Tak jak obiecał Peter mojej mamie, przyszedł do mnie w weekend, opowiedział co się działo w szkole i dał mi swoje notatki bym je sobie przepisała, za ten czas on ruszył do sklepu po przekąski do sklepu. Po jakimś czasie wrócił.
A od następnego tygodnia przychodził do mnie pod dom codziennie i szliśmy razem do szkoły.
Byłam bardzi wdzięczna, że mam takiego wspaniałego chłopaka. Przecież takiego to tylko ze świecą szukać. Pierwszy dzień w szkole był nudny, tak jak następne inne. Oprócz jednej sytuacji z udziałem moim i Gwen.
Byłyśmy razem w moim domu. Oglądałyśmy telewizję. Nagle usłyszałam jakieś szmery i nagle trzask.
Wstałyśmy jak poparzone.
- Co to było?- spytałam.
- Nie wiem, chodź- wzięła mnie za nadgarstek i poszłyśmy do kuchni.
Tam zobaczyłyśmy szopa grzebiącego w przewróconym śmietniku.
- Widzisz to samo co ja?- spytałam z otwartą buzią.
- Jak widzisz szopa wyjadającego twoje śmieci ze śmietnika. To stwierdzam iż widzimy to samo- powiedziała z taką samą miną co ja. Nagle szop odwrócił swój łebek w naszą stronę i prychnął i ruszył w naszą stronę.
My pisnęłyśmy, wskoczyłam na pobliski blat kuchenny, a Gwen uciekła w głąb domu. Nagle wszytsko ucichło, jednak usłyszałam jakiś cichszy pisk i zauważyłam przestraszonego szopa uciekającego przez otwarte tylnie drzwi ( już wiem jak się tu dostał), a za nim biegnącą z jakimś prętem Gwen i krzyczącą, żeby spieprzał.
Zwierzę wybiegło przez drzwi i zniknęło między domami. Stanęłam na podłodze i szybko zamknęłam drzwi na klucz. Odwróciłam się do Gwen.
Gdy spojrzałyśmy na siebie, wybuchnęliśmy śmiechem. Po kilku minutach opanowałyśmy śmiech.
- Na Odyna! Skąd ty wytrzasnęłaś tego pręta?- zapytałam.
-Nie wiem leżał samotnie przy kominku. Więc postanowiłam że przeszkodzę mu i zakłóciłam mu chwilę relaksu i go postraszyłam tego szopa.
Boże jak ja kocham tą dziewczynę. Jest najlepszą przyjaciółką na jaką mogłam trafić.
Ma jakieś swoje odchyły ale jednak jest dalej wspaniała.
Kiedyś jednak nie za bardzo się przyjaźniłyśmy bo w przedszkolu się nienawidziliśmy.
Jednak w liceum pogodziłyśmy się i zaczęłyśmy się przyjaźnić, co wyszło na dobre. Teraz nie wyobrażałabym sobie bez niej życia.
Podczas kolejnego tygodnia, z tyłu głowy miałam jakieś dziwne uczucie. Że stanie się coś złego bardzo złego. Towarzyszyły mi dalej krwotoki z nosa, jeszcze częstsze niż dwa tygodnie wcześniej i wypadanie włosów.
Na tyle głowy miałam ich bardzo mało. Miałam podkrążone oczy i zapadnięte. Stałam się też jakaś blada.
Była już środa. Tego dnia najgorzej się czułam. Jednak spędzałam czas ten z Peterem i starałam się ukryć to, że prawie mdleję z osłabienia. Leżałam głową na jego klatce piersiowej u mnie w pokoju.
Opowiadał mi jak znowu złapał jakiegoś złodzieja, ponieważ jak się dowiedziałam był on Spider-Manem. Starałam się słuchać jednak oczy mi się przymykały.
- Muszę się przespać- szepnęłam do niego.
- Rozumiem, i tak musiałem zaraz wracać do domu.
- Kocham cię- powiedziałam i go pocałowałam.
- Ja ciebie też.
Powiedział i wyszedł. Ja położyłam się wygodniej, zamknęłam oczy i zasnęłam.
CZYTASZ
Tylko przyjaciele [Peter Parker] ZAKOŃCZONE
Fanfiction-Gwen ja do niej nic nie czuje. -Gdyby tak było to byś patrzył tak na nią. -To tylko przyjaciółka jak ty. -Tylko że ja się tobie nie podobam. Może być dużo cringu mam nadzieję że wam się spodoba. Postaram się żeby wydarzenia były zgodne z filmem.