7.

507 11 9
                                    

2 dzień maratonu

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Gwen, Petera, Ciocię May, Wujka Bena oraz moją mamę. Nie spodziewałam się żadnego przyjęcia ale przy nich czyli bardziej przy Gwen tak się nie da. Ona wie jak podnieść na duchu.

-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!- krzykneli chorem odłożyłam torbę i przyłożyłam dłoń do ust.

-Ejj nie płacz mi tu tylko- podeszła do mnie moja przyjaciółka i otarła lekko wilgotne policzki.

-M-myślałam że zapomnieliście- przyznałam patrząc na każdego.

-No chyba żartujesz nigdy byśmy o tym nie zapomnieli- wujek Ben podszedł do mnie i mnie przytulił. Zastępował mi czasami mojego tatę wiedziałam że jakbym miała jakiś problem to mogę się zgłosić do niego.

-Ellie nigdy więcej tak nie myśl bo dostaniesz- powiedziała grożąc mi Gwen. Za co dostała łokciem w ramię od Petera.

-Nie mów tak bo się jeszcze przestraszy i ucieknie- powiedział ironicznie Pete.

-A ty się nie odzywaj do mnie ty zdrajco- powiedziała rzucając mu tak chłodne spojrzenie że aż mi się zrobiło zimno a miałam nałożony jeszcze płaszcz.

-Ejejejej małolaty nie kłócić się bo ja was wyrzucę- moja mama wkroczyła do akcji i odsuneła ich od siebie.

-Chodźcie bo Ellie musi jeszcze pomyśleć życzenie- powiedziała Ciocia May i poszła do kuchni dając nam znak że mamy iść za nią.

Podpaliliśmy 17 świeczek i zaśpiewali sto lat.

-Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki- powiedzieli równocześnie.

Żebyśmy już zawsze byli szczęśliwi.

Zmuchnęłam świeczki.

-No to co czas na imprezę- powiedziała radośnie klaszcząc w dłonie.

Impreza trwała już ponad 2 godziny. Siedziałam właśnie z ciocią May na kanapie, Pete siedział na fotelu niedaleko nas, a moja mama z Gwen i wujkiem tańczyli do jakiejś piosenki.

Zauważyłam że Peter bardzo dziwnie się zachowywał. Od paru dni tak było od jego wizyty w Oscorpie. Tego dnia rano zachowywał się normalnie, luźno z nami rozmawiał częściej się śmiał. A potem już jak nie on.

Do tego nasz wspólny pocałunek. Może to było ze zmęczenia. W sumie jeszcze o tym wogule nie rozmawialiśmy. A mnie to strasznie zadręczało bo nie wiedziałam na czym stoimy. Nie wiedziałam nawet czy ten pocałunek coś dla niego znaczył.

-My się będziemy już zbierać- oznajmił wujek. Podniosłam się z kanapy.

-Czemu tak wcześnie??- zapytała moja mama wyciągając mi pytanie prosto z ust.

-Nie będziemy ci już przeszkadzać masz pewnie dużo pracy domowej- powiedziała ciocia May.

-No dobrze- odpowiedziałam smutno. Przytulili mnie i ubierali już buty.

-Ciociu i wujku ja jeszcze zostane wrócę później do domu- powiedział szybko Peter ściągając buty.

-No dobrze tylko masz wrócić przed 22, jasne??- pogroził mu palcem wujek.

-Jasne- zasalutował i wyszli.

-Ja muszę pojechać do sklepu po zakupy- poinformowała nas moja mama.

-To ja może pani pomogę- zaproponowała Gwen. Zmarszczyłam brwi patrząc na nie to samo zrobił stojący obok mnie Pete.

-Jasne że możesz, to choć- dobra tu coś śmierdzi.

Przyszły obok nas, a Gwen puściła mi oczko. Założyły szybko buty i się ewakuowały.

-Może porozmawiamy??- zapytałam odwracając się do niego co też uczynił.

-Jasne już wczoraj mogliśmy porozmawiać.

-Powiem prosto z mostu. Czy ten pocałunek coś dla ciebie znaczył??- zapytałam z nadzieją że odpowie Tak.

Przepraszam że wczoraj nie wstawiłam ale zasnęłam ale za to macie 2 rozdziały dzisiaj.

Mam nadzieję że mi wybaczycie to❤

niko03185xdd

Tylko przyjaciele [Peter Parker] ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz