Rozdział XI "Prawda"

287 32 0
                                    

Nim się zorientowałem Satoru chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć mówiąc:
-Chodź, chodź... Mamy jeszcze parę spraw do załatwienia
-Ale...
-Żadnych "ale"
Szliśmy tak w półmroku. Praktycznie nie było widać drogi, a ja wciąż szedłem za nim. Nagle gdzieś w połowie jego ubranie się zmieniło na to z przepaską.
-Wow...
Odwrócił się tylko po to, by subtelnie się uśmiechnąć. Było to nawet znośne, gdyby nie fakt, że byłem ciągnięty siłą tak, że wielokrotnie omal się nie wywaliłem. Dość szybko znaleźliśmy się przed budynkiem z automatami. Czekali już na nas Utahime-san z tą wrogością na twarzy i podpierający się laską Gakuganji-san. Podeszliśmy do nich. Gojo-sensei zwrócił się w stronę starszego mężczyzny wciąż mocno ściskając mój nadgarstek.
-Znalazłeś go-dociekał najstarszy ze wszystkich.
-He...he...he...Dziadku mam wiadomość. Tylko nie zejdź na zawał, OK?
Satoru pochylił się nad starcem, podczas, kiedy kobieta z blizną narzuciła rękę na rękę.
-No słuchamy, co to za wiadomość-przewróciła oczami.
Satoru tym razem podniósł się, by dostrzec jej skrzywioną minę. Kąciki jego ust dawno nie były aż tak wysoko.
-Bo widzicie...-ten ton głosu przypominał mi ten jak nazwał wyjątkowo silną klątwę po prostu "słabym"- Ja i ten chłopiec jesteśmy parą...
Byłem w takim szoku. Jego bezpośredniość wstrząsnęła mnie.
-Że, co- spytałem próbując się wyrwać.
Tym razem mi się udało. Byłem po prostu wściekły. Na domiar złego poczułem na swoich plecach cudze spojrzenia. Odwróciłem się, by zastać zadziwioną twarz Nobary i Fushiguro, który właśnie zaczął odchodzić. Zdecydowałem się pójść za nim. Usiadł chyląc głowę na ławce naprzeciw automatów. Dosiadłem się.
-Wy tak na serio-rzucił.
-Sam już nie wiem
-Rozumiem -nieco podnosząc głowę wziąwszy głęboki wdech wciąż wodził po napojach za szybą tego urządzenia, po czym dodał-Wiesz, że mnie wychowywał?
-Wspominałeś coś, ale nie miałem pojęcia
Byłem wyraźnie przejęty. Jak on mógł się teraz czuć? Powoli zacząłem pojmować w jakiej sytuacji tak właściwie jestem.
Kiedy porzuciłem swój wewnętrzny bałagan myśli zauważyłem jak zaczął chichotać:
-Jak teraz o tym myślę to nawet śmieszne
W końcu odwrócił się w moim kierunku.
-Jesteśmy w tym samym wieku, prawda?
Skinąłem głową.
-Myślałem, że wolisz dziewczyny
Tym razem to ja spojrzałem na automat naprzeciwko.
-Też tak myślałem
Odwróciliśmy się od siebie stykającymi się wówczas plecami.
-Więc, dlaczego to tak wygląda?
-Sam już nie wiem
Obaj zaczęliśmy cicho śmiać się pod nosem. Nagle przez wejście wparował roześmiany Satoru.
-Jo, Yuji
Założyłem rękę na rękę i rzuciłem mu wrogie spojrzenie. Nim się zorientowałem Fushiguro zostawił nas samych. 'Pewnie był na niego jeszcze bardziej cięty' pomyślałem. To wtedy przypomniała mi się rozmowa z kolegą, który zastanawiał się, czy ten dziwny mężczyzna w przepasce jeszcze go czymś zaskoczy. Gojo nachylił się nade mną z szerokim uśmieszkiem, który w tej chwili wyjątkowo mnie drażnił.
-Załatwione, możemy teraz trzymać się za rączki
-To wszystko, co masz mi do powiedzenia?
Widziałem po nim istne zdziwienie.
-Co masz na myśli?
-Powinieneś wiedzieć, co. Wykorzystałeś mnie-fuknąłem.
Gwałtownie się podnosząc miałem już wyjść drugim, odległym mu z wyjść, ale poczułem na skrawku rękawa jakby ktoś mnie utrzymywał.
-Proszę... Nie zostawiaj mnie-odwróciłem się w kierunku głosu przepełnionego smutkiem.
-Bo, co? Zabijesz mnie?
Nie mogłem spojrzeć mu w twarz, ale chwyt Satoru utrudniał mi to wydostanie się.
-Nawet nie wiesz, ile wstydu się przez ciebie najadłem
Coś kazało mi po raz ostatni spojrzeć na niego. Zaniemogłem... Znowu nie miał na sobie tej głupiej opaski. Patrzyłem w jego oczy, które tym razem zdawały się połyskiwać smutkiem. Jego policzki były czerwone.
-Ale Yuji-kun... Ja po prostu cię kocham...
Zaniemówiłem. Te słowa zdawały się być w jego wykonaniu tak prawdziwe. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, więc zacząłem się zastanawiać.

Happy with teacher |Jujutsu kaisen Itadori x GojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz