Decyzja

2.1K 152 232
                                    

Gdzieś tam znowu się spotkamy. Nie rozstaniemy się na zawsze. Codziennie moje myśli krążą wokół ciebie. Nie mogę o tobie zapomnieć. Jesteś tym jedynym. Jesteś mi potrzebny.

Z samego rana Syriusz zarządził, że trzeba odwiedzić Potterów i pouprzykrzać im trochę życie. Jako, że nie miałem nic innego do roboty, a Lily bardzo nalegała na spotkanie z Rigelem, zgodziłem się. Bez uprzedzenia użyliśmy kominka, aby się do nich znaleźć.

-Witajcie przyjaciele!- Syriusz jak zwykle musiał odstawiać swoje przedstawienia- Macie dziś zaszczyt gościć mnie w swoich skromnych progach- Lily, która usłyszała jego głos zbiegła po schodach. Pisnęła głośno i natychmiast się przy mnie znalazła.

-Cześć kochanie. Chodź do cioci- kątem oka spojrzałem na Syriusza, który cicho prychnął i skrzyżował ręce na piersi.

-Mną nikt się nie interesuje- z naburmuszoną miną usiadł na kanapie, ale zaraz potem znowu się uśmiechnął. Przewróciłem oczami i podałem Lily syna. Ta zaczęła do niego mówić i go kołysać. Usiadłem obok męża, a on objął mnie ramieniem.

-Remusie, jak dawno cię nie widziałem- James pojawił się w pomieszczeniu.

-A ja?- mężczyzna siedzący obok mnie pomachał do przyjaciela.

-Ciebie niestety widziałem- zaśmiał się, a Syriusz rzucił w niego poduszką- Ej! Nie rzucaj.

-Nie przesadzaj James. Merlinie jesteś taki słodki- chodziła po salonie i zachwycała się urokiem chłopca.

-Idę zapalić- podniósł się z kanapy i chciał odejść, ale złapałem go za rękę.

-Nie uważasz, że powinieneś rzucić?- zapytałem unosząc brew do góry.

-Dlaczego?

-Proooszę- zatrzepotałem rzęsami robiąc proszącą minę.

-Remusss- przeciągnął ostatnią literę.

-Syriuszzzz- zrobiłem to samo co on.

-Dobra. Niech ci będzie- roztrzepał moje, i tak nie ułożone, włosy. Uśmiechnąłem się do niego. Zapach papierosów zaczął mi bardzo przeszkadzać, tym bardziej, że Rigel też to czuje.

-Idziemy porozmawiać- Rogacz pociągnął go za sobą i oboje wyszli na zewnątrz.

-Wiesz o czym rozmawiają?- zapytałem rudowłosej, która właśnie usiadła u mojego boku. Ona tylko wzruszyła ramionami poświęcając całą swoją uwagę dziecku.

Pov. Syriusz

-Przepowiednia?- zapytałem zdziwiony. James pokiwał głową.

-Potrzebuję strażnika tajemnicy i pomyślałem, że się do tego nadajesz- położył mi dłoń na ramieniu. Zamyśliłem się na chwilę.

-Nie sądzisz, że to zbyt oczywiste? Ten beznosy idiota może to ze mnie wyciągnąć.

-To może Remus?- potrząsnąłem głową.

-Nie. Nie dam go skrzywdzić. Nie nadaje się na strażnika- przeczesałem palcami swoje przydługie włosy- A Peter? Nikt nie będzie go podejrzewać.

-Może masz rację. Peter to najlepsze wyjście. Umie dochować tajemnic- rozmawialiśmy jeszcze chwilę- Nie mówmy nikomu, nawet Remusowi. Im mniej osób wie tym lepiej- zgodziłem się z tym co powiedział. Z powrotem weszliśmy do domu.

-O czym rozmawialiście?- zapytał Remus obracając się w naszą stronę.

-O niczym- powiedzieliśmy w tym samym momencie po czym przybiliśmy sobie piątkę.

-Nie mogliście...- przerwało mu pukanie do drzwi, które zaraz potem się otworzyły. A zza nich wyszedł Glizdogon.

-Cześć- powiedział cicho. Miał podkrążone oczy i chyba schudł.

-Cześć Glizdek- powiedziałem nie chcąc kontynuować rozmowy z Lunatykiem.

-Marnie wyglądasz coś się stało? Chcesz coś zjeść?- Lily wstała z kanapy.

-Nie, dzięki- po raz pierwszy słyszałem żeby odmawiał jedzenia. Lily, z Rigelem na rękach, podeszła do niego. Gdy tylko chłopiec zobaczył mojego przyjaciela zaczął głośno płakać. Mężczyzna zatkał sobie uszy.

-Chyba cie nie polubił. Cii.. nie płacz malutki- próbowała go uspokoić.

-Głowa mi pęka możesz go wziąć?

-Jak się nie pije z umiarem to tak jest- zaśmiał się Remus.

-Nie piłem- oparł się o ścianę.

-Chcesz usiąść?- zapytał przejęty James. Peter pokręcił głową i powoli wyszedł z domu.

-Okej, to było dziwne- powiedziałem na co wszyscy pokiwali głowami.

~~~

Pov. Remus

-Wychodzenie z domu jest nie zdrowe- Syriusz sprzeciwiał się spacerowi. Chciał zostać w domu, ale Lily go przekonała.

-Niby od kiedy?- zaśmiałem się.

-Od teraz. Po co chcecie iść? Nogi mnie bolą i chyba mam gorączkę. A jeśli umieram?

-To przynajmniej umrzesz na świeżym powietrzu. Chodź i nie marudź- wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę parku. Słońce świeciło, było bardzo ciepło. Jednym słowem pogoda idealna na spacer. Szliśmy wszyscy razem rozmawiając o wszystkim i o niczym.

-Mówiłem, że to zły pomysł- szepnął czarnowłosy. Spojrzałem na niego pytająco, a on skinął głową w kierunku brązowowłosej dziewczyny idącej naprzeciwko nas.

-Dorcas. Dawno jej nie widziałam. Nie zwracajcie na nią uwagi może nas nie pozna- jednak Lily nie miała racji. Poznała nas.

-Cześć! Tak dawno się nie widzieliśmy. Co tam u was?- mówiła do wszystkich, ale cały czas patrzyła na mnie- O Lily. Widzę, że z Jamesem dorobiliście się potomka. Czemu nic nie mówiłaś?- zanim ktokolwiek z nas zdążył zareagować, wyciągnęła dziecko z wózka i wzięła je na ręce.

-Zostaw go!- Syriusz natychmiast wyrwał jej go z rąk.

-Już, już spokojnie. Przecież nic nie zrobiłam. Ja wprost uwielbiam dzieci. Gdzie idziecie? Pójdę z wami. Nie mam teraz nic do roboty.

-Wybacz Dor, ale nie mamy ochoty nigdzie z tobą iść- szatynka zmierzyła byłą przyjaciółkę wrogim spojrzeniem.

-Nikt nie pytał ciebie o zdanie. Remusie ty mi pozwolisz iść z wami prawda?- podeszła do mnie kładąc mi dłnie na ramieniach. Zrobiłem krok do tyłu.

-Wolimy spędzać czas w towarzystwie przyjaciół. Ty się do nich nie zaliczasz więc możesz już sobie iść- tupnęła nogą i z naburmuszoną miną odeszła szepcząc coś pod nosem.

-Co za głupia..- zdenerwowany Syriusz włożył chłopca z powrotem do wózka. Próbował się uspokoić, ale tak dziewczyna niesamowicie wyprowadzała go z równowagi.

Bez ciebie || WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz