Rozdział VII "prywatne lekcje"

367 27 2
                                    

Znowu zostałem pchnięty do tyłu. W prawdzie nie widziałem oczu pchającego, bo przysłoniły je ciemne jak noc oprawki.
-Wszystko w porządku, Itadori Yuji-zapytaj, kiedy to zdołałem się podnieść.
-Tak, sensei-odparłem.
Treningi zabierały mi dużo energii, ale skoro miałem powrócić na zawody w tak zwanym "wielkim stylu" musiałem zyskać na sile.
-Czas się kończy. Lepiej się skup- przestrzegł.
Znowu miałem zaatakować. Zbliżyłem się niemalże w biegu, ale on nawet nie ruszył się z miejsca, by zadać mi dość wysoko umiejscowionego kopa. Celował na wysokość twarzy. Robił to tak szybko, że ledwo zdążyłem się osłonić, chyląc się i tworząc z moich rąk "X". Siła uderzenia wycofała mnie mocno do tyłu, ale zaparłem się. Chyba po raz pierwszy udało mi się utrzymać na nogach. 'Gdyby Satoru nie był tak silny, to z pewnością nikogo, by nie ochronił, a ja muszę chronić innych. W końcu przysięgałem to dziadkowi" te myśli kłębiły się w moim umyśle. Nagle Gojo-sensei podszedł do mnie.
-Widzę, że coś ciebie rozprasza. Pamiętaj, że możesz mi zaufać-mówił to tak spokojnie, wręcz delikatnie.
Wtedy spojrzałem na niego z byka.
-A, co z tamtą nocą? Pokazałeś te zdjęcia Fushiguro, prawda?
Widziałem jak ze zdziwienia otwiera usta mówiąc tylko powoli moje imię. W dalszym ciągu miałem mu to za złe.
-Nie miałem na to wpływu- odwrócił ode mnie wzrok.
Jego słowa zdawały się być kierowanymi przez żal. Podszedłem, ku niemu.
-Co masz na myśli?! Powiedz mi Satoru
Wtedy okulary lekko się odchyliły. Dostrzec się dało w nich coś, co przypominało smutek.
-Nie mogę sobie pozwolić na słabości-po chwili znowu ukrył swoje spojrzenie śmiejąc się-To, co? Ćwiczymy dalej?
Byłem zdeterminowany, by w końcu chociaż go dotknąć. Ale, kiedy pojawiały się te piękne oczy nie mogłem się skupić. Mimo, że byłem zły za tamto to i tak nie potrafiłem czuć do niego urazy. W końcu sam sobie zaprzeczam... Nie wiem już, co czuję, ani kim jestem... Po treningu wyszliśmy na spacer. Powędrowaliśmy do kawiarni po zakup lodów , po czym usadowiliśmy się na ławce. Niebo było tak pogodne.
-Mogę ciebie o coś zapytać, Yuji?
Ten głos dosłownie wyrwał mnie z wiru myśli.
-Pewnie
-Więc, co się dzieje?
-Sam nie wiem...
-Nie chodzi tylko o Fushiguro i Nobare, prawda?
-Co masz na myśli?
Nachylił się, by przytłumić moje spojrzenie blaskiem swoich tęczówek.
-Od dłuższego czasu wydajesz się jakiś inny. Co się dzieje?
Próbowałem odwrócić wzrok, ale pod tak dużą presją nie potrafiłem tego zrobić.
-Gojo-sensei, masz naprawdę piękne oczy-palnęłem.
Widziałem na jego ustach zdziwienie, ale i drobne zaczerwienienia na policzkach. Czyżbym znowu wprowadził jego w tamten stan?
-To wszystko? Moje oczy ciebie rozpraszają?
-Że co?! Nie...
-Nie przejmuj się tym. W takim razie będę je ukrywał- jego uśmiech był tak niewinny.
Nagle zerwałem jego okulary.
-Proszę... Nie
Wtedy oboje się zarumieniliśmy. Wtedy poczułem, że chyba naprawdę coś do niego czuję. Nieoczekiwanie świat zaczął się rozmazywać, a ja ocknąłem się na macie treningowej. Złapałem się za obolałą głowę. Usiadłem. Usłyszałem nieco zaniepokojony ton głosu mojego wychowawcy:
-Wszystko w porządku, Yuji-kun?
Pochylił się nade mną, gdy jego okulary nieco uchyliły jego spojrzenie przez myśl mi przeszło, że to nie był sen. Przynajmniej tak mi się zdawało.
Po chwili namysłu odparłem:
-Tak, Gojo-sensei
Uśmiechnął się lekko.
-To może znowu pójdziemy na lody?
Wtedy spłonąłem szkarłatem. Znowu zaciemniało mi przed oczami. Czyli to jednak nie był sen? Padając na matę słyszałem tylko wołanie:
-Wszystko w porządku, Yuji-kun?

Hej. Obecnie nie czuję się najlepiej, więc wolę pisać krótko. Polecam, więc drugie, krótsze Opowiadanka

Happy with teacher |Jujutsu kaisen Itadori x GojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz