Pobiegłem do Ciemnego i bardzo szybko go obudziłem. Nie mówiłem nic, tylko w pośpiechu zacząłem pakować swoje rzeczy. Wiedziałem, że gdy William wróci, nie da mi się nigdzie ruszyć. Miałem tylko chwilę na ucieczkę.
Po krótkiej chwili ciągnąłem Ciemnego znów w stronę chatki podróżnika. Nie obchodziło mnie to, że ktoś może tam być. Na pewno będzie o wiele lepszy od tego wielkoluda.
Ciemny zatrzymał się, gdy mijaliśmy miejsce naszego pierwszego spotkania. Odwrócił się w stronę zniszczonego żywopłotu i utkwił wzrok w ruinie jaka została po domku Williama. Ja sam przez chwilę skupiłem na niej wzrok jednak teraz czułem do tego człowieka jedynie nienawiść.
Po dłuższej wędrówce zatrzymaliśmy się przy strumyku, naprzeciwko którego stały trzy wysokie Igielce. Nabrałem trochę wody do butelki, bo pewnie nie szybko znajdę kolejne źródełko. Po tym zacząłem podchodzić do krajobrazu, który chował się za drzewami.
Usiadłem z Ciemnym na urwisku, aby dokładnie przyjrzeć się widokowi. Pamiętałem go ze zdjęcia, jakie wisiało w gabinecie mojego taty. Pewnie często tutaj przychodził, aby go pooglądać, bo wyglądał naprawdę ładnie. Był to sznur ogromnych budynków, które wyglądały tak, jakby ktoś obłożył je lustrami. Tak cudownie odbijały słoneczko. Wokół całego miasta rozciągały się wiszące mosty i drogi. Kiedyś mama obiecała mi, że przejedziemy się po nich urządzeniem, którego nazwy już nie pamiętam.
Kiedy chwilkę odsapnąłem, zauważyłem, że Ciemny na czymś się skupia. Nawet, gdy machałem ręką przed jego twarzą nie reagował, przez co na pewno patrzył się na coś ważnego.
Odwróciłem wzrok w tamtym kierunku i zobaczyłem tę samą ciemną, ogromną postać, która towarzyszyła mi od dwóch dni. Był to William. Siedział także na skarpie, ale nie rozglądał się. Tak, jakby był myślami gdzieś indziej. Widziałem, jak w dłoni trzyma swoje okulary. A mówił, że nigdy ich nie zdejmuje. Raz na jakiś czas wycierał swoje oczy przez co zrozumiałem, że płacze, jednak nie odważyłem się do niego podejść.
Wstałem bardzo cicho, aby nie zwrócić jego uwagi, jednak Ciemny nie potrafił tego naśladować. Nie dość, że zjechał ze skarpy, jak ze zjeżdżalni, to na dodatek podróżnik jak szalony zaczął biec w moim kierunku. Pomyślałem, że skoro mój towarzysz wpadł na taki pomysł, to musi to być naprawdę fajnie. Postanowiłem zjechać, gdyż tak naprawdę nie miałem innego wyboru.
Zacząłem szukać Ciemnego wśród wysokiej trawy cały czas obserwując, co dzieje się za moimi plecami. Podróżnik na szczęście nie wpadł na pomysł zjechania, tylko biegał po brzegu i pewnie szukał jakiegoś zejścia.
Po jakimś czasie znalazłem swojego towarzysza, który skrył się za wysokim drzewem. Trochę się zezłościłem, bo to nie był czas i miejsce na zabawę w chowanego, jednak kiedy do niego poszedłem, zauważyłem o co tak naprawdę chodzi.
Ciemny był uwięziony w jakiejś wielkiej paszczy zrobionej z błyszczącego metalu. Był on taki sam jak ten, który zobaczyłem u podróżnika. Byłem pewien, że to jego sprawka. Musiał jakoś to tutaj zrzucić.
Próbowałem otworzyć przedmiot, jednak to nic nie dawało. Na mojej ręce pojawiła się jakaś czarna maź. Mój towarzysz spoglądał na mnie swoimi wielkimi oczami i co jakiś czas uśmiechał się zaciskając zęby. Wtedy zrozumiałem, że to go boli.
Zerknąłem jeszcze raz na górę, aby zobaczyć, gdzie jest William. Ku mojemu zdziwieniu był w połowie drogi na dół, a ja nadal nie mogłem uporać się z pułapką. Nerwowo zacząłem uderzać w nią wszystkim, co miałem w plecaku, jednak to nic nie dawało.
Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy i w tej chwili dostrzegłem tą dziwną muchę, którą widziałem, kiedy zatrzymała się nad domem wielkoluda. Byłem pewien, że są o wiele lepsi ludzie od samego podróżnika i na pewno pomogą mojemu przyjacielowi. Musiałem się spieszyć, aby zdążyć ze wszystkim na czas.
- Widzisz tą wielką muchę, Ciemny? Oni pomogą nam uciec. Zaraz tam pobiegnę i poproszę, aby Cię uwolnili. Podróżnik niedługo zejdzie i nie mam wiele czasu. Mam nadzieję, że są od niego silniejsi. Jednak, gdy nie uda mi się wrócić z pomocą, pamiętaj, że jesteś na mojej liście najlepszych przyjaciół, nawet jeśli nie mówisz. Było mi z tobą naprawdę zabawnie. Jesteś moim kumplem z lasu i nigdy o tobie nie zapomnę. Oni na pewno pomogą mi znaleźć mamę i tatę, a gdy mnie do nich zaprowadzą, to obiecuję, że po ciebie wrócę. Nie martw się o to. Nie zostawię cię samego. W końcu to ty mnie znalazłeś. No, to ja lecę. Cześć, Ciemny. – Przytuliłem go i pobiegłem przed siebie.
Co jakiś czas odwracałem się, aby sprawdzić, co dzieje się z moim towarzyszem. Wyrywał się, przez co zrobiło mi się bardzo przykro. Wiedziałem, że go boli i to moja wina. On nie zawsze rozumiał co się do niego mówiło. Biegłem z całych sił, aby zdążyć wrócić do niego z pomocą, jednak kiedy odwróciłem się kawałek dalej, zauważyłem, że podróżnik zdążył już przyjść. Nie szedł dalej, bo od początku obawiał się wielkiej muchy, lecz ja nie mogłem wrócić już z pomocą. William na pewno zdąży uciec i zabierze mi Ciemnego. Odwróciłem się i zacząłem biec przed siebie z całych sił. Z moich oczu toczyły się łzy. Było mi tak okropnie źle. Straciłem jedynego przyjaciela, jakiego udało mi się znaleźć w tym miejscu.
����/�6|B!
CZYTASZ
Intruz
Science FictionW dalekiej przyszłości, świecie, który dobiega końca, bije jeszcze kilka zielonych serc skazanych na rychłą śmierć. Ludzie, którzy od lat byli zapatrzeni w siebie, całkiem zapomnieli o czymś, bez czego nie mogą żyć, a teraz próbują za wszelką cenę t...