Po tylu latach moje uczucia względem ciebie się nie zmieniły. Wciąż kocham cię tak samo mocno jak wtedy gdy wyznaliśmy sobie miłość. Dalej cieszę się na twój widok, a twój szczery uśmiech rozjaśnia mój dzień. Już wiem, że to ciebie szukałem przez te wszystkie lata.
Z dnia na dzień mój brzuch robił się coraz większy. Nie był jeszcze jakiś ogromny, ale i tak widziałem różnicę. Dzisiaj mielimśy się udać do świętego Munga. Jedyną osobą, która chce mi pomóc jest przyjaciółka Lily. Rozmawiała z nią wczoraj żeby przyjęła mnie i nie mówiła o tym nikomu. Normalne wilkołaki w tym świecie są tępione, a co dopiero wilkołaki w ciąży. Nie chcę nawet myśleć o tym co by się stało gdyby ludzie się o tym dowiedzieli. Wiedzą tylko najbliżsi i to mi wystarczy. Naciągnąłem na siebie mój ulubiony sweter. Chłopak chwycił mnie za rękę i aportowaliśmy się w pobliżu szpitala. Wpadłem na krawężnik i gdyby czarnowłosy nnie nie złapał leżałbym już na ziemi. Postawił mnie na nogach i weszliśmy do środka.
-Drugie piętro- powiedziała niezbyt przyjemnym tonem pielęgniarka stojąca w recepcji. Ruszyliśmy na górę. Na korytarzu spotkaliśmy młodą dziewczynę, która od razu nas poznała.
-Remus tak?- pokiwałem głową. Była to czarownica o długich blond włosach i wielkich niebieskich oczach. Uśmiechała się szeroko. Otworzyła drzwi i zaprosiła nas do niewielkiej sali- Połóż się- zrobiłem to co mi kazała. Podwinęła mój sweter i wyciągnęła różdżkę z fartucha. Pochylona machnęła nią kilka razy nad moim brzuchem szepcząc zaklęcia. Syriusz wpatrywał się w nią z uniesioną brwią i trzymał mnie za rękę. W końcu się wyprostowała i powiedziała z uśmiechem- Jest zdrowe. To jest ósmy tydzień prawda?
-Tak- skinąłem głową.
-Chcecie znać płeć dziecka?- spojrzała na nas pytająco.
-Tak!- krzyknął podekscytowany Syriusz.
-Nie- odparłem w tym samym momencie. Popatrzyłem na niego spod przymrużonych powiek- Wolimy mieć niespodziankę- powiedziałem głosem nieznoszącym sprzeciwu.
-No, ale ja chcę wiedzieć na kogo czekam- marudził. Jeszcze chwila, a zacząłby tupać nogą.
-Nie!- popatrzyłem na niego groźnie, a następnie zwróciłem się łagodnym tonem do lekarki- Wolimy na razie nie wiedzieć. Dziękuję- pokiwała głową chichocząc pod nosem.
-Będę miał córkę czy syna?- szepnął do niej chłopak myśląc, że ja tego nie słyszę.
-Jeszcze tylko kilka miesięcy. Wytrzymasz- poklepała go po plecach, a on głępoko weschtnął. Pożegnaliśmy i szybko wyszliśmy ze szpitala.
-Dlaczego nie chciałeś wiedzieć?- zapytał obrażony.
-Lubię niespodzianki- wydął usta niezadowolony.
-Ehh.. no dobrze. W takim razie mam dla ciebie niespodziankę- spojrzałem na niego pytająco.
-Nie wpuszczą nas już do zoo- zaśmiałem się na wspomnienie czarnego psa i jelenia biegających w klatce z małpami.
-No wiem- też się zaśmiał- Ale przyznaj to było śmieszne. Małpy wieszały się na porożu Jamesa. Nie chciały z niego zejść.
-Tylko, że to ja musiałem później za to odpowiadać. Mają moje zdjęcie, a Jamesa prawie zamknęli w klatce z reniferami- chwycił mnie za rękę.
-Też mam twoje zdjęcie- poruszał brwiami.
-Nie przypominaj mi o tym. Kiedyś ci je spalę- wskazałem na niego palcem.
-Zrobimy z nich kartki świąteczne i wyślemy przyjaciołom- zawsze musi wpaść na jakiś głupi pomysł.
-Nawet mi się nie waż. Nikt nie chce tego oglądać- pocałował mnie w ucho cicho się śmiejąc.
-Ja lubię je oglądać- aportował nas. Pojawiliśmy się przed jakąś elegancką restauracją- Żartujesz sobie?- spytałem patrząc to na niego, to na budynek- Mogłeś mi powiedzieć żebym ubrał się inaczej.
-To nie pokaz mody tylko restauracja- spojrzałem na niego krzywo. Weszliśmy do środka- Rezerwacja na nazwisko Black- powiedział do kobiety. Ona odszukała na liście właściwe nazwisko i pokiwała głową. Gdy odchodziliśmy pożerała wzrokiem mojego męża. Może gdyby nie była kobietą to bardziej bym się tym przejął. Nasz stolik stał w oddalonym rogu sali. Obok niego było okno przez które miałem widok na oświetlone miasto. Zauważyłem, że jesteśmy na jakimś wzgórzu. Wziąłem do ręki menu. Po chwili zdecydowałem się na steka. Kelner zebrał nasze zamówienia i odszedł.
-Wiesz, że nie lubię zatłoczonych miejsc. Dziękuję ci za to, ale czy zawsze musisz mnie zawstydzać?- zapytałem pochylając się lekko w przód.
-Jesteś zbyt chudy. Potrzebujesz więcej kalorii, a poza tym gdy się wstydzisz twoje policzki robią się różowe i wyglądasz wtedy bardzo..
-Pańskie zamówienia- przerwał mu kelner kładąc przed nami talerze. Jedząc nie mogłem pozbyć się wrażenia, że ktoś mnie obserwuje. Dyskretnie rozglądałem się po pomieszczeniu, ale nikogo nie zauważyłem.
-Co się dzieje?- zapytał Syriusz.
-Nie masz wrażenia, że ktoś na ciebie patrzy?- pokręcił głową.
-Jesteś przewrażliwiony. Ale jeśli patrzy na ciebie ktoś oprócz mnie to trzeba go nauczyć, że jesteś już zajęty- mimo swoich wcześniejszych słów też się rozejrzał- Myślałem, że już skończyła- mruknął do siebie. Patrzył w kierunku znajomej dziewczyny. Przyjrzałem się jej i dotarło do mnie, że to Dorcas. Ostatni raz widziałem ją na zakończeniu szkoły. Zmieniła się od tamtego czasu. Z tego co wiem to jest sama, ale teraz siedzi przy stoliku z jakimś, o wiele starszym, siwym mężczyzną.
-Tylko się patrzy. Syriuszu nie rób głupot- zatrzymałem go gdy już wstawał z krzesła.
-Próbowała mi cię ukraść. Na pewno dalej to planuje- zaśmiałem się na jego słowa.
-To było dawno. Nie wystarczą ci moje słowa? Myślisz, że gdyby mnie poprosiła to bym z nią był? Przypominam, że wzięliśmy ślub i spodziewamy się dziecka. Uspokój się więc i jedz.
-Masz rację. Po prostu nie mogę jej znieść- na deser zjadłem ciasto czekoladowe. Nie wiem jak Syriusz może go nie lubić. To jest najlepsze danie jakie można zrobić z czekolady. Późno opuściliśmy restaurację i wróciliśmy do domu.
CZYTASZ
Bez ciebie || Wolfstar
FanfictionDruga część "Ten jedyny" Walczyłem. Walczyłem do samego końca. Czekałem na ciebie, czekałem na nas. Wierzyłem, że pewnego dnia powrócisz, a z tobą i on.