Poranek był dla mnie kolejną ogromną przygodą! Zaatakowałem większego od siebie w obronie nowego przyjaciela. Nie wiedziałem, że jestem aż tak odważny, jednak w głębi duszy czułem dumę. Uratowałem Ciemnego, siebie i przy okazji poznałem kogoś, z kim mogę porozmawiać. Może i był starszy, ale to zawsze coś nowego. Chyba nas polubił, bo zaraz, gdy wszystko wróciło do normy, upiekł nam śniadanie.
Przyciągnąłem mojego towarzysza do siebie i posadziłem na krzesełku. Chyba bał się tego wielkoluda, bo non stop na niego zerkał i nie chciał jeść. Musiałem pokroić mu rybę, jak małemu dziecku, bo inaczej nie zjadłby nic. Na szczęście on nadal mnie papugował przez co resztę posiłku spożył sam przypatrując się jak ja to robię.
Dziwny dorosły cały czas przyglądał się raz mi, a raz Ciemnemu, lecz on bardziej przykuwał jego uwagę. W sumie nie dziwię mu się. Ciężko oderwać od niego wzrok. Jest inny.
Kiedy skończyłem jeść, to ja postanowiłem poprzyglądać się nowej osobie. Siedział on na bujanym fotelu, naprzeciwko nas, w świetle słońca, przez co mogłem zrobić to dokładnie.
Na jego twarzy rysował się zimny wyraz. Ani się uśmiechał, ani był smutny. Jego usta były ułożone prawie w prostą kreskę, co najbardziej skupiło mój wzrok. Nigdy czegoś takiego nie widziałem u żadnego z dzieci z domu dziecka. Nieco wyżej znajdował się wielki nos, nieco ubrudzony od popiołu. W sumie to cała jego twarz była ukopcona, bo przecież piekł dla nas jedzenie.
Oczy pozostały dla mnie jedyną zagadką na jego twarzy. Nie widziałem ich przez ciemne, przeciwsłoneczne okulary, jednak jedno z nich wydawało się być niebieskie, a drugie nie oddawać żadnego koloru. Pomyślałem przez chwilę, że jest ślepy.
Na głowie znajdował się ogromny, szary kapelusz z czarnym paskiem u góry. Całkiem podobny do takiego, jaki nosi szeryf na dzikim zachodzie, jednak także ubrudzony od piasku i liści.
Jego ubranie przypominało mi wygląd detektywa. Miał wielki, czarny, skórzany płaszcz, z ogromnymi kieszeniami i świecącymi guzikami, ciemnozielone spodnie i koszulę, ogromne, brązowe buty, które wydawały się naprawdę wytrzymałe, przez ogromną ilość błota, a na dłoniach skórzane rękawiczki z dziurami na palcach.
Zacząłem zastanawiać się gdzie on pracuje. Mieszka tak daleko od miasta, ale przecież jest dorosły. A oni zawsze gdzieś pracują i nie ma ich cały dzień. On jednak siedział spokojnie i czekał, aż zjemy śniadanie. Nie spieszył się przez co wydał mi się przyjazny. W domu dziecka nasi wychowawcy i pani dyrektor zawsze się poganiali i nie mieli dla nikogo czasu. Może on tak, jak ja nie lubi dorosłych i stara się być dalej dzieckiem?
Ciemny skończył jeść zaraz po mnie i cały czas spoglądał na wielkoluda. Dopiero później wyjrzał przez okno i utkwił swoje spojrzenie w wielkiej tafli wody. Ja mogłem wtedy poznać nowego towarzysza. W mojej głowie roiło się mnóstwo pytań, które chciałem mu zadać.
- Dobra była ta ryba. Nigdy nie jadłem takiej na śniadanie. – Podałem mu talerz i usiadłem na podłodzie.
- Cieszę się, że ci smakowała. Na śniadanie można jeść raczej wszystko, wiesz? Tutaj, w lesie nie ma to większego znaczenia.
- Pan je ryby codziennie? – Skierowałem wzrok na jego okulary.
- Nie zawsze jestem w domu, często chodzę gdzieś dalej i nie wracam. – Wstał i odłożył talerz do koszyka.
- Pan chodzi pewnie do pracy, tak?
- Nie, chłopcze. Nie do pracy. Chodzę i zbieram różne rzeczy, które przynoszę tutaj.
- Jest pan podróżnikiem? – Wstałem i usiadłem na jego krzesło.
- Można tak powiedzieć, jednak ja się za niego nie uważam.
- A co to znaczy?
- Że nie czuję się podróżnikiem. Ja… ja po prostu spaceruję. – Zaczął płukać naczynie w wodzie.
- Ja też lubię spacerować. I na dodatek zbierać liście i takie ciemne kulki na krzakach. – Podszedłem do niego i pokazałem na palcach ich rozmiar.
- Pewnie chodzi ci o jagody, hm?
- Nie wiem. Nigdy ich nie widziałem. Wczoraj dopiero pierwszy raz mogłem spróbować.
- No dobrze. To twój przyjaciel? – Wskazał palcem na Ciemnego.
- Tak. Może nie znamy się długo, ale ja uważam go za przyjaciela.
- Naśladował cię. Nie przeszkadza ci to?
- Nie. On się po prostu bawi w papugowanie. Pan się nigdy nie bawił?
- Nie. Nie bawiłem się. Przynajmniej już tego nie pamiętam. – Otworzył okno przy Ciemnym i odblokował drzwi.
- To musiał się strasznie pan nudzić i może dlatego chodzi pan ubrany w ciemne kolory.
- Jak to wywnioskowałeś? – Przykucnął przy mnie.
- No bo przecież dzieci, które się bawią widzą wszystko na kolorowo i tak zostaje pewnie do końca życia, a pan się nie bawił i tak nie jest.
- Nie, mały. To nie zależy od zabawy. Jesteś jeszcze młody i nie wiesz wiele. Z czasem lepiej zrezygnować z kolorów. Często pod presją czegoś, albo kogoś. – Spuścił głowę w dół.
- Co to presja?
- To tak, jakby ktoś kazał ci bawić się lalką, której nie lubisz, zamiast samochodzikiem, który lubisz i stałby nad tobą, aż zacząłbyś się nią zajmować.
- To okropne! – Wstałem i podbiegłem do Ciemnego. – Ale pan nie będzie mi kazał się ubierać na czarno, prawda?
- Spokojnie. Będziesz chodzić, jak chcesz. – Usiadł znów na bujanym krześle.
- To dobrze. Mogę usiąść na kolana? Zawsze siadałem u mojego najlepszego przyjaciela, Carla z domu dziecka. – Podszedłem do niego i wyciągnąłem ręce.
- Yyy… T-ta-tak… Już cię sadzam. – Podniósł mnie i posadził na kolanach.
- Mogę zdjąć okulary? Chyba oko się panu świeci.
- Nie! – Lekko mnie odepchnął. – Pod żadnym pozorem nie zdejmuj moich okularów, rozumiesz?
- Dlaczego nie?
- Bo ja ich nie zdejmuję. I ma tak zostać.
- No dobrze. – Zszedłem z kolan. – Jestem Michael, a pan?
- Moje imię nie jest istotne, nazywaj mnie podróżnikiem. To twój kocyk wyrwałem tamtemu chłopcu?
- Tak, dałem mu. Nie miał na czym spać.
- To miło z twojej strony. Pomogłeś mu. – Poczochrał moje włosy.
- No bo trzeba się przecież trzymać razem.
- Racja, chłopcze, racja. – Wstał i wyszedł z domu.
Po pewnym czasie wrócił z powrotem. Trzymał w ręku kilkanaście tych fioletowych kulek, jak się okazało – jagód. Wiedziałem chociaż jak się nazywają. Ja nazwałbym je Paciorki. Nasza wychowawczyni zawsze robiła z podobnych naszyjniki dla dziewczyn, ale tamtych nie mogłem zjeść, a te już tak.
Chciałem jeszcze bardziej poznać podróżnika, do którego domu trafiłem w nocy. Wydawał się naprawdę dobrym człowiekiem, który może w wielu rzeczach mi pomóc. Czułem, że z nim mogę przeżyć jeszcze więcej przygód.
CZYTASZ
Intruz
Science FictionW dalekiej przyszłości, świecie, który dobiega końca, bije jeszcze kilka zielonych serc skazanych na rychłą śmierć. Ludzie, którzy od lat byli zapatrzeni w siebie, całkiem zapomnieli o czymś, bez czego nie mogą żyć, a teraz próbują za wszelką cenę t...