21. zakupy

292 12 15
                                    

20 grudnia, sobota

Cassie

Ustałam na palcach, aby wyjąć z lodówki masło. W końcu udało mi się je chwycić i położyć na blacie obok kromki chleba.

Ziewnęłam przeciągle, zanim zabrałam się za przygotowanie sobie kanapki.

Dzisiaj czekał mnie pracowity dzień, gdyż muszę wybrać się na zakupy. Doszło to do mnie dopiero rano, że nie mam prezentów na gwiazdkę w tym również prezentu na wigilię klasową. Dzisiaj jest ostatni dzień, żeby to załatwić, więc chcąc nie chcąc muszę poświęcić całe popołudnie na kupowaniu prezentów.

Westchnęłam, próbując rozsmarować niemal zmrożone masło na kromce chleba. Nienawidziłam tego robić, bo wtedy ten chleb rwał się przez moje ruchy nożem. Albo może zbyt mocno naciskałam w tej desperacji? Nie wiem. Wiem, tyle, że jestem głodna i muszę zjeść cokolwiek.

Mama nie wypuści mnie z domu bez śniadania, bo uważa je za najważniejszy posiłek dnia, a ja mam tendencję do ich niejedzenia, co pewnie nie wpływa dobrze na moje zdrowie.

Wpakowałam sobie chleb z masłem do ust i z pełną buzią oraz telefonem w lewej dłoni już miałam wychodzić z kuchni. Jednak wpadłam na Lucas, więc cofnęłam się do tyłu, dając mu przejść obok.

Popatrzyłam na niego, niezdolna do powiedzenia czegokolwiek i wyglądająca jak jakiś chomik z wypchanymi policzkami.

Mruknęłam tylko coś co miało brzmieć jak cześć. Brat dopiero wtedy się na mnie spojrzał i zmarszczył brwi.

- Jest dopiero dziewiąta, powinnaś jeszcze spać - zauważył. Faktycznie się tego trzymałam, nie pamiętam kiedy ostatnio wstałam wcześniej niż o trzynastej w weekend. A gdy już się tak dzieje to mam jakiś dobry powód, dziś był jeden z takich dni.

Wskazałam na swoją pełną buzię, pokazując, że tak średnio mogę mu teraz odpowiedzieć.

Lucas odwrócił ode mnie wzrok i wyjął dwa kubki. Dopiero potem spojrzał się znów na mnie.

- Chcesz kawy? - spytał, więc kiwnęłam głową. Rzadko zdarza się, że proponuje mi takie rzeczy, a więc grzechem byłoby odmówić, nawet jeśli średnio mam na nią ochotę.

Przez chwilę patrzyłam jeszcze jak przygotowywuje mi kawkę.

- Idę na zakupy - oznajmiłam w końcu, gdy przełknęłam kanapkę, a właściwie chleb z masłem. Lucas popatrzył się na mnie, a następnie znów uniósł jedną brew, jakby pytał się po co? - Prezenty - oznajmiłam rzeczowo, na co jego twarz od razu przybrała coś na kształt zdziwionego wyrazu.

- Kurde - powiedział, zatrzymując się w połowie drogi do trzech kubków z kartonem mleka w dłoni - Też muszę jeszcze parę dokupić.

Uśmiechnęłam się.

- Czyli już coś masz - podsunęłam, łapiąc go za słówko - Dla kogo?

Przewrócił na mnie oczami i nie odwrócił głowy w moim kierunku, gdy zacisnął usta, a następnie cicho odpowiedział:

- Dla Vicky... ale muszę jej jeszcze coś dokupić.

Zaśmiałam się cicho, po czym odebrałam z jego dłoni kawę.

Posłałam mu wdzięczny uśmiech i pospieszyłam na górę, rzucając jeszcze:

- Za trzydzieści minut wychodzimy!

Nie usłyszałam sprzeciwu, więc wpadłam do swojej jaskini, zamykając drzwi i od razu zaczynając się szykować.

. . .

Christmas of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz