6. powiew chłodu

449 18 27
                                    

5 grudnia, piątek

Cassie

To wszystko uderzyło we mnie rano, gdy tylko wstałam. Wystarczyło, abym uchyliła powieki, a do mojej głowy wpadły myśli i wspomnienia z tego cholernego pocałunku, którymi zadręczałam się cały wczorajszy dzień, aż do nocy. Tylko sen był wytchnieniem.

Próbowałam o tym nie myśleć, jak szykowałam się do szkoły, gdzie mam go spotkać. W obliczu tego co się wydarzyło wczorajszego popołudnia brzmiało to nieciekawie.

To on mnie pocałował-tłumaczyłam sobie, szczotkując zęby. Robiłam to za mocno, więc, gdy wyplułam do zlewu wodę, a oprócz niej pianę zabarwioną moją krwią. Zaklęłam pod nosem.

Spojrzałam na swoje odbicie w lusterku.

- Tylko, że po cholerę to robił? - spytałam samą siebie, jak kompletna wariatka. Moje odbicie odpowiedziało mi zmieszaną miną.

Odetchnęłam i wyszłam z łazienki.

Przez to wszystko zapomniałam nawet o kalendarzu adwentowym i on właśnie przypomniał mi dzień, w którym to wszystko się zaczęło.

Miałam ochotę na krzyczeć na siebie samą za te spostrzeżenia, których z całego serca nie chcę w mojej głowie.

Dodatkowo byłam wkurzona, ponieważ w na sam koniec tego pojebanego do reszty tygodnia, pani od historii i biologii postawiły wstawić nam z owych przedmiotów sprawdziany. Zero litości przed świętami.

Zeszłam na dół, zastając tam mojego braciszka, który wpierdalał brownie, grzebiąc w telefonie.

- Cześć, siostra - rzucił, nawet na mnie nie patrząc.

- Hej - odparłam, gdy podeszłam bliżej niego i tym samym lodówki. Popatrzyłam leniwie na jej zawartość, również leniwym ruchem przeczesując włosy. Chuj z tym, że przed chwilą umyłam zęby, Lucas zwabił mnie zapachem ciasta i to jego wina.

Wyjęłam, zatem z lodówki talerz z resztką brownie. Jeszcze wczoraj wieczorem była tam równa połowa, a teraz jest może na maksymalnie dwa małe kawałki. Pewnie Lucas znów wpierdalał żarcie po nocach. Typowo.

Popatrzyłam na niego, stawiając przed nim, na wyspie kuchennej talerz. Popatrzył na mnie powoli, uwalony ciastem. Uśmiechnął się do mnie głupawo, przez co kawałek brownie wypadł mu z buzi.

- Fuj - mruknęłam, krzywiąc się z obrzydzenia. W odpowiedzi usłyszałam jego stłumiony chichot.

Urwałam sobie kawałek ciasta za pomocą dużej łyżki i wwaliłam sobie od niechcenia na talerzyk. Szukałam przez chwilę małej łyżeczki czy widelczyka, którym mogłabym zjeść mój kawałek.

- Nie ma- zauważył nagle Lucas, więc na niego spojrzałam- Wziąłem ostatni- z dumą pokazał mi swój mały widelczyk, który trzymał w dłoni.

Przewróciłam oczami, fukając pod nosem i chwyciłam dużą łyżkę, aby zjeść mój kawałek.

- Coś ty taka? - spytał nagle, gdy oparłam się biodrem o blat. Posłałam mu spojrzenie.

Christmas of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz