Zszedłem na dół pierwszy raz w swoim życiu. Mogłem domyśleć się i zjechać tak jak Michael, jednak okropny głos rozsądku nie pozwolił mi na tak odważny krok.
Dopiero po jakimś czasie zszedłem trzymając się wystających korzeni, jednak było już za późno. Zdążyłem zobaczyć jedynie Michaela, który leci prosto do helikoptera wroga. Ja nie mogłem tam iść, mimo, że moje serce rwało się jak szalone.
Wiedziałem, że kiedy chłopak dotrze na miejsce, „ekolodzy" na pewno zainteresują się tym, skąd się tutaj wziął, a znając tego dzieciaka byłem pewien, że wskaże to miejsce, jako docelowe.
Po chwili zauważyłem tego Ciemnego, który o dziwo stał nieruchomo i spoglądał na moją twarz. Zdziwiłem się, dlaczego nie poleciał za swoim kolegą, jednak po chwili zorientowałem się, gdzie leży problem. Był uwięziony we wnykach ludzi, do których Michael właśnie pobiegł. To oni od lat stawiają tutaj pułapki, aby niechciani ludzie, albo zwierzyna się w nie łapali.
Pomogłem szybko dziwnemu chłopakowi i tym samym momencie usłyszałem huk helikoptera. Pociągnąłem przybysza za rękę i schowałem się w najwyższych zaroślach. Zatrzymali się nad nami, trochę poświecili, jednak zdołałem się dobrze ukryć pod swoim płaszczem. Po chwili odlecieli na północ. Do miejsca, którego nigdy w życiu nie chciałbym widzieć.
Czułem się tak, jakby ktoś wyssał ze mnie wszystkie emocje. Nie czułem praktycznie nic. Opanowała mnie jedynie pustka mieszająca się z lekką złością. Powoli nakręcałem się przez Ciemnego, który krok w krok był za mną, niczym cień.
- Pomogłem ci. Już drugi raz, chociaż powinienem zostawić cię na pastwę losu. Zabraliby cię do miasta i żyłbyś sobie w tym, tym... - Pokazałem palcem na północ. – W tym szajsie! – Kopnąłem kamień. – Czego ty jeszcze chcesz, co?! Chcesz przypominać mi o nim robiąc to, co on? Dzięki wielkie! Nie skorzystam z twojej oferty! Mam dość kłopotów! – Odwróciłem się i go odepchnąłem. – I tych okularów też mam dość! – Rzuciłem je pod jego nogi z całą możliwą siłą. – Nie wiem, ile rozumiesz, ale już znasz całą prawdę o mnie. Tak, oto ja! Oto idiota, który zaprzepaścił jedyną okazję do załatania swojego serca! – Z moich oczu popłynęły łzy. – Czemu nic nie mówisz? Tam, skąd przyszedłeś, tego ci nie kazali? A może trafiłeś tu z tego powodu co ja? Może nie jesteś taki głupi, co? – Zbliżyłem się i pociągnąłem go do góry za ubrania. Może jesteś inny i tam by cię zniszczyli? Tak, jak każdego! – Rzuciłem nim o drzewo. – Oni nienawidzą inności, którą sami tworzą, bo jestem przekonany, że jesteś jedynie ich tworem! Nędznym, nieprzydatnym tworem! – Podbiegłem do niego i złapałem za szyję wpatrując się w oczy.
Dopiero po chwili puściłem dzieciaka, który osunął się bezwładnie na ziemię. Przestraszyłem się, że go zabiłem, jednak po chwili wytrzeszczył swoje wielkie oczy i zaczął łapać się co chwila za gardło. Podniosłem go, a ten po chwili uciekł tak szybko, jak na samym początku, jednak na tyle, abym mógł zauważyć go nawet w wysokiej trawie. Te jego wielkie, białe gałki zdradzały go nawet w najciemniejszej przestrzeni.
Postanowiłem dać sobie z nim spokój. Powoli zaczynały dręczyć mnie wyrzuty sumienia, o to, co chwilami się ze mną dzieje. Nie panuję nad tym i powoli staje się to straszne.
Teraz musiałem podjąć najważniejszą decyzję od dość długiego czasu. Ruszyć za Michaelem, czy wrócić do swojego, bezpiecznego w miarę życia? To pytanie męczyło mój umysł, kiedy zacząłem szperać w plecaku poszukując akt sprawy o lasach państwowych. W końcu nie przeczytałem ich do końca i nie poznałem przyczyny umierania mojego domu. Otworzyłem na odpowiednią stronę i zacząłem czytać na głos.
–„ ... Niezmiennie w każdym zielonym lesie państwowym przyczyną zmiany struktury roślin jest zmiana składu powietrza. Nie wywodzi się ona z rozwoju techniki, gdyż stosujemy najbardziej przyjazne dla środowiska metody. Ilość tlenu z każdym dniem zmniejsza się coraz bardziej. Zastępują go niezdrowe dla żywych organizmów tlenki azotu i siarki, oraz związki fluoru i nieznane pyły. Pochodzą one z obiektu krążącego niedaleko naszej planety. Przybył on z innego układu słonecznego, przez naukowców nazwany planetą „Black Dead". Jej obecność powoduje wariowanie pogody w Stanach Zjednoczonych Ameryki."
Wtedy moje oczy przepełniły się ciemnymi obrazami zniszczonej planety. Przecież niebawem całe powietrze będzie skażone, a na glebę spadną kwaśne deszcze. Pamiętałem co nie co z wykładów jakie było mi dane zobaczyć. A najgorsze jest to, że wiedziałem dokładnie na jakiej zasadzie działają te akcje ekologiczne. Dopóki nie znajdą twardych dowodów na to, aby ukazać to całemu światu, lub gdy zobaczą jakiś interes w tym, co złe – ludzie nie będą mieli zielonego pojęcia o tym, że ich władza zabiera im możliwość życia. Padną jak muchy i to w zastraszającym tempie. Moja decyzja była już pewna. Musiałem ruszyć do miasta, aby przemówić wszystkim do rozsądku, jednak najpierw zależało mi, aby zdobyć kontakt z Ciemnym, gdyż byłem niemal na sto procent pewien, że jest on związany z tą sprawą i może się przydać. Ryzykowałem wiele, lecz nie robiąc nic będę szkodził wszystkim, czy to dobrym, czy złym, czy winnym, czy niewinnym całej tej sprawy, ale także i sobie. Musiałem ruszyć w drogę przez dotychczas nieznany mi teren.
CZYTASZ
Intruz
Science FictionW dalekiej przyszłości, świecie, który dobiega końca, bije jeszcze kilka zielonych serc skazanych na rychłą śmierć. Ludzie, którzy od lat byli zapatrzeni w siebie, całkiem zapomnieli o czymś, bez czego nie mogą żyć, a teraz próbują za wszelką cenę t...