Rozdział 12: I'm Just A Little Bit Afraid Of You

671 72 6
                                    



- Myślę, że chcę wyglądać naprawdę magicznie. Jak prawdziwa wiedźma – Lily paplała po prawej stronie Hermiony.

- Przecież jesteś prawdziwą czarownicą -   odpowiedziała Hermiona.

Szli w kierunku Hogsmede. Minerwa była z przodu grupy, a Hermiona z tyłu, poganiając maruderów.

- Nie wszyscy tak myślą - Lily powiedziała ze złością i spojrzał na plecy dwóch ślizgonów przed nimi:  Mulciber i Jovan Avery.

- Czasami ludzie myślą różne głupie rzeczy. To nie czyni tych rzeczy prawdziwymi – powiedziała starsza czarownica.

- Chciałabym tak wyglądać. Profesor Slughorn powiedział, że zaprasza na spotkanie kilku mistrzów eliksirów – powiedziała podekscytowana Lily.

– Nudne – burknął James, który szedł obok swojej dziewczyny.

- Dziękuję za twoją opinię w tej sprawie, panie Potter – powiedziała sarkastycznie Hermiona.

- Po co marnować czas na eliksiry? – zapytał z rozdrażnieniem. - Mam wystarczająco dużo pieniędzy, abyśmy mogli żyć i abyś ty nie musiała ciąć obrzydliwych rzeczy do mikstur.

Chłopak miał na sobie bardzo bujny płaszcz z szalikiem Gryffindoru, umiejętnie zawiązanym wokół szyi. Jego włosy były rozczochrane, ale Hermiona podejrzewała, że ​​było to rozczochranie kontrolowane.

Lily zachichotała. – Ale ja lubię eliksiry. Podobnie jak twoi rodzice.

Ona też miała na sobie szalik Gryffindoru, a jej włosy tworzyły wspaniałą jesienną kaskadę wokół jej twarzy.

Musi być miło mieć dobre włosy, zadumała się młoda pani profesor, bezwiednie dotykając własnych loków.

- Lubię cię – zanucił James i złapał Lily za rękę.

Mogę zwymiotować wszędzie, pomyślała Hermiona.

- A co z moimi włosami? - Lily kontynuowała rozmowę z Hermioną.

- Chodzi ci o typowy styl czarodziejów? – zapytała Hermiona, a Lily skinęła głową.

– Cóż – zaczęła pewnie podróżniczka w czasie – wyobraź sobie, że masz sto dziewięćdziesiąt lat i zdecydowanie nie chcesz, aby twoje włosy w jakikolwiek sposób podkreślały twój wygląd, a będziesz miała totalnie czarodziejski styl.

Lily zaśmiała się srebrzystym śmiechem. – To zabawne, pani profesor.

- Tak, jestem przezabawna. A teraz dogoń profesor McGonagall. Coś mi mówi, że przez cały tydzień czekała, żeby porozmawiać o czarodziejskiej modzie – pouczyła Hermiona.

- Dobry pomysł, dziękuję profesor Granger! – powiedziała uczennica i ruszyli z Jamesem do przodu przyspieszonym krokiem, wymachując złożonymi rękami.

– A co z moimi włosami, pani profesor? - Syriusz pisnął znośnym falsetem, podchodząc do lewego ramienia Hermiony. Zatrzepotał na nią długimi rzęsami.

Wszystkie te spojrzenia zmarnowane na tę osobowość, Hermiona wewnętrznie ubolewała.

– Zdecydowanie łysy – zasugerowała. - To stanowczy wygląd, ale myślę, że mógłbyś to zrobić.

- Nie ma mowy – powiedział Syriusz, wściekle potrząsając swoimi bujnymi, ciemnymi lokami. Posłał jej gest na wpół machnięcia, na wpół zasalutowania, po czym pobiegł w stronę Jamesa i Lily.

- Jak się pan czuje, panie Lupin? – zapytała Remusa, który szedł ramię w ramię z przytłumionym Peterem.

– Lepiej, dziękuję, profesor Granger – odpowiedział.

HGSS Zmienność niezmiennego czasu (polski przekład) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz