Pierwszy dzień X roku misji dwieście trzydzieści sześć.
"Rozpoczęła się wojna, która do tej pory była moim największym koszmarem. Czy czeka nas koniec świata? Wielkie korporacje dbają, aby faktycznie miał on swoje miejsce. Od dzisiaj przez kolejne dni będę zbierał dowody na słuszność mojej tezy – oto pierwszy z nich – tajne akta EkoCorp mówiące o zbliżającym się kataklizmie, które udostępnię w tym materiale, a oto drugi z nich..." Zerwałem szybko zwisający na gałęzi liść brzozy, potarłem go o materiał spodni i pokazałem wprost do kamery operowanej przez Carla. "Tak kształtuje się obecnie rzeczywistość. Coraz więcej roślin obumiera na naszych oczach, tym samym ucinając nam drogę do oddychania. Musicie się obudzić, bo właśnie to od nas wszystkich zależy to, w jakim świecie będziemy żyli zarówno my, jak i nasze dzieci. Z północnych lasów zielonych mówił Podróżnik."
- Postaraj się zachować pełną anonimowość, dobrze? - Zwróciłem się do drżącego z przerażenia chłopaka, który bez słowa kiwał w akcie zgody głową. - Mnie na razie nikt nie rozpozna, a jeżeli nawet, to będę już zbyt daleko aby mogli to wszystko powiązać z tobą. Wyruszam wieczorem, do tej pory bądź gotów. Wszystko zgodnie z planem.
Pożegnałem wzrokiem chłopaka, po czym jak poparzony ruszyłem w kierunku... domu. W zasadzie tego, co z niego zostało. Kiedy wbiegłem na jego teren od razu uderzyła we mnie pustka. Coś, co budowałem od lat zostało zniszczone w dosłownie kilka minut. Wszedłem niepewnie do środka, aby zabrać to, co bez wątpienia przyda mi się w tak długiej wędrówce. W oczy rzucał mi się panujący nieład. Ustawiałem odruchowo przewrócone meble, z taką delikatnością, jakby były to ranne osoby. Dotykałem palcami ich obić, krawędzi, struktur tak naprawdę urządzając sobie w głowie ogromne przyjęcie pożegnalne. W zasadzie coś na wzór pogrzebu. Wiedziałem, że nigdy nie wrócę już do tego miejsca, tym samym pozostawiając wszystko na łaskę pogody i natury. Zbierałem już nieco spokojniej drobne przedmioty, trochę prowiantu i wody kalkulując sobie w głowie, na co tak dokładnie się piszę. A może by zostać, poddać się losowi? Jeden człowiek nie zmieni całego świata, a co jeżeli nikt nie posłucha i ostatnie dni spędzę na przegranej wojnie? Usiadłem na krześle z jedną nogą i wpatrywałem się bez wyrazu w podłogę. Zbyt wiele myśli krążyło po mojej głowie, abym mógł tak łatwo podejmować tak istotne decyzje.
Nagle drzwi powoli uchyliły się i do środka zajrzała znajoma mi już para oczu. Spoglądały na mnie spokojnie, lecz bacznie, tym samym wprowadzając całe ciało Ciemnego do środka. Teraz stał on w kącie i nie odrywając ode mnie spojrzenia, tylko nieco skierował je nieco niżej na klatkę piersiową. Mimo, że nie mówił, wydawał się czuć wszystko to, co materialne i fizyczne, jakby utożsamiał się z tym całym sobą.
- Nie wiem, czy wiesz, czym są uczucia, ale o dziwo je mam. - Zacząłem nieco ironicznie podrywając się z krzesła. Przechodziłem od półki do półki oglądając zebrane przez lata pamiątki. - Każda rzecz tutaj ma jakiejś swoje znaczenie, wiesz... może nie do końca praktyczne, ale sentymentalne. - Spojrzałem na chłopaka, wyglądał na nieco zakłopotanego. - Może inaczej. Zobacz. - Podniosłem z podłogi szyszkę. - Niby bezwartościowe, prawda? A uwierzysz, że ten niepozorny element spadł mi na głowę dokładnie w momencie, kiedy przybyłem do tego lasu? To pierwsza emocja, której tutaj doświadczyłem, dlatego ją zabrałem, aby zamknąć wspomnienie w takiej niepozornej kapsule czasu. - Odłożyłem przedmiot i złapałem za przepaloną żarówkę. - A widzisz to? Kompletnie zepsuta. Ale to ona jako pierwsza przez bądź co bądź krótki czas zasilała lampkę, jaką tu miałem kilka lat temu. Dała przez chwilę światło, coś w stylu nadziei i poczucie bezpieczeństwa we własnym domu. - Odłożyłem ponownie rzecz i usiadłem na tym samym krześle, co na początku. - Chyba rozumiesz, co nie? - Wlepiłem w chłopaka spojrzenie, lecz ten nie dał żadnego sygnału, że wie o co chodzi.
Zamiast tego podszedł dosyć śmiało do mnie i przyłożył ucho do klatki piersiowej. Chwilę nasłuchiwał po czym podszedł do żarówki i biorąc ją do ręki od razu spojrzał w miejsce, gdzie przed sekundą się znajdował. Podniósł przedmiot do góry, trafiając na moją osobę i przytknął go w okolice serca, po czym dosyć chłodno przyglądał się zepsutym przedmiotom.
- Szybko złapałeś. Chyba masz rację, że tam w środku też coś mimo zepsucia działa nadal. Ale nie jest napędzane wspomnieniami, tylko życiem. Chyba z taką różnicą. - Wstałem i z politowaniem zabrałem się za ponowne zbieranie rzeczy. - Kochałem wiele osób w przeszłości, szczególnie jedną. - Spuściłem wzrok. - Kochałem naturę, swoją pracę, kochałem życie, w końcu kochałem ten dom. Faktycznie. Zepsute. - Zebrałem się do wyjścia i po raz ostatni, już na zewnątrz pożegnałem wzrokiem swój ukochany niegdyś azyl.
Koło 20 przyczaiłem się przy domu dziecka w oczekiwaniu na Carla. Chłopak widząc tylko przez okno moją wysoką postać, wyszedł pośpiesznie na zewnątrz i przekazał mi zawiniątko, w którym była kamera.
- Film jest wrzucony na dosyć znane stronki. Dużo ludzi tam eksploruje, prędzej, czy później ktoś na to trafi. Wtedy dopiero możemy spodziewać się jakiejś reakcji. Nie wiem jak szybko, nie mniej jednak na pewno. Proszę cię, Podróżniku, wyrzuć ten telefon gdzieś z dala od tego miejsca. Pomogłem ci, za opiekę nad moim przyjacielem, ale teraz nie mogę już więcej ryzykować swoją głową. Znajdź go. O to jedynie proszę. - Chłopak spuścił smutno wzrok, po czym nie czekając na moją odpowiedź wszedł do środka budynku.
Ruszyłem przed siebie żwawo, nie oglądając się na żadne inne czynniki. Zboczyłem nieco z kursu tylko na moment, aby faktycznie ukryć telefon Carla głęboko pod ziemią i kamieniami. Nie mogłem mu odmówić przysługi za przysługę. Po tym biegłem już szybko do urwiska i tym razem nie zastanawiając się za wiele, ześlizgnąłem się na dół. Ciągle jednak czułem na sobie wzrok Ciemnego. Mimo, że dałem mu całkiem wolną wolę, szedł nadal za mną. Może nie krok w krok, lecz od czasu do czasu w większych zaroślach widziałem jego świecące oczy. Ten chłopak naprawdę rozumiał i czuł znacznie więcej, niż się spodziewałem, nie mniej jednak aż do tego momentu nie wiedziałem w jakim celu i w jaki sposób się tutaj dostał. Wolałem zachować ostrożność w przypadku, gdyby jego intencje wcale nie okazały się dobre.
CZYTASZ
Intruz
Science FictionW dalekiej przyszłości, świecie, który dobiega końca, bije jeszcze kilka zielonych serc skazanych na rychłą śmierć. Ludzie, którzy od lat byli zapatrzeni w siebie, całkiem zapomnieli o czymś, bez czego nie mogą żyć, a teraz próbują za wszelką cenę t...