rozdział 28

287 21 7
                                    

– Obiecał zadzwonić. Draken jak głupi czekał całą noc i cały dzień na telefon od Akiry, na głupią wiadomość. Chłopak milczał. Dlatego od razu po szkole wziął Mikeygo pod pachę i obaj poszli do domu Akiry.

Mikey stanął i wystukał w drzwi improwizowaną symfonie. Po chwili otworzył im poirytowany Yuki zachowaniem chłopaka.

– My do Akiry – oznajmił Mikey.

– Akiry nie ma, właśnie miałem do niego jechać – odparł mężczyzna.

– W takim razie gdzie jest? – Draken wszedł do domu, stając w przedpokoju. Patrzył jak Yuki ubiera buty i zabiera kluczyki do auta.

– Jest u ojca, po tej całej aferze to najlepsza z opcji, ma zapewnioną ochronę.

– Chcemy go zobaczyć! – wtrącił Mikey.

– Szef nie będzie zadowolony na widok nieproszonych gości. Mógłbym zabrać jedynie ciebie. – Zwrócił się do Kena. – Jeśli obiecasz, że nie narobisz problemów.

Draken skinął głowa.

– Ja też chcę jechać! – wtrącił Mikey.

– Nie ma mowy, im mniej bachorów w domu yakuzy tym lepiej.

***

Akira przekręcił się na bok, a potem na brzuch, przeciągając się z chrzęstem gnatów. Nuda strasznie go przytłacza. Oparł się na łokciach i rozejrzał po sporym, niemal pustym pokoju. Nie posiada w nim nic poza stolikiem z krzesłem, komodą i rzecz jasna łóżkiem. To nie jest jego pokój, a przynajmniej wcześniej nie był. W obecnej sytuacji będzie tu pomieszkiwać na czas nieokreślony. To wszystko wina ojca i jego szemranych interesów. Akira chronił się przed tym jak mógł, zamieszkał z Yukim, w papierach ma nazwisko panieńskie matki, a i tak jakiś stary dziad porwał go i żądał okupu od ojca. Etykietka syna yakuzy jest niestety nie do zdarcia.

Nie pozostało mu nic innego jak tylko siedzenie w pokoju. Opuścił dzisiejsze zajęcia, zrozumiałe skoro wczoraj został uratowany z rąk gangu. Ojciec chce mieć pewność, że Akirze nic nie grozi nim wróci do nauki.

Chłopak wyczołgał się z łóżka i z dużej torby podróżnej wyjął ubrania. Założył na siebie dresowe spodnie i bluzę z kapturem należącą do Drakena. Chyba nie obrazi się jak Akira pożyczy ją sobie na zawsze. Wciąż ma na sobie jego zapach, w który chłopak chętnie co chwila zanurza nos. Zabrał telefon, odłączając go od ładowania i schował go do kieszeni bluzy i wyszedł z pokoju. Naszła go nagła ochota przekąszenia czegoś słodkiego. Nie ma tu swojej szafeczki ze słodyczami, a do najbliższego sklepu jest godzina drogi, do którego oczywiście nie zostanie puszczony sam, w ogóle nikt go nie puści. Będzie musiał poprosić jednego z fagasów ojca by pojechał po łakocie.

Nie znosił tego miejsca, daleko od miasta, a sam wystrój przypomina psychiatryk, choć to tylko umiłowanie ojca do minimalizmu i jasnych barw. Lecz nadal czuje się jak na oddziale zamkniętym, zważywszy, że nie ma możliwości opuszczenia domu. Minął niecały dzień, a on już chce wrócić do swojego domu, do ciepłych obiadków Yukiego, do przyjaciół, do Kena.

Usłyszał niewyraźną rozmowę z dołu. Oczywistym jest, że nie siedzi tu sam i ktoś co chwila się ty krząta. Już miał to zignorować i odejść, gdy rozpoznał jeden z głosów, odpalił się i poleciał czym prędzej do schodów. Widząc w oddali znajomy warkocz, zbiegł po schodach, narażając się na złamanie karku, i wskoczył w ramiona Kena. Blondyn w szoku omal się nie przewrócił. Dostrzegając, że to Akira miażdży mu żebra, odwzajemnił uścisk. W duchu ucieszył się na jego widok i że w końcu może go objąć.

AKIRA  • tokyo revengers [YAOI OC]  •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz