7. Niepożądani goście

316 45 28
                                    

- Co zrobimy z Ban Yue? - Xie Lian trzymał w swoich dłoniach mały gliniany garnek ze zmartwieniem wypisanym na twarzy.

- Nie martw się, Gege - Hua Cheng uśmiechnął się - Znam pewną osobę, która może się nią zaopiekować z dala od ciekawskich oczu Niebiańskiego Dworu.

- Oh? Byłoby świetnie.

- Nie musisz się martwić.

--------------------------------------------------

- Nie - Shen QingQiu zmrużył oczy, jak zawsze będąc w ponurym nastroju - Co ty tu do cholery robisz? Sprowadziłeś na mój SEKRETNY szczyt, boga? - Xie Lian spuścił głowę.

- Wybacz, powinienem kupić ci prezent za nieoczekiwane najście.

- Nie o to tu chodzi! - Odwrócił się do Hua Cheng, który miał ten swój wkurwiający uśmieszek na ustach - Co ty sobie do cholery myślałeś?

Ze względu na sposób, w jaki patrzył na Jego Wysokość, to wiadomo, że jedyną rzeczą jaką miał teraz w głowie jest jego ukochany bóg.

- To żaden problem - Oczywiście Krwawy Deszcz w ogóle nie wydawał się przejęty obecną sytuacją, która sam stworzył - Masz już jednego ducha węża, niby dlaczego nie możesz mieć dwóch?

Shen QingQiu zmarszczył brwi, nie podzielając ich toku rozumowania.

- To nie moja wina, że duchy chodzą za mną i nazywają mnie swoim shizunem - Nie chciał do tej ferajny dodawać kolejnego.

- Powiedziałem nie - Wpatrywał się ze złością w drugie Nieszczęście - Nie jestem jak Czarna Woda, nie będziesz mną manipulował.

- Proszę tylko o jedną niewinną przysługę.

- Nic niewinnego nigdy nie wychodzi z twoich ust!

Xie Lian spojrzał na nich obu.

- San Lang, jeśli nie chce, poszukamy innego rozwiązania.

Hua Cheng odwrócił się do boga z małym uśmiechem.

- Nie martw się, Gege - Powiedział z miłością. Odwrócił się do drugiego Nieszczęścia bez śladu tego słodkiego i miłego uśmiechu - Zaakceptuje naszą propozycję, jest po prostu nieśmiały.

- Wiesz, co? - Hua Cheng mruknął w ich prywatnej komunikacji - Szkoda by było, gdyby jakiś Bóg Wojny, który tak intensywnie cię szuka odkrył drogę do twojego szczytu.

Shen Qingqiu zacisnął zęby.

- Nie waż się!

- Proszę tylko o jedną przysługę, nie waż się odmówić.

- W porządku - Syknął Shen QingQiu przez zaciśnięte zęby, wachlując się wściekle - Jesteś mi coś winien.

- W porządku. Przyjdź do Miasta Duchów i porozmawiamy o spłacie.

- Będę w przyszłym tygodniu.

I tak oto Shen QingQiu skończył z małym glinianym garnkiem w rękach, mnóstwem błogosławieństw od Xie Liana, a Szkarłatny Deszcz z długiem u niego. Jednak ten dzień można zaliczyć do bardzo udanych. Jednak wizja opiekowania się innym duchem trochę psuła nastrój, więc wezwał Zhuzhi'langa. Natychmiast przybył.

- Mistrzu Shen - Pochylił głowę. Był jednym z jego najbardziej niewytłumaczalnie lojalnych duchów - O co chodzi?

- Masz - Podał mu gliniany garnek. Potem przypomniał sobie, że dla Hua Chenga jednak było to ważne i dodał - Zaopiekuj się nią.

Opowieści o Pięciu KatastrofachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz