Rozdział IV "Teoria Fushiguro"

515 29 4
                                    

Dzień napoczął się jak zwykle,- zaspany przetarłem oczy, umyłem zęby, lecz wtedy usłyszałem to charakterystyczne:
-Yo, Yuji
Mimo, że byłem zaspany, w łazience, w samej koszulce i bokserkach odwróciłem się powoli. Uśmiechnięty Satoru trzymał w dłoniach jakiś papierowy karton, który szybko mi przekazał. Zapaliła mi się czerwona lampka. Wytrzeszczyłem szeroko oczy.
-Co to, Gojo-sensei?
Uśmiechnął się jak dziecko. Mogłem się tego spodziewać.
-Taka mała niespodzianka dla mojego ucznia
W pokoju od razu otworzyłem pudełko. Był tam czarny, szkolny mundurek, który miejscami wyróżniał się czerwienią. Nie wiedzieć, czemu wtuliłem się w niego z przejawem radości. Wtedy poczułem woń jego zapachu. Znałem ją. Tak samo pachniała jego kołdra. Teraz dokładniej mogłem zbadać ten zapach. Moje nowe ubranie pachniało czekoladą. Uśmiechnąłem się pod nosem, ale dalej ciekawiło mnie, dlaczego mój mundurek różni się od tego Fushiguro. Myślałem, że Satoru wszystkich uczniów traktuje tak samo. Zapomniałbym... Musiałem się przebrać. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Pośpiesz się. Nie mamy całego dnia- autorem głosu był najpewniej Fushiguro. Przebrałem się jak najszybciej mogłem, nie pozwalając innym na siebie czekać. W końcu wyjechaliśmy na powitanie tej nowej. Zanim przyjechała dociekałem, czemu mój mundurek jest tak odmienny. Dowiedziałem się tylko, że Gojo-sensei przerobił go. Szybko zobaczyliśmy tą nową. Ganiała za jakimś facetem, który zdawał się przed nią uciekać, a raczej przynajmniej chciał. Wtedy Satoru zawołał ją. Krzywo się na nas spojrzała. Ja z Fushiguro powiedzieliśmy, co nieco o sobie. Wbiła w nas swój wzrok jakby próbowała nas określić. Nie minęło dużo czasu, a Gojo-sensei nabrał nas, by wysłać mnie i Nobare, bo tak miała na imię moja towarzyszka, na misję, podczas, gdy on i Fushiguro usiedli sobie przed danym budynkiem. Na szczęście szybko nam poszło. Uratowaliśmy chłopca. Wtedy nasz sensei ukazał się jakoś z tej bardziej opiekuńczej strony i odprowadził malucha bezpiecznie do domu. Zyskał przez to jeszcze bardziej w moich oczach. Później po mojej i jej "wojnie" na lepsze jedzenie przystałem , by iść do restauracji z sushi. Gojo-sensei i Fushiguro zdawali się być na to obojętni.  Gdy tylko drzwi się otworzyły miałem już wtargnąć do środka, jednak Nobara uprzedziła mnie, rzucając mi surowe spojrzenie:
-Widzę, że na twojej wiosce nie uczą, że piękne dziewczyny puszcza się przodem
Kiedy weszła poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłem się, by zobaczyć swojego nauczyciela. Nie rezygnował z sympatycznym uśmiechu.
-Nie przejmuj się, Yuji
Jego głos był zdecydowanie cieplejszy.
Nagle przerwał Fushiguro:
-Żeby wejść do środka, trzeba pierw otworzyć drzwi
Pokazywał nam to jakbyśmy byli małymi dziećmi. Nadal coś mnie w nim niepokoiło, ale nie powinienem dociekać. Mijając próg od razu zauważyliśmy Nobare. Wybrała za nas miejsce. Byliśmy zmuszeni się dosiąść. Osobiście nigdy nie spotkałem tak wkurzającej dziewczyny, ale dla Satoru i Fushiguro zdawało się to nie mieć żadnego znaczenia. Usiadłem przy niej, podczas, gdy Fushiguro zajął stałe miejsce u boku nauczyciela.
Zwróciła się do Gojo-sensei.
-Co myślisz o tym, jak pokonałam tamtą klątwę?
Mówiąc to skryła kilka wystających kosmyków za ucho. Naszego nauczyciela wyraźnie coś zdziwiło.
-Przecież ci pomagałem- rzuciłem gniewnie.
Spojrzała na mnie jakby z chęcią mordu.
-Ty tylko rozbiłeś ścianę. Taka siła jest pewnie normą dla naczynia Sukuny
Byłem wściekły. Wiedziałem, że zaraz stracę nad sobą kontrolę. W końcu usłyszeliśmy dwa klaśnięcia. Zwróciliśmy spojrzenia w stronę uprzednio klaszczącego.
-Wystarczy-spojrzał na nas z powagą, a po chwili przed stolik z przywróconym uśmiechem, gdzie czekało już nasze zamówienie-Czas coś wszamać
W trakcie posiłku ruda podeszła do kelnera i zawołała o sake. Była naprawdę nieznośna. Jak można wykorzystywać tak cudzą pensję? Wznosząc talerzyk do góry jakby się zmieniła.
-Czas to oblać- zawołała triumfalnie.
Zastanawiałem się, jak to robi, by bezproblemowo zakupić sobie alkohol. Gojo i Fushiguro zdawali się być neutralni na tego typu widok. Ale ona przecież była w moim wieku. Poza tym przypomniało mi się, co wczoraj opowiadał mi Satoru odnośnie przeplatania alkoholu z przeklętą energią. Widziałem, że lekko się zarumieniła po wypiciu łapiąc soczysty oddech.
-Ej, ty-wskazała spojrzeniem w moim kierunku.
-Ja-wytrzeszczyłem oczy.
Gwałtownie postawiła ręce na blacie stolika.
-Chodźmy na zewnątrz-dodała.
Nie widziałem żadnego przejęcia ze strony pozostałej dwójki. Jakby zdawali się to ignorować. Przystałem na jej nakaz. W końcu, jaki miałem wybór? Stanęliśmy za drzwiami lokalu. Spojrzałem w szklaną powłokę szyby, w kierunku naszego stolika. Nawet nie zwrócili uwagi, że nas nie ma. Dalej zajadali się tak beztrosko. Zwróciłem uwagę na powód moich obaw. Tylko bełkotała chichocząc coś pod nosem. W końcu zwróciła na mnie uwagę.
-Nie wierzę, że aż tak bardzo boisz się kobiet-drwiła.
-Ja?
-A, kto? Miałeś to wyrysowane na twarzy. Musiałam tylko się dotlenić. Mimo twojego braku taktu nawet cię lubię Przynajmniej nie będę się nudzić
Zaskoczyło mnie to. Czyżby udało mi się spełnić niedawną obietnicę? Wróciliśmy do restauracji. Usiedliśmy przy stoliku, ale ich porcje rozpłynęły się w powietrzu. Nobara również wszystko wyjadła. Ja miałem tylko jakieś podziobane fragmenty.
-Dasz radę to zjeść, Yuji-zainteresował się Satoru.
Pewnie się im śpieszyło. Nie wiedziałem jakiej sensownej odpowiedzi udzielić, jednak Nobara kupiła mi jeszcze trochę czasu, gdy zamówiła właśnie kolejny z trunków. Szybko wciągnąłem ostatki, co do każdego z ziarenek ryżu. Ta dziewczyna znowu upiła alkohol. Gojo-sensei zdawał się obserwować nasze poczynania z wielkim zainteresowaniem. Fushiguro z kolei znowu przesiadywał na swoim telefonie.  Nagle usłyszałem przepełniony drwinami głos naszej koleżanki:
-Kelner ,nie patrz tak na tą kobietę, bo i tak nie zamoczysz
Ukradkiem spojrzałem w tamtym kierunku. Ta kobieta zdawała się być jego babcią. W końcu ta dziewczyna koniuszkiem palców wskazała na  naszego nauczyciela:
-Nie dotykaj mnie pod stołem swoimi nogami, zboczeńcu jeden
Nie wiedziałem, czy to było tylko cedzenie przez alkohol, czy też coś więcej. Mimo to poczułem niezidentyfikowany ból w okolicy klatki piersiowej. Spojrzenie zarówno klientów jak i obsługi padło na nas. Oczywiście Satoru zostawił garść pieniędzy na stole.
-Lepiej ją stąd zabiorę- stwierdził zarzucając ją na plecy.
Szybko zauważyłem, że posnęła. Nie wiem, czy była to sprawka przeklętej energii, czy też zwykłe przemęczenie. Nim się zorientowałem oboje zniknęli z restauracji. Poczułem jak wszystkie z krytycznych spojrzeń powoli zanikają.
-Lepiej i my stąd chodźmy-stwierdził Fushiguro.
Zaczęliśmy się zbierać. Kolejne z dni nie zwiastowały nic dobrego. Co noc w okolicy drugiej słyszałem z pokoju naszej koleżanki głośny śmiech i okrzyki:
-JESZCZE! JESZCZE!
Nie wiem, czy śniło jej się coś, czy też z kimś rozmawiała, ale nie dawało mi to spokoju. Nagle usłyszałem głos mojego umysłu "Może chcesz zamienić się, bachorze? W końcu nauczę ją szacunku, a ty będziesz mógł się wyspać. To jak?"
-Nie-wrzasnąłem.
Wiedziałem, że to Sukuna, ale nie mogłem pozwolić sobie, by uwolnić jego z tak błahego powodu. Siedząc na skrawku łóżka dostrzegłem otwierające się drzwi. Za nimi stał oczywiście Fushiguro. Niepostrzeżenie je zatrzasnął
-Co ty robisz?!
Wskazał palcem na usta, po czym dosiadł się.
-Chodzi o Kugisaki
-Ci też nie daje spać?
-To też- odwróciłem się, by spojrzeć w jego oczy. Były wyraźnie przejęte.
Kontynuował:
-Dzisiaj ,jak kilka minut przed drugą wyszedłem do łazienki zobaczyłem jak Gojo wchodził do jej pokoju
-Że co?
Tego to się nie spodziewałem. Czułem jak coś we mnie pęka.
-To niemożliwe-cedziłem.
Widząc moją reakcję czarnowłosy wyraźnie się zdziwił. Chociaż z drugiej strony mimo swoich chłodnych stosunków raczej nie byłby zdolny do kłamstw. Podniosłem się i niemalże opuściłem pokój.
-Co ty wyprawiasz-rzucił za mną.
-Idę z nią porozmawiać-odrzekłem zatrzaskując po sobie drzwi. Zapukałem do jej pokoju. Wychyliła głowę lekko za próg z tą charakterystyczną, skwaszoną miną jakby naprawdę chciała coś zataić.
-Coś się stało, że chcesz odwiedzić najlepszą dziewczynę w akademiku?
-Chodzi o Fushiguro...- cedziłem lekko przytłoczony jej spojrzeniem.
O dziwo kąciki jej ust poszły znacząco w górę.
-Proszę, wejdź- mimo uśmiechu ton jej głosu brzmiał niepokojąco.
Niemalże z niewiarygodną prędkością i siłą wciągnęła mnie do swojego lokum.
-Słyszałem...- moją uwagę przyciągnęły plakaty jakiś kobiet zdobiące jej ścianę nad łóżkiem.
Stanęła przede mną, znowu się wściekając:
-Jeśli komuś to powiesz Itadori Yuji przyrzekam, że nie przeżyjesz drugiego roku-fuknęła.
Szybko zmieniła temat z nieco łagodniejszym wyrazem:
-Więc mam pewien plan jeśli chodzi o tego ponuraka
-Jaki plan?
-Widziałeś kiedykolwiek, by się śmiał? Pewnie nie... Więc porwiemy go i zaczniemy zmuszać, by w końcu zaczął chichotać
W jej spojrzeniu widniał istny diabeł.
Uśmiechnąłem się mówiąc:
-Muszę iść jeszcze coś załatwić, pa...
Wybiegłem w szaleńczym tempie, by ustalić z Fushiguro, że oboje jesteśmy zieloni w tym aspekcie. Wtedy postanowiliśmy wymyślić plan. Nazajutrz schowaliśmy się za drzwiami łazienki, przez które docierał tylko rąbek światła. Nie chciałem, by Satoru skupił się na niej. Im więcej o tym myślałem tym bardziej to bolało. Nagle światła korytarzu rozbłysły. Nasz sensei naprawdę przechadzał się nim, aż dotarł do celu. Poczułem jak oddech Fushiguro przyspiesza.
-Oj, nie ładnie tak podglądać koleżankę-spojrzeliśmy za siebie.
Gojo-sensei praktycznie z nas drwił:
-Myśleliście, że się nie zorientuję? Oj... Ty mój zboczuszku Meguni-chan i ty Yuji
-Ale tak nie można-warknąłem nieco się rumieniąc.
Te stwierdzenie zdziwiło Satoru. Zapytał na pewno poważniejszym tonem:
-A co widzieliście?
-Jak  Satoru wchodzisz do jej pokoju! Słyszeliśmy jej krzyki- palnąłem.
Nie wiem, czemu, ale to jego zdziwiło.
-Zbyt pochopnie wyciągacie wnioski. Cieszę się, że jesteście tak uważni, ale nic o, co mnie podejrzewacie nie miało miejsca
-Jak to-jeszcze bardziej poczerwieniałem.
Wtedy on zwrócił się w moim kierunku.
-Przynosiłem jej tylko słodycze. W dzień wyglądało, by to trochę niezręcznie z tego względu, że jest dziewczyną. Chciałem uniknąć podejrzeń
-Więc nie było żadnego romansu?
Niby czułem ulgę, ale coś nadal powodowało mój ból. Fushiguro najpewniej zdołał już wyłapać, o co chodzi.
-Czemu się w to aż tak zaangażowałeś, Yuji?
-Bo ja naprawdę chcę zostać twoim najlepszym przyjacielem, sensei - rzuciłem topiąc wzrok w podłodze.
Ale wstyd... Co oni sobie o mnie pomyślą? Widziałem już jak mój kolega z roku wytrzeszcza oczy ze zdumienia. Wolę nawet nie przypuszczać, co myślał wtedy Gojo-sensei. Wydawał się nad czymś główkować. Nagle poczułem, jak czochra moją fryzurę. Wychyliłem wzrok, ku górze.
-Dobrze. Nobara o niczym nie wie. Postaram się wam również załatwiać słodycze i chodzić do niej za dnia. To chyba będzie bardziej fair?
Czułem coś dziwnego. Podniosłem skrywające łzy oczy, wciąż podtrzymując jego rękę. Czułem jak niknące rumieńce słabną. Uśmiechnąłem się szeroko mówiąc:
-Dziękuję, Goko-sensei
Pierwszy raz widziałem tak dziwną reakcje w jego wykonaniu. Po prostu zabrał dłoń i przez dłuższą chwilę odwracał się w moim kierunku zdawać, by się mogło że coś jego zdziwiło. W końcu wracaliśmy do swoich pokojów. Fushiguro zatrzymał się przy drzwiach od mojego sanktuarium.
-Nie wiem jak, ale udało ci się go skrępować i odwrócić jego uwagę. Niezły pomysł
Wytrzeszczyłem oczy:
-Serio?
Na, co on skinął tylko głową. Po tym wszystkim udaliśmy się właśnie do swoich łóżek. Cały czas w moim umyśle przewijał się moment, w którym Satoru po raz pierwszy zdawał się nie wiedzieć, co zrobić.

Happy with teacher |Jujutsu kaisen Itadori x GojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz