Rozdział II "Ta noc"

828 49 0
                                    

Wiłem się z boku na bok w łóżku, z którego o mały włos nie wypadłem. Gdy zamykałem powieki znowu widziałem ten bolesny obraz. Sen zaczynał się zwodniczo,- od radości po strach. W tym śnie powracałem do dzieciństwa,- biegałem po wiosennych trawach jednej z polan nieopodal lasu. Zdawałem się gonić za chmurami i błękitnym niebem, stając się poszukiwaczem Słońca. Dziadek o dziwo był w dobrym nastroju. Widziałem pod jego nosem subtelny wyraz, który ukazywał swoje oblicze w delikatnym uśmiechu. Radość i beztroska nie trwały zbyt długo. Niebo przecięły  błyskawice, które uderzały coraz mocniej i gwałtowniej. Łzy spływające mi po policzkach i strach.
-Dziadku- wyciągnąłem ręce w stronę starca, lecz nieoczekiwanie porwała go niezidentyfikowana ciemność.
Zostałem sam. Nagle silniejszy wicher rozrzucał leśne listki po zieleni. Spojrzałem w tamten punkt. Z lasu wyłoniły się Yaga-san  po lewej, na środku stał Fushiguro, a po prawej Gojo-sensei. Wszyscy mieli grobowe miny. Widziałem ich jak przez mgłę, ale słyszałem coś w rodzaju ich myśli. Nasłuchiwałem coś, jakby głos przypominający ton Yaga-san "Ten dzieciak może być niebezpieczny. Trzeba go zabić". Zmroziło mnie. W takim razie, dlaczego mnie zaakceptował? Kolejna myśl należała do Fushiguro,-" Co za utrapienie... Trzeba będzie się go pozbyć przy najbliższej okazji". Wnet zauważyłem, że kąciki ust mojego nauczyciela uniosły się mocno do góry. Ten głos dosłownie zdawał się ze mnie drwić,-" Muszę go trenować... Wtedy zabijanie jego będzie zabawniejsze". Poczułem ból w sercu.
Nagle usłyszałem:
- Widzisz, szczeniaku. Wszyscy dookoła chcą twojej śmierci
Ten drwiący ze mnie ton pochodził z koron drzew. Podniosłem wzrok, by zauważyć Sukunę. Był ogromny. Trzymał dłoń na twarzy jednocześnie krzyżując zwisające w dół nogi.
-Nie pozwoliłem ci podnieść wzroku- jego głos rozbrzmiewał w mojej głowie wyraźniej niż reszty- Jeszcze możemy uciec. Jeśli się ze mną zamienisz nikt nas nie zabije
Wpatrywałem się w niego z krytym w sercu gniewem. Wiedział, że nie chciałem stracić życia przez niego. Otworzyłem powieki, by gwałtownie się zerwać. Na ekranie telefonu dostrzegłem, że zaraz dobije czwarta. Wyswobodziłem się z pościeli. Wędrowałem po korytarzu akademika, by przystać na niemalże pierwszym ze schodków na wejściu do budynku. Byłem już u szczytu wycieńczenia, lecz bezchmurne niebo zdawało się lekarstwem na moje troski.
-Wszystko w porządku, Yuji?
Odskoczyłem, gdy zauważyłem po prawej stronie mojego nauczyciela.
-Gojo-sensei- wykrzyknąłem , na co ten lekko się krzywiąc przystawił mi palec do ust- Co tutaj robisz?
Oddalił się.
-Pamiętasz jak wspominałem ci o problemach ze snem ?
To było dziwne... Pamiętał naszą rozmowę, a może to tylko sen.
-Tak...- mówiąc to powoli opadałem z sił.
Zwróciłem się twarzą w tarczę nieba. Księżyc połyskiwał tak doskonałym blaskiem.
- No właśnie. Tu się uspokajam- wychichotał , następnie znowu stopując ten dziwny uśmiech- A ci, co dolega?
-Sukuna mi się śni- cedziłem.
Miałem wrażenie, że mówię coraz to bardziej niewyraźnie. On chwyciwszy się za podbródek zaczął coś mruczeć pod nosem, jakby musiał zbadać system uzbieranych myśli.
-Już wiem-wypalił z jeszcze wyżej podniesionymi koncikami- Możesz spać u mnie!
Znowu usłyszałem głos demona moich myśli, tą przeklętą klątwę, Sukunę. "Zboczeniec" roześmiał się w moim umyśle.
-Wtedy zarówno ci jak i mi będzie się łatwiej spało-próbował mi to wytłumaczyć, ale już nie miałem sił, by słuchać.
Powoli moja głowa opadła na ramię Gojo-sensei. Wtedy coś sprawiło, że chwila się dłużyła, ale mimo to moje przemęczone oczy zyskiwały coraz więcej życia. Nagle czas wrócił do poprzedniego stanu. Oddaliłem się. Mina mężczyzny w przepasce tym razem była całkiem niewyraźna mimo, że nadal dominowała w niej stała mimika.
-To jak?
-Gojo-sensei... A na pewno tak można? Przecież to...- znowu osłonił mi usta swoim palcem.
-To tylko jedna noc
-Dobrze...
Nie wiem jak, ale w tempie błyskawicy zjawiliśmy się w mieszkaniu Gojo-sensei. Rozłożył mi matę , koc i poduszkę, a sam walnął się na złożoną kanapę. Mimo to nadal nie zdjął opaski, którą ukrywał oczy.
Budząc się u schyłku dnia poczułem na sobie coś miękkiego o słodkim zapachu. Uśmiechałem się pod nosem wtulając się w tą przytulną powłokę. Podnosząc się rozciągnąłem ramiona i przetarłem załzawione oczy. Uniosłem powieki, ale wtedy zorientowałem się, że nie jestem w swoim pokoju, a to nie moja kołdra. Przenikliwe zacząłem wszystkiemu się przyglądać, lecz nie było tu w zasadzie nic więcej... Duży salon ze składanym łóżkiem stojącym od ściany, oddalony stolik kawowy, szafka, na której stała minikolekcja jakiś figurek, pod spodem półki z ubraniami, na bocznej części wisiało jakieś czarne ubranie typu skurzana kurtka i spodnie. Rozejrzałem się dokładniej. Na ścianie , ponad łóżkiem były wywieszone zdjęcia-selfie Gojo-sensei. Wszystkie w przepasce. Powoli uświadomiłem sobie, gdzie aktualnie się znajduję. Odsunąłem pościel z dala. Powoli wracałem myślami do tego, co działo się zanim się tu znalazłem. Nagle ocknąłem się z transu zdziwienia. Zacząłem dotykać się, by sprawdzić, czy do niczego nie doszło jak się tu znalazłem. Wszystko było w normie. Próbowałem uchwycić się oddechu. W mojej głowie znowu rozbrzmiewało pytanie ' Czy on mnie tu zostawił?' Nieoczekiwanie skupiłem się na dźwięku, który zyskiwał na sile z każdą sekundą. Dźwięk odbijających o posadzkę kółek. Spoglądałem jak mój nauczyciel wjechał jak w szaleńczym wyścigu z tacą z jedzeniem.
-DZIEŃ...DOBRY...YUJI- zawołał z ponowionym szczęściem wyrysowanym na twarzy.
Chyba znowu poczerwieniałem w dezorientacji. Usadowiliśmy się przy stole naprzeciwko siebie.
-Wyspałeś się, Yuji?
-Trochę, ale, co tak właściwie się wczoraj stało?
Chichotał pod nosem w tak nieoczywisty sposób.
-To była cudna noc...
-Ale sensei... Ja nadal nie rozumiem...
Moja twarz jeszcze bardziej zyskała na czerwieni.
- Już nie ważne. Lepiej jedz
Wskazał palcem na zwykłą odgrzewaną zupkę w papierowym opakowaniu. Nie rozumiem, jak ktoś taki może jeść taką chemię.
-Wszystko dobrze, Yuji?
Wyglądał na zmartwionego, podczas, gdy ja patrzyłem z niechęcią na tą formę śniadania.
-Tak- odparłem cicho.
-To smacznego
-Smacznego
Wzięliśmy się za przekąskę. Po jedzeniu wskazał palcem na ubranie na wieszaku.
- Zobacz, co dla ciebie przygotowałem... No zobacz
Po założeniu tego postanowiłem powrócić do swojego pokoju. Szybko jednak w przejawianej nudzie spotkałem się z Fushiguro na korytarzu.
-Zauważyłem, że dzisiaj miałeś ciężką noc- podsumował z ukrytej pod płaszczem obojętności, troską.
-Skąd to wiesz?
-Panele są stare i wszystko słychać- oznajmił.
Mam nadzieję, że nie domyślał się, co działo się później i, że to nigdy nie ujrzy światła dnia.
-Ok- rzuciłem zdobywając się na kolejny z tych szczerych uśmiechów.
Nagle po korytarzu rozebrzmiał głos:
-Megumi...
Nasz wychowawca biegł w zawrotnym tempie ściskając smartphona w prawej ręce. O dziwo Fushiguro nie uciekł przed nim jak to miał w zwyczaju. Nim się zorientowałem stanął on po między nami. Ukazał ekran urządzenia mojemu koledze, przy okazji wieszając się na jego szyi.
-Zobacz jak słodko wygląda Yuji jak śpi- ciągnął.
Po oczach kolegi dostrzegłem zdziwienie, lecz szybko wróciło ono do normy.
-Mam ważniejsze rzeczy do roboty- burknął  wyłaniając się z uścisku i powracając do swojego pokoju.
-O Yuji- zawołał z radością w moją stronę, lecz by ukryć przysłowiowego 'buraka' wtargnąłem do swojego pokoju dokładnie zamykając za sobą drzwi. 'Co on sobie wyobraża?' powtarzałem w myślach, jednak każda ewentualność nie nadawała temu wszystkiemu satysfakcjonującego brzmienia. Postanowiłem nie wyłaniać się z mojej kryjówki w obawie przed wyśmianiem tego szaleńca. Dobiegała 14, a ja nadal nie zdołałem nic przełknąć. Siedziałem tak skulony przy boku łóżka. Nagle ktoś pchnął klamkę. Przez drzwi wparował Fushiguro. Naprawdę dobrze musi znać ten budynek skoro tak po prostu wszedł, albo ten akademik jest naprawdę stary. Nie ważne. Ukucnął nade mną, jednak znowu poczerwieniałem i mknąłem spojrzeniem w nieistniejący punkt na podłożu.  Poczułem na sobie jego wzrok.
-Co ty wyprawiasz - burknął nieco gniewnie.
-Po prostu um...- przeprosiłem się ze sztucznym uśmiechem.
-Zagłodzisz się jak będziesz tak siedział, a jeśli chodzi o te zdjęcia i zapraszanie na noc to nie jesteś jedyny. Nie masz się, czym przejmować. To akurat u niego norma
Byłem zaskoczony... Więc przez ten cały czas traktował mnie jak zwykłego ucznia?Mimo, że byłem naczyniem króla klątw.  Wbrew pozorom czułem się z tym źle, że po tym wszystkim byłem dla niego po prostu przeciętnym dzieciakiem. Może to zabrzmi dziwnie, ale chciałem być dla niego kimś więcej, ale po tym w jakim stanie mnie zobaczył... Sam już nie wiem...

Hej, hej... Tu znowu ja. Przepraszam za wszelakie błędy. Dziś nie czuję się najlepiej, więc mogą pojawiać się zdecydowanie częściej. Życzę miłego czytania. Poprzednie błędy oczywiście postaram się poprawić ;)

Happy with teacher |Jujutsu kaisen Itadori x GojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz