Rozdział XV "Zagubiony romantyk"

287 29 3
                                    

Z perspektywy Satoru:

Wciąż patrzyłem na ucznia przekraczającego próg drzwi. Jego ubranie o dziwo szybko zdołało wyschnąć. Musiałem to wszystko przemyśleć... Moje emocje... Yuji nie powiedział słowa jak palnąłem tą "bzdurę", bo to chyba można jeszcze tak nazwać? Nie, to było najgorsze, co mogłem zrobić... Nawet jak na mnie... Musiałem się zastanowić... Kim tak właściwie jestem? Na początku ukrywałem swoje uczucia pod maską żartów, później przy nim beczałem jak bachor, a teraz? Teraz zachowuję się jak jakiś napaleniec. Chciałem się zmienić. Ale jak? Którym z tych wszystkich jestem? Tym słabym, czy tym silnym? Moje rozmyślania przerwał powolnie skapujący chłód na moich policzkach. Znowu te przeklęte łzy? No jasne... Kryłem wcześniej moje całe prawdziwe uczucie, a gdy ktoś znalazł do nich dostęp diametralnie się zmieniłem... Bo to chyba normalne? Muszę to przemyśleć.

Po południu znowu wszedłem do ulubionego przeze mnie sklepu. Zacząłem zastanawiać się nad ubraniem dla tego, do którego należy moje serce. Niby było tam pełno regałów. Właśnie przemierzałem jeden z nich. Były tam zwykłe koszulki, ale coś w nich nie pasowało mi do ukochanego. W końcu zdecydowałem się pójść na dział z bluzami. Chwyciłem się za podbródek na widok kuszącej mnie żółtej bluzy z emotką i napisem "SMILE", ale to obecnie był bardziej niż beznadziejny pomysł. W końcu idąc dalej natknąłem się na chyba najładniejszą z tych z nowej kolekcji. Była to czarna bluza z białym sercem na środku, z którego rozlewała się tego samego koloru farba. Do tego miała czerwony kaptur i wykończenia rękawów. Ci za ladą spojrzeli na mnie z intensywniejszym zainteresowaniem, gdy chwyciłem za wieszak. Po raz pierwszy postanowiłem coś u nich zakupić. Po prostu wcześniej urządzałem tam sobie spacerki. W końcu podeszłem do kasy. Znowu dostrzegłem tą studentkę, ale to nie grało dużego znaczenia. Opuściłem sklep z nowym nabytkiem w torebce. Miałem już zjechać na dół, kiedy znów usłyszałem za sobą:
-Proszę Pana
Zwróciłem się w okolicę, w której stała ta dziewczyna. Zdawała się smucić.
-Coś się stało?
'Czy ja się martwiłem?' pomyślałem.
-Zapomniał Pan o skarpetkach. Ma Pan dziewczynę?
Diametralnie humor mi się poprawił. Uśmiechnąłem się szeroko.
-Nie-dodałem z większą satysfakcją-Mam chłopaka
Wyczuwając na sobie jej zdezorientowane spojrzenie, postanowiłem zjechać na dół. Poczułem, że powoli zacząłem odnajdywać się w tym, kim tak naprawdę powinienem być. Miałem pomysł na przeproszenie mojego Yuji'ego, ale gonił mnie czas. Dość szybko ustaliłem swoje cele.

Właśnie napoczął się wieczór. Zadzwoniłem do niego z subtelnym uśmiechem nadziei.
-Jo, Yuji. Możesz wpaść do mnie? Albo ja przyjdę po ciebie... To znaczy, żebyś się nie zgubił-zaśmiałem się w ten dziwny, niezręczny sposób.
O dziwo dotarcie do mnie zajęło mu półgodziny. Wciąż odwracał wzrok. Ale, kiedy powoli wtargnął do pokoju dostrzegłem na jego twarzy przejawy ekscytacji. W końcu nie chwaląc się oblekłem białą pościel, porozrzucałem płatki czerwonych róż pomieszanych z Rafaello, upiekłem zapiekankę i ciasto. Po podłodze rozstawiłem świeczki. A to wszystko, by dostrzec jego uśmiech. Z dumą zarzuciłem na siebie obydwie ręce. W końcu, gdy usiadł na krawędzi łóżka przyniosłem swoje pierwsze ręcznie robione od dawna danie. Rozstawiłem uprzednio dwa talerze, serwetki, noże i widelce. Zdałem sobie sprawę, że zrobiłbym wszystko dla tego pięknego uśmiechu. Moje skrywane pod ciemnymi okularami spojrzenie, dawno nie było tak szczere. Powoli ściągnąłem je z nosa subtelnie się uśmiechając. Czułem się zupełnie inaczej. Chyba to dostrzegł.
-Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę, Yuji-odrzekłem wracając się do kuchni po soczystego szampana, którego udało mi się otworzyć.
Wróciłem się do stołu kładąc trunek u boku również wyciągniętych przed chwilą kieliszków. Na ten widok jego mina skwaśniała.
-Ale Satoru. To przecież...
Lekko się nachyliłem, by pogłaskać subtelnie jego twarz i go uspokoić.
-To akurat szampan bezalkoholowy. Możesz być o to spokojny. Ja również nie pijam alkoholu...
-A z jakiej to okazji- lekko się uśmiechnął przeżuwając kawałek mojego dzieła.
Ukryłem wzrok pod pasmami, by nie ukazywać drzemiącego we mnie bólu. Widziałem, że się przejął. W geście desperacji ścisnąłem drugą pięść. Mocno przegryzłem zęby. Najpewniej wyglądałem wtedy jakbym był jakimś mięczakiem.
-Chciałem ciebie przeprosić, mój ukochany...-w końcu zdobyłem się, by spojrzeć na jego uroczą twarzyczkę. Był zdziwiony. Kontynuowałem-Po prostu te wszystkie uczucia tak cholernie bolą. Sam już nie wiem, kim tak właściwie jestem...
Czy ja się poddałem? Na pewno.
Nagle powiedział mi tylko:
-Proszę... Wstań
Podniosłem się badając jego skrępowane policzki.
-Zdecydowałem się, że chcę być twoim-wycedził następnie się uśmiechając-Szczerze mówiąc trochę inaczej sobie to wyobrażałem, ale skoro tak się postarałeś...
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, zadając sobie w myślach tylko "Że, co?" Uświadomiłem sobie, że cały czas badałem grunt, ale raczej nie chodziło tylko o to...
Bez namysłu rzuciłem się, by zaznać jego kojącego uścisku.
-To już nie ma znaczenia, Yuji
Czułem jak serce zaczyna bić mi gwałtowniej jakby zaraz miało wyskoczyć.
Odsunął mnie od siebie z znacznie poważniejszą mimiką niż mogłem sobie to wyobrazić.
-Podjąłem już decyzję. Chcę tego
W końcu zdawał się zauważyć moją twarz i te oczy, które dawniej nazwał tak pięknymi, a które wylewały tak zgubne łzy.
-Satoru... Ty płaczesz- wytrzeszczył oczy jakby z niedowierzaniem.
Uśmiechnąłem się subtelnie mówiąc:
-Jo, Yuji... To są moje prawdziwe uczucia

Happy with teacher |Jujutsu kaisen Itadori x GojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz