Rozdział XVII "Poranek"

314 24 5
                                    

Leżałem z zamkniętymi oczyma. Czułem jak jasność Słońca przeszywa moje powieki. Czułem również coś dziwnego... Uścisk i to, że miałem na sobie chyba mundurek, a raczej tylko jego górę. To dziwne, bo zwykle po misji padam jak kłoda i nie mam sił nawet się przebrać. Usłyszałem cichy śmiech jakby przy moim uchu. Wtedy zrozumiałem, co tak właściwie wczoraj miało miejsce. W końcu otworzyłem powieki. Leżałem wręcz ściskany przez mojego sensei'a i miałem na sobie górę od jego codziennego ubioru oraz bokserki. Byłem odwrócony w jego kierunku... Skulony na wysokość jego oczu. Zacząłem dotykać go po klatce piersiowej, by dowiedzieć się, czy ma na sobie coś. Chciałem już zejść ręką coraz niżej, kiedy zastałem jego otwierające się powoli powieki. Jego oczy zdawały się ze zdziwieniem we mnie wpatrywać.
-Wszystko w porządku-rzucił znowu w tym tonem, który tak bardzo kojarzył mi się z wczoraj.
-Ta-ak- wyjąkałem nieco się czerwieniąc.
Nie minęło dużo czasu, a z uśmiechem powoli zaczął wpatrywać się w sufit.
-Chciałeś złamać wszystkie zasady, prawda?
Nie miałem pojęcia, co odpowiedzieć. Tylko się jąkałem.
-Hmm... Już rozumiem- znowu ten subtelny uśmiech.
Zdawał się być jakby w wirze własnych przemyśleń.
-Ale, Gojo-sensei...
Chyba udało mi się wyrwać go z rozmyślania. Był zdziwiony.
-To coś złego?
-Jasne, że nie. Cieszę się z tego. Jest jeszcze coś- mówił ze spokojem.
Powoli się podniosłem. On również, ale, kiedy próbowałem odejść zrobić coś do jedzenia uchwycił mnie za nadgarstek. Powoli zbliżył się do wewnętrznej stronie mojej dłoni, by powoli zacząć ją całować. Było w tym coś, co mnie krępowało. Z każdym pocałunkiem zaczął dążyć coraz bliżej. Po moich plecach przebiegł jeden z tych przyjemniejszych dreszczów. Potem zbliżył swoje wargi do moich.
Kiedy miał mnie pocałować wyznał:
-Ty zawsze byłeś moją słabością Itadori Yuji, bo przyrzekałem sobie kochać ciebie do samego końca
-Ale jestem też naczyniem Sukuny-wymamrotałem.
On ze smutkiem odwrócił głowę mówiąc tylko:
-Wiem
-To ty mnie zabijesz prawda?
Nie odezwał się. Błądził spojrzeniem za jakimś nieistniejącym punktem.
W końcu szczerze się śmiejąc i uśmiechając rzuciłem:
-Jeśli miałbym wybierać swojego kata to chciałbym zginąć z twojej ręki
Znów spojrzał w moim kierunku wytrzeszczając oczy:
-Yuji... Znajdę sposób. Obiecuję
Po jego policzkach zauważyłem spływające wówczas łzy. Również z moich oczu zaczęły powoli spływać, by dajść ujście dla moich emocji. Satoru podszedł do mnie, by gwałtownie mnie przytulić.
-Nigdy nie chcę ciebie puszczać... Mój ukochany Yuji

Happy with teacher |Jujutsu kaisen Itadori x GojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz