Wszystko zaczęło się zbyt szybko. Właśnie przechadzam się w cieniu samotności po ulicy w nadziei , że znajdę upragnioną odpowiedź. Mam moją walizkę z ostatnimi płatami wspomnień i tych nieszczęsnych wydarzeń. O dziwo przyjęto mnie do tej dziwnej szkoły. Zdołałem dostać się do mojego nowego pokoju. Powoli się zadomowiłem, lecz znowu poczułem żal. W końcu, co innego powinienem czuć? Sam już nie wiem. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę- zawołałem w tonie smutku, głęboko skrytego pod maskami uśmiechu.
Klamka się poruszyła, a przez drzwi wtargnął Fushiguro. Miał ten sam wyraz twarzy, co zwykle. Próbowałem pociągnąć kąciki ust do góry, ale widziałem w jego oczach, że mnie przejrzał.
-Możemy się przejść- zaproponował.
-Pewnie- odrzekłem natychmiast się podnosząc.
Szliśmy tak wzdłuż jakiegoś parku.
-Wiesz, czasami zastanawiam się, czy ten wariat jeszcze czymś mnie zaskoczy- ciągnął.
-Pewnie tak-cedziłem.
-Rozumiem cię, ale nie można się poddawać. Wiesz, byłem w podobnej sytuacji jak jego spotkałem. To naprawdę chory typ, ale to może ci pomóc, nieco ustabilizować uczucia. 'Pozytywni' ludzie często to ułatwiają
-Dziękuję, ale teraz mogę tylko iść na przód
Te słowa napawały mnie smutkiem. W końcu i tak na końcu czeka mnie śmierć.
-Nie poddawaj się
Mimo swojego ponurego wyrazu Fushiguro sprawił, że poczułem, że w końcu nie jestem sam. Wreszcie zdobyłem się na szczery uśmiech. Szybko niebo zaczęło uginać się pod przykrywką mroku mimo, że dopiero dobiegała 17-ta.
-Chyba czas wracać- uśmiechnął się lekko.
Oboje wyruszyliśmy w drugą stronę. Idąc wstecz poczułem, że muszę jeszcze wypakować parę rzeczy. W końcu Fushiguro wszedł do swojego pokoju, po czym zatrzasnął za sobą drzwi. 'Może nie był taki zły' pomyślałem. W końcu pełny nadziei otworzyłem również swoje drzwi. Widok, który tam zastałem przeraził mnie. Słyszałem tylko powolne chrapanie dobiegające z mojego łóżka. Mimo, że światło było zapalone zauważyłem na nim mężczyznę w czarnej przepasce, przysłaniającej mu oczy. Nie miałem pojęcia, co zrobić. Jeśli go obudzę nie wiadomo jak zareaguje, ale jeśli będę tylko stał na korytarzu nawet nie będę miał łóżka do snu. W końcu w dezorientacji postawiłem jeden, cichy krok, lecz i on okazał się zagłośny. Mężczyzna diametralnie się podniósł.
-Hej, Yuji- uśmiechał się tak niepozornie, kiedy dosiadł się na kraniec mojego miejsca do snu.
Wciąż wgapiony z hybrydą z strachu jak i zdziwienia nie mogłem nic powiedzieć.
-Trochę mi się przysnęło jak czekałem na ciebie- leniwie się rozciągnął- Później wymienisz pościel
W końcu zdobyłem się, by coś wykrztusić:
-O co chodzi, Gojo-sensei?
-W sumie nie miałem zbytnio, gdzie spać i mam w sumie z tym problem
Podniósł się. Już miał wyjść pozostawiając mnie w niedowierzaniu, lecz w ostatniej chwili się zatrzymał.
-A Yuji.Bym zapomniał. Chciałem się spytać, czy poszedłbyś ze mną do kina. Myślałem, by zaprosić też Megumi'ego, ale on zawsze trzaska mi drzwiami przed nosem. Nie dopuszcza mnie do słowa
Byłem w takim szoku, że aż ogłuchłem. Nauczyciel śpi w moim pokoju pod moją nieobecność. To naprawdę jest dość niepokojące.
-Yuji- wrzasnął mi do ucha.
Gwałtownie wybudził mnie z wiru myśli.
-Gojo-sensei ...A jaki to film- uśmiechałem się w skrępowaniu.
Odparł mi jeszcze szerszym uśmiechem.
-A jakiś psychologiczny horror-dramat. Poza tym nic więcej nie wiem
Znowu zbił mnie z tropu. To serio musi wyglądać niedorzecznie, ale z drugiej strony może jak będę mu się dłużej przyglądał dowiem się czegoś więcej. Może się czegoś nauczę.
-Stoi- wypaliłem jak poparzony.
Przez moment widziałem zdziwienie na jego twarzy, ale błyskawicznie powróciła jego stała mimika. Seans zaczynał się o dziewiętnastej. O dziwo bezproblemowo i szybko zjawiliśmy się w kinie. Gojo-sensei wymachiwał swoimi biletami jakby to było jakieś trofeum. Przez myśl przeszło mi jedno zdanie,-'Nigdy nie zrozumiem tego człowieka', bo to chyba człowiek. Wnet poczułem jak ktoś pcha mnie prosto do sali.
-Yuji, bo zaraz się spóźnimy
Byłem coraz bardziej zdezorientowany. W końcu weszliśmy w serce mroku, foteli i wielkiego ekranu. Zszokował mnie fakt, że byliśmy tylko my dwaj. To naprawdę musiało wyglądać okropnie. Usiedliśmy z przodu na środkowych fotelach. Seans właśnie się napoczął. Już w pierwszych momentach zacząłem wylewać gorzkie łzy. W końcu najlepsze postacie giną na samym początku. Spojrzałem na tego wariata u mojego boku. Nadal się uśmiechał. Wtedy po raz kolejny zacząłem rozmyślać nad tym, czy on, cokolwiek widzi pod tą opaską. Kolejna przeszywająca mnie scena, ale nie mogłem się skupić. Patrzyłem to na Gojo-sensei ,to na ekran. Ciągle się uśmiechał aż w końcu zapytał:
- Coś się stało?
Trochę się zarumieniłem. W końcu nie wiedziałem jak zareaguje na daną odpowiedź, a raczej dostrzegł, że się na niego patrzyłem. .
-Nie, Gojo-sensei...- w końcu odważyłem się zapytać- Skąd wiedziałeś?
Przez moment widziałem po nim zdziwienie, ale szybko zaczął chichotać.
-Naprawdę jesteś zabawny
Poczochrał mnie po włosach.
W końcu po filmie wyszliśmy z sali. Na korytarzu przesiadywały tłumy elegancko ubranych starców. Poczułem na sobie wszystkie ich z krytycznych spojrzeń, a może padały one na mojego nauczyciela... W końcu, kto normalny zachowuje się tak swobodnie z zakrytymi oczami? Widząc to Gojo-sensei tylko prychnął śmiechem. Wyszliśmy z kina. Wracając do akademika nie wiedziałem o, czym mamy niby rozmawiać. W końcu w połowie drogi zatrzymał się, by ponownie rozczochrać moje włosy ze słowami:
-Naprawdę dobry z ciebie dzieciak, Yuji
Czułem się coraz bardziej niezręcznie, ale i na swój sposób o dziwo dobrze w jego towarzystwie. W końcu zniknął gdzieś pośród tłumu, a ja zostałem zmuszony, by wrócić w samotności, ale dzięki temu wszystkiemu poczułem, że pogodziłem się z własnym losem. Zrozumiałem, że wszystko będzie lepsze jeśli skupię się na moich nowych przyjaciołach.Hej, hej tu ja. Przepraszam jeśli popełniłam jakieś błędy.
CZYTASZ
Happy with teacher |Jujutsu kaisen Itadori x Gojo
Romance#gay #ItadorixGojo #JujutsuKaisen 👉Kontynuacja: Crazy in love| Jujutsu Kaisen Gojo x Itadori 👈 Trudna sytuacja jaką było zjedzenie palca Sukuny zmusiła Itadori'ego do przeniesienia się do liceum, w którym nic nie jest tak proste jak mogłoby się zd...