Rozdział IX "Wielki powrót"

319 27 0
                                    

Ocknąłem się  gdzieś koło czwartej w łóżku Satoru. Śpiąc przytulał mnie w objęciach. Poczułem jak błyskawicznie moja twarz zyskuje na czerwieni. Musiałem sobie przypomnieć wszystkie wczorajsze wydarzenia. No jasne, do niczego nie doszło... Niby odetchnąłem z ulgą, ale wciąż zadręczało mnie pytanie "co ja tutaj robię?" Rzecz jasna pamiętałem moje koszmary o śmierci Junpei'a, ale, dlaczego zaprosił mnie do swojego łóżka? Czyżbym złamał wszystkie zasady między uczniem, a nauczycielem? Pewnie przesadziłem... I to za bardzo. On nic nie wyciągnie z konsekwencji. No jasne, bo to przecież Satoru, to znaczy Gojo-sensei. Muszę się opanować. Postanowiłem się wyrwać, by nie musieć czuć na sobie tej porażki. Uciekając z jego ramion zauważyłem jak powoli otwiera oczy. Spadłem na podłogę. Natychmiast zabrał ręce.
-Coś się stało, Yuji- cedził przez zaspanie.
-Nie, um... Przesadziłem...
-Rozumiem, śpij dalej-cicho ziewnął przekręcając się na drugi bok.
'Nawet nie zauważył, że mnie przytulał?' pomyślałem. Pewnie zrobił to nieświadomie. W końcu, czy on kiedyś spał z kimś? Bardziej dzielił łóżko... Tego jest już za dużo. Siedziałem tak skulony w zamyśleniu cały dzień. Aż zaczęło świtać. Koło ósmej mój sensei gwałtownie się podniósł. Ziewnął, by znowu się rozciągnąć. Powoli wstając rzucił mi pytające spojrzenie.
-Coś się stało, Yuji?
-Nie-dodałem w akcie gniewu-Nie mogę być już twoim przyjacielem , Gojo-sensei
-Rozumiem-niemalże szepnął dodając z uśmiechem-To może płatki?
On drwił sobie ze mnie? Zerwałem się na nogi. Narzuciłem na siebie ubranie, po czym wyszedłem zostawiając go w zdziwieniu. Wędrowałem tak wśród ulic. Byłem głodny. Zapomniałem portfela, ale musiałem sobie jakoś radzić. Powędrowałem nad rzekę, by przypomnieć sobie rozmowę z moim zmarłym przyjacielem i jego matką. Powoli pozwoliłem moim łzą zciec po policzkach. Mimo to się uśmiechałem. Postanowiłem wrócić do mieszkania Gojo-sensei dopiero na wieczór. I tak też wyglądała już moja codzienność. W końcu musiałem zatrzymać ten szalony wir zdarzeń i incydentów z nim związanych. Przestałem już nawet odczuwać głód. Żyłem głównie nadzieją, że w końcu zobaczę moich przyjaciół.

Nastał ten dzień. Mój długo oczekiwany wielki powrót. Wyskoczyłem z tego pudła, ale u nikogo nie wywołałem zadowolenia. Nobara niemalże chciała mnie uderzyć, ale koniec końców przed samymi zawodami udaliśmy się na pobocze. Rzekomo się przygotować. Stanęliśmy pod dachem. Znowu miała tą naburmuszoną minę, jakby chciała mnie skarcić.
-Więc, jednak żyjesz- położyła ręce na biodra.
-T-ak- palnąłem.
-Tak poważnie to się cieszę, ale jeśli znowu umrzesz to osobiście dopilnuję żebyś więcej nie wstał
-O-k- odparłem z przejęciem.
-Więc ustalone. Musisz przeżyć- uśmiechnęła się.
Poczułem dłoń na ramieniu. Mimo wszystko miałem nadzieję, że to była ręka Satoru... Minęło tyle czasu, a ja wciąż myślę o nim w ten zły sposób.
-Możemy na słówko- odwróciłem się, by dostrzec ponurą twarz Fushiguro.
Nie minęło dużo czasu, a Nobara zostawiła nas samych.
-Cieszę się, że przeżyłeś-uśmiechnął się subtelnie zabierając rękę.
-T-ak- zaśmiałem się w ten niezręczny sposób.
-Pamiętasz, co mi powiedziałeś?
-Tak- spoważniałem.
-Tym razem musisz przeżyć

Nim się zorientowałem wszystko się zaczęło. Próby zabicia mnie, walka z Todo. To dzięki niemu zrozumiałem, że wolę dziewczyny, ale później muszę zadać Gojo-sensei jedno z bardziej zastanawiających mnie pytań. Szybko pojawiła się również klątwa, którą udało nam się powstrzymać. Głównie za sprawą techniki Todo i zdolnością mojego nauczyciela. Później pojawił się mecz baisboola. Wszystko poszło w miarę dobrze. Po tej odmiennej od wszystkich walce udałem się do szatni, by zmienić obuwie. Pozostali wybrali się na jakieś wyjście. Położyłem stopę na ławce, by zawiązać sznurówki. Szybko usłyszałem kroki, które z początku zignorowałem. Po nałożeniu buta odwróciłem się, by zauważyć jak Gojo-sensei również zmienia swoje buty siadając z tyłu.
-Wygląda na to, że zostaliśmy sami-chichotał.
Nagle się podniósł, a ja stanowczo zagrodziłem mu drogę. Miałem teraz idealną okazję, by o to spytać. W końcu zbierałem się na to od czasu rozmowy z Todo. Wystarczy zdjąć mu okulary, by mieć pewność.
-Coś się stało, Yuji?
Szybko ściągnąłem z jego nosa czarne oprawki.
-Satoru... Jakie są twoje preferencje?
Widziałem, że jego wzrok jest zagubiony. Czerwienił się. Zdecydowanie nie wiedział, co odpowiedzieć. Czułem, a nawet wiedziałem, że nie stać go teraz na kłamstwa. W końcu patrzyłem mu w oczy. Tym razem nie bałem się. Byłem po prostu pewien swojej decyzji.
-Wybacz, Yuji-kun. Nie spodziewałem się takiego pytania od mojego ucznia, ale muszę już iść- wycedził niezręcznie się śmiejąc.
Szybko odszedł. Czułem, że coś było nie tak. W końcu chyba pierwszy raz nie umiał odpowiedzieć mi na pytanie. Wiedziałem już, że preferencje określają człowieka, ale pod tym względem wychodzi na to, że go nie znałem.

Happy with teacher |Jujutsu kaisen Itadori x GojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz