daddy? sorry...daddy?

8 3 0
                                    

Kiedy pociąg już się zbliżał do Jasona ktoś krzyknął "JASON NIE RÓB TEGO!" Jason obejrzał się za ramię i zobaczył tam znajomą twarz. Nie zastanawiał się długo czy skoczyć pod ten pociąg czy zostać przy życiu, ponieważ koniecznie chciał porozmawiać ze swoim sugar daddy a następny pociąg jechał za 5 minut. 

- Tęskniłem za tobą Jay Jay... - powiedział smutnym głosem słodki tatuś. Jason spuścił głowę a daddy chwycił jego brodę i powoli ją podnosił. - Wiem, że nie wszystko układa się według naszego planu ale to trzeba przetrwać. Nie możesz się teraz zabić bo to by było samolubne z twojej strony.

- Albert, j-ja to wszystko przemyślałem i ja nie chcę już z tobą współpracować. Kocham cię ale nie mogę dla ciebie zabić osoby. - w tym momencie Jason usłyszał gwizd nadjeżdżającego pociągu lecz postanowił, że chce jeszcze żyć. Popchnął swojego daddy i uciekł do lasu.


                                                                                        ********


Albert popatrzał smutnym wzrokiem na Jasona. Gówniarz - pomyślał, ale co on sobie myślał? Zabicie człowieka to nie była codzienność - bynajmniej dla Jasona - mógł przewidzieć, że się nie zgodzi. Teraz tylko pozostało wyjaśnić kilka kwestii tej dziuni.

- BOŻE JASON KOCHANIE ŻYJESZSJSK - rzuciła sie energicznie nastolatka na chłopaka kiedy ten odszedł od torów a pociąg przejechał. - Kto to? - dodała po chwili świdrując wzrokiem starszego mężczyznę.

- Eh to był mój sugar daddy trochę ale nic nie robiliśmy intymnego. Pomagałem mu w tajnej misji.

- CZEMU NIC MI NIE POWIEDZIAŁES?!?! - załkała roztrzęsiona Rebeka - NIENAWIDZE CIE

- Przepraszam... wiem, że nie powinienem jestem okropny, całe życie robiłem złe rzeczy aż przybyłaś ty a moje życie nabrało sensu.

- Okej i tak cię kocham.

W między czasie Albert zdążył odejść od pary, której języki właśnie toczyły wojnę o dominacje. Postanowił wrócić do szpitala po swoje rzeczy, które zostawił w kiblu. Po kilku minutach był już w budynku, a jego oczom ukazał się widok leżącego Chrisa we krwi.

- Ej młody żyjesz? - zapytał czule trzęsąc głową ledwo przytomnego chłopaka. Ostatnio miał problemy z gardłem, dlatego nie mógł zawołać lekarzy. Wziął chłopaka na ręce niosąc go na SOR. Rany wyglądały poważnie, a nie wiedzieć czemu akurat Chrisa byłoby mu żal a sumienie nie dawałoby spokoju, że mu nie pomógł. Przez resztę nocy siedział przy chłopaku w obawie, że jego stan się pogorszy. 


RebekaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz