby kaleczyło jego język- Pamiętasz mnie?- stał teraz na tyle blisko, że mogłem ledwo odczytać jego rysy twarzy.
-Fe-nrir Grey-back- próbowałem powiedzieć jak najwyraźniej potrafiłem z ręką na krtani. Skinął głową i wilkołak trzymający moją szyję wreszcie puścił, ale nie spuścił ze mnie wściekłego wzroku.
-Czego tu szukasz? Znudził ci się twój nic nie warty ojciec i postanowiłeś poszukać nowej rodziny- zacisnąłem zęby żeby niczego nie powiedzieć, a reszta osób przebywających w jaskini wybuchnęła śmiechem. Odchrząknąłem, próbując się pozbyć wciąż obecnego bólu w gardle.
-Jestem tu z rozkazu Dumbledore'a- żaden wilkołak nie wyglądał na zaciekawionego tą wiadomością. Czekali tylko aż Greyback pozwoli im coś ze mną zrobić- On oferuje wam normalniejsze życie. Mieszkanie i jedzenie- ponownie wszyscy wybuchnęli śmiechem patrząc po sobie z rozbawieniem.
-Kto powiedział, że chcemy takiego życia? Dlaczego my mielibyśmy żyć jak zwykli ludzie- powiedział zniesmaczony- I wysłał tu ciebie żeby nam to powiedzieć? Spójrz na siebie zostałeś złapany zanim w ogóle postawiłeś tu stopę- obracał moją różdżkę w swoich dłoniach - Czego Dumbledore chce w zamian?- zapytał nagle z powagą. Zwątpiłem już w działanie tego planu.
-Dumbledore chce żebyście stanęli po naszej stronie i pomogli nam podczas wojny z Voldemortem. Moglibyście zmienić wasze dotychczasowe życie nie musielibyście się chować, a ludzie nie mieliby nas za potwory.
-Jesteś jednym z nas nie uciekniesz od tego- powiedział zbliżając się do mnie.
-Mogłeś mnie zmienić w potwora, ale nigdy nie porównuj nas do siebie- warknąłem nie mogąc już powstrzymać złości.
-Czarny Pan już wygrał tę wojnę, możecie przygotować się na bolesną śmierć- obnażył kły. Odwrócił się do mnie tyłem, zwracając się do swoich przyjaciół- Zajmijcie się nim, wkrótce zaprowadzimy go do Czarnego Pana.
Po raz kolejny wysoki wilkołak chwycił mnie za oba ramiona ciągnąc mnie w głąb jaskini. Kopnąłem go w łydkę, ale nie przejął się tym i szedł dalej przed siebie.
Nie doszliśmy daleko gdy usłyszałem krzyki dochodzące spoza jaskini. Stawały się coraz głośniejsze i wilkołaki zaczęły zbierać się razem by zobaczyć przybyłych. Nagle białe światło oświetliło ciemne pomieszczenie. Uścisk wokół mnie ustał i wreszcie mogłem się odwrócić. Moi przyjaciele, a raczej dwójka z nich, walczyli z bandą wilkołaków. Widziałem wściekły wyraz twarzy Syriusza rzucającego zaklęcia na wszystko co stoi na jego drodze. Schyliłem się by podnieść swoją różdżkę upuszczoną przez wielką bestię, która prawdopodobnie pozostawiła na moich ramionach kilka dużych siniaków.
Misja okazała się niepowodzeniem, ale przynajmniej dowiedziałem się, że wilkołaki są po stronie Voldemorta, a wojna będzie trudniejsza niż przypuszczaliśmy.
Starałem się pomagać Huncwotom z resztą nieprzyjaciół, ale byłem wyczerpany. W końcu wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Oboje dopytywali co się stało i jak to dobrze, że tu przybyli.
-Muszę się zobaczyć z Dumbledorem- powiedziałem ledwo stojąc na nogach.
-O nie, nie, nie. Wracamy do domu wyglądasz jakbyś miał zemdleć- Syriusz zmarszczył brwi i objął mnie ramieniem. Chciałem się sprzeciwić, ale odezwał się James.
-Łapa ma rację, Lily też się strasznie o ciebie martwi. Wolisz teraz widzieć Dropsa czy swojego syna?- poprawił okulary, które leżały krzywo na jego nosie a ja westchnąłem.
W drodze do domu Potterów ja i Rogacz musieliśmy słuchać przemowy Syriusza o tym co mogło się stać i jak to było nieodpowiedzialne.
-Odpowiedzialny się znalazł- mruknąłem pod nosem.
Po przekroczeniu progu domu przywitała nas zmęczona Lily, czekała na nas i zajmowała się Rigelem przez te kilka godzin. Usiedliśmy na kanapie a ja prawie natychmiast odpłynąłem.

CZYTASZ
Bez ciebie || Wolfstar
FanfictionDruga część "Ten jedyny" Walczyłem. Walczyłem do samego końca. Czekałem na ciebie, czekałem na nas. Wierzyłem, że pewnego dnia powrócisz, a z tobą i on.