Rozdział XIII "Przemiana"

292 27 1
                                    

Z perspektywy Satoru:

Będąc w samotności w jednym z ulubionych przeze mnie sklepów z odzieżą chodziłem bez celu to tu, to tam. Czułem na sobie złowrogie spojrzenia personelu. Jakby to miało jakieś znaczenie... Z każdą chwilą myślałem o tym, że przez moją szczerość o mały włos nie straciłem ukochanego. Wciąż błądziłem myślami również o słowach tej denerwującej kobiety... Gdy jej i staruszkowi  wszystko opowiedziałem... Po tym jak Yuji pobiegł za Megumi'm nazwała mnie "strasznym dzieciakiem". W sumie nie była odległa od prawdy. Wyszedłem jakby nigdy nic. W myślach odliczałem do trzech.
-Proszę, Pana- usłyszałem powoli się oddalając , tylko po to, by cofnąć się i porozmawiać z jakąś studentką.
"Jakąś" jakby sytuacja się nie powtarzała. Powróciłem do młodej dorosłej. Przyjrzałem się jej przez czarne oprawki.
-Co znowu...
-Znowu Pan czegoś zapomniał-rzuciła chwytając się oddechu.
'Wiedziałem' pomyślałem. To nie tak, że czegoś zapomniałem, czy coś. Po prostu zawsze jak byłem w tym sklepie wybiegała jak poparzona, byleby coś mi wcisnąć. Spojrzałem na rzecz, którą trzymała w dłoniach.
-Co to?
-Pudełko na okulary
Czarnowłosa lekko uśmiechnęła się czerwieniąc.
-Dzięki- palnąłem.
Zwykle miałbym ochotę jej nieco dowalić, ale coś mi nie pozwalało... Myśli o moim Yuji'm.
-Pańska dziewczyna musi mieć z Panem prawdziwe urwanie głowy. Panie...?
Wiedziałem już wcześniej o, co jej chodzi, ale tym razem nie umiałem jej odpowiedzieć. Znienacka usłyszałem znany mi głos:
-O tutaj jesteś-podeszła do nas uśmiechnięta kobieta, której ślady zmęczenia ukazywały się pod oczami.
Shoko tym razem miała na sobie czarny sweter z golfem i tego samego koloru leginsy oraz Adidasy.
-K-kim ona jest-wykrztusiła małolata.
Koleżanka uśmiechnęła się ściskając moją dłoń.
-Musimy już iść-rzuciła.
-No tak-korzystając z nieuwagi zabrałem od studentki ten dziwny upominek. Powoli wybraliśmy się na ruchome schody prowadzące w dół. Wtedy to Shoko puściła moją rękę, by zejść o dwa schodki niżej.
-Chyba pierwszy raz widziałam jak nie wiedziałeś,co powiedzieć-zaśmiała się następnie dodając z znacznie poważniejszą miną-Słyszałam plotki...
-I, co z tego?
-No wiesz... To dosyć niecodzienne, by nauczyciel spotykał się z uczniem i to jeszcze takim
-Co masz na myśli?!
-Po prostu chodzi o to, że to naczynie Sukuny. Nie mam nic do tego chłopca-uśmiechnęła się lekko- Myślę, że będziesz miał na niego dobry wpływ
'Że ja?!' pomyślałem ze smutkiem. Od czasu wyznania moich prawdziwych uczuć zdałem sobie sprawę, ile błędów popełniłem i, że nie chcę go więcej stracić.

Z perspektywy Yuji'ego:
(Trzy godziny później)

Leżałem na łóżku jednocześnie pykając coś na telefonie. Kolejna przegrana w grze, która z pozoru była tak banalna. Podniosłem się omal nie rzucając telefonem. Nagle drzwi się otworzyły. Błyskawicznie do pokoju wbiegła Nobara ciągnąc za sobą Fushiguro. Po jej minie widziałem przejęcie, a po twarzy kolegi znudzenie.
-Coś się stało-spytałem subtelnie się uśmiechając, gdy ta próbowała złapać oddech.
-Wyjrzyj na korytarz, a zobaczysz o, co chodzi-zdradziła.
Miałem już uchylić drzwi, kiedy nagle poczułem na ramieniu dłoń Fushiguro.
-Kretynie, lepiej tego nie rób-rzucił.
Mimo wszystko po pokoju rozebrzmiał ciężki dźwięk uchylających się drzwi. Podczas, kiedy ja stałem koło nich, odwrócony w stronę przyjaciół i niezręcznie się śmiałem, dziewczyna wysłała mi spojrzeniem chyba miliardy błyskawic.
Nieoczekiwanie usłyszałem za plecami tak dobrze mi znany ton głosu:
-A co się tu wyprawia?
Tym razem był zupełnie inny. Odwróciłem się, by zastać Satoru... A raczej nie jego. Um... Wyglądał jak on, ale zdawał się nim nie być. Miał na sobie czarny garnitur, czerwony krawat, białą koszulę, a na nos zarzucone chyba zerówki. Spoglądał na nas z wyrzutem. Pierwszy raz poczułem przed nim respekt. Nobara coś cedziła próbując wszystko wyjaśnić.
-Może po kolei. Co to za schadzka- zmierzył naszą trójkę złowrogim spojrzeniem.
Był poważny? Tak, zdecydowanie... Zachowywał się jak prawdziwy nauczyciel.
-Ustawcie się w rządku- rozkazał.
Dwójka moich rówieśników wypełniła to dziwne polecenie zostawiając mi miejsce na środku.
-Nie-odparłem cicho.
-Nie? Jak ty się zwracasz do swojego nauczyciela-skarcił spojrzeniem pozostałych- Wyjdźcie. Muszę mu przypomnieć zasady
Pozostali opuścili pokój zostawiając mnie z nim i zatrzaskując za sobą drzwi. Zdołałem wziąć oddech, lecz nie na długo. Nim się zorientowałem przygwoździł mnie do łóżka. Sam nie wiem nawet jak to zrobił. W końcu było ono znacznie dalej. Moje nadgarstki, które ułożył ponad moją głowę piekły z bólu. Znowu byłem cały w czerwieni.
Zdołałem tylko wykrztusić:
-Gojo-sensei... To boli
Zobaczyłem smutek zmieszany z zaskoczeniem w jego oczach. Gwałtownie mnie puścił. Poczerwieniał, kiedy położył czubek swojej głowy na mojej klatce piersiowej.
-Tak bardzo ciebie przepraszam, Yuji...
Znowu mówił jak mój ukochany.
-Czemu to zrobiłeś- spytałem w szoku, gładząc powoli tylne pasma jego włosów.
-Bo jestem Dużym Dzieciakiem i nie chciałem ciebie więcej przez to stracić
W końcu spojrzał mi w oczy. Dość szybko i delikatnie udało mi się zdjąć przysłaniające je okulary.
-Ale Satoru. Pokochałem ciebie takiego jakim jesteś naprawdę
Przyciągnąłem do go siebie, by móc go przytulić.
-Ale tyle razy ciebie skrzywdziłem...
-Ci... To już nie ma znaczenia
Nagle się podniósł, by gwałtownie spojrzeć mi w oczy. Jego piękne, lśniące od łez tęczówki powoli mnie przeszywały.
W końcu cały czerwony odparł:
-Dla mnie ma. Kocham cię, Yuji-kun
Wtedy nachylił się jeszcze bardziej, by namiętnie mnie pocałować.

Happy with teacher |Jujutsu kaisen Itadori x GojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz