Część II ~ rozdział 31

257 23 8
                                    

Mikey, nucąc wesołą melodię pod nosem, podsunął Kenowi talerz z burgerem. Oczywiście wcześniej dodał flagę, ważny element w posiłku, który zazwyczaj dodawał jego przyjaciel, lecz dziś Mikey zrobił wyjątek.

– Wszystkiego najlepszego! – powiedział radośnie blondyn.

Draken jakby wyrwał się z transu i przeniósł ponure spojrzenie na burgera a następnie na przyjaciela.

– Nie mam dziś urodzin – odparł grobowym głosem. Wiedział, że Manjiro stara się poprawić mu humor, ale zwykła kanapka, nawet ta z flagą, nie zaleczy złamanego serca.

Usta Mikeygo ułożyły się w podkówkę, widząc, że jego starania nie przynoszą efektów. Depresyjny nastrój Kena był zbyt przytłaczający. Popatrzył znacząco na siostrę by ta go poratowała.

– Racja, ale świętujemy twoje wyjście ze szpitala – odparła z uśmiechem. – Cieszymy się, że jesteś już zdrowy.

Draken odwrócił twarz do okna. Śnieg już przyprószył ulice i lada chwila zaczną się święta. Najbardziej przygnębiający go dzień w roku, i to podwójnie. Nie ma rodziny i zawsze był sam, a w te święta liczył, że spędzi je z Akirą. Niestety, los miał inne plany.

Minęły dwa tygodnie od ich rozstania. Niby dla dobra Kena, ale wiedział, że cierpią na tym oboje. I wbrew temu co powiedział mu Akira, starał się jakkolwiek z nim skontaktować, porozmawiać. Dzwonił, pisał, na próżno, chłopak w końcu go zablokował. Shiro także gdzieś zniknął i się nie odzywał. Nawet Eizo zapadł się pod ziemię.

Liczył, że spotka Akire gdy ten będzie kończyć lekcje, lecz niestety nie spotkał go. Wpadł jedynie na Asamoto, który powiedział mu, że Akira już nie chodzi do ich szkoły. W tamtym momencie Ken zwątpił, że jeszcze spotka chłopaka. Zrozumiał, że zniknął z jego życia, ale dziura w sercu jaką mu pozostawił, nie pozwoli zapomnieć.

Gdy skończyli jeść, wyszli z lokalu na mroźną ulicę. Już się ściemniło. Emma przejęła ster ich podróży i zaciągnęła chłopców w miejsce pełne sklepów, świątecznie i świetliście wystrojonych witryn. Dziewczyna co chwila zatrzymywała się i ogladała wystawy, ciesząc oczy różnymi pierdołami. Chłopcy stali nieopodal i pilnowali by jakiś stary pryk nie przyczepił się do Emmy.

Mikey zerknął na przyjaciela, który wciąż był nie w humorze, ale co się dziwić. Wtedy wpadł na pomysł, który może nieco mu ulży bólu.

– Może chciałbyś spędzić z nami święta? Od dawna nas nie odwiedzałeś – powiedział.

– Podziękuję.

– Oj, przestań. – Poklepał przyjaciela po plecach. – Zjesz z nami, wymienimy się prezentami...

– Mikey, wiem, że chcesz dobrze, ale nie musisz się tak starać. Przeżyje.

Manjiro spuścił głowę, nieco przygnębiony. Rozumiał uczucia Kena, poniekąd i jego ta sytuacja dotyczyła. Akira znikną także z jego życia.

– Wiesz... Może rzeczywiście tak będzie lepiej? – wypalił Mikey bez namysłu. I to był błąd.

Draken natychmiast spojrzał na niego z góry, z gniewem malującym się na jego twarzy.

– Doprawdy? – warknął.

– To znaczy, wiesz, rodzina Akiry nie jest zwyczajna, a to co cię spotkało to nie zwykły wypadek. Mi także jest przykro, lubię Akire, ale może słusznie postąpił...

Niewiele myślał. Pięść sama z impetem uderzyła Manjiro w twarz. Chłopak zachwiał się na nogach. Draken oddychał ciężko. Patrzył na przyjaciela, wściekłym, szklistym wzrokiem.

– Gówno wiesz co tam zaszło i dlaczego to zrobił.

Mikey zmarszczył brwi, ocierając krew z nosa. Nie zamierzał mu oddać, wiedział, że bójka nie miałaby sensu.

– Chce nas tylko chronić – stwierdził Mikey.

– Spędziłem z nim więcej czasu i znam go lepiej. Chce jedynie chronić siebie. Jest tak kruchy, że woli uciekać od problemów niż się z nimi zmierzyć, a mimo to one go tłamszą.

– Ken, rozumiem, że cierpisz po zerwaniu... Ken... – Mikey chciał go sięgnąć, objąć, lecz ten cofnął się.

Chłopak otarł łzy i pociągnął nosem.

– Mam dość – powiedział i odszedł.

***

Nie miał ochoty wracać do domu. Zamiast tego wsiadł na motocykl i pojechał z dala od miasta, na łąkę, swoje zacisze, które obecnie przykrył śnieg. Mając w głębokim poważaniu, że przemokną mu ubrania, położył się, wpatrując z gwieździsty nieboskłon. Wrócił myślami do tamtego wieczoru, w którym przywiózł to Akire. Wtedy jeszcze nie myślał o nim jak o partnerze, miłości. Chłopak wtedy gadał dziwne rzeczy, ale i te kojące, ciepłe. Także otworzył się przed nim nieco i pamięta jego słowa, które padły.

Boję się przywiązywać do innych, bo jeśli miałbym stracić kogoś jeszcze, tego bym nie przeżył.

Gdy poznał Akire, chłopak był skryty, zdystansowany. Stworzył wokół siebie mur, który miał go chronić. Ale pojawił się Ken, skruszył mur oddzielający go od jego serca i pozwolił je zranić. Obiecał sobie, że będzie go chronić, ale jak ma to robić, skoro chłopak nie dopuszcza go do siebie. Jest gotów przyjąć na siebie jego ból, troski, nawet ponownie przyjąłby na siebie strzał, jeśli to miałoby go uchronić. Ale nie może, gdy jest tak daleko.

Wpatrzył się w gwiazdy. Czytał wiele teorii prawdziwych i mitycznych związanych z sekretami jakie kryje wszechświat. Zastanowił się czy może gdzieś tam, daleko w gwiazdach, równoległej rzeczywistości istnieje Akira, który przejął ojcowski stołek. Żyje w strachu, smutku, być może w poczuciu winy, że porzucił marzenia o lepszej przyszłości. Zna Akire i wie, że taki scenariusz byłby dla niego najgorszy. Chłopak chciał wiele, ale dziedziczenie po ojcu mafii, nie było jednym z jego marzeń. Kto wie, może ta rzeczywistość do tego zmierza? Może być to rzeczywistość, która kreuje się nie tylko z powodu decyzji Akiry, ale i samego Kena, który odpuścił, nie zawalczył o chłopaka?

Nie.

Blondyn poderwał się do siadu. Ta myśl sprawiła, że wezbrał w nim gniew. Obiecał Akirze, że będzie go chronić. Podobne słowa rzekł Eizo, że za chłopaka odda życie. Nie może tak łatwo odpuścić. Może i Draken z przyszłości był słaby tak samo jak on teraz i dopuścił by sprawy potoczyły się tak a nie inaczej, lecz ten się nie podda. Nie ważne czy teorie są prawdziwe czy nie, nie pozwoli by przyszłość tak się potoczyła. Urośnie w siłę, zrobi wszystko by dotrzymać obietnicy. Nie da Akirze tak łatwo odejść, zawalczy o niego i sprawi, że zbudują razem nową, lepszą przyszłość.

Chodźby miało go to kosztować podpisanie paktu z diabłem.

Sięgnął do kieszeni i szybko wybrał numer, prosząc by choć tym razem odebrał. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...

– Halo? – odezwał się zmęczony, zachrypiały głos.

Ken odetchną z ulgą, że po tylu próbach w końcu się udało.

– Mam do ciebie sprawę – powiedział Ken.

– Jeśli chodzi o Akire...

– Nie. Chcę się z tobą spotkać.

– Jest środek nocy...

– To jutro, w południe. Przyjdź na most nieopodal centrum.

Chwila milczenia, rozważania propozycji, aż w końcu Shiro odparł:

– Zgoda.

***************

Wróciłam! Mam okrutny pomysł na drugą część, więc mam nadzieję, że się cieszycie :)


AKIRA  • tokyo revengers [YAOI OC]  •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz